Dziwny jest ten świat. Jaka jest recepta na świat?
Przez lata nauczania studentów dziennikarstwa oraz liczne inne kontakty z młodzieżą zauważyłem postępującą prawidłowość. Młodzi ludzie coraz częściej traktują politykę jak żenujący, obciachowy spektakl bandy mugoli, w który lepiej się nie angażować.
Nie mówię, że tak nie jest, ale z faktu, że nie interesujemy się tą głupią polityką, nie można wyciągnąć wniosku, że polityka przestaje się interesować nami. Wręcz przeciwnie, oddajemy w ten sposób swój los w ręce coraz mniejszej grupy ludzi. Niestety, wcale nie mądrzejszej i bardziej elitarnej. Wręcz przeciwnie. Ci bowiem, którzy pośród młodzieży decydują się traktować sprawy polityczne poważnie, są do tego stopnia zniesmaczeni tradycyjnymi, zmurszałymi, leniwymi i skupionymi na wąskiej perspektywie partiami, że wolą swe sympatie lokować pośród radykałów, sypiących z rękawa pomysłami. I nie ma to znaczenia, czy są oni lewicowi czy też prawicowi, obie te skrajności mają zazwyczaj proste i ostre recepty na naprawę naszego życia publicznego. Proste, nie znaczy mądre, choć akurat w wieku 20 czy 30 lat, takie wizje świata wydają się atrakcyjne, bo człowiek jeszcze nie zetknął się z całą złożonością otaczającego go świata, nie popełnił zbyt wielu błędów i nie sparzył się na kontaktach z różnymi guru oferującymi szybkie i „łatwe” ścieżki ku szczęściu.
Źle to wszystko wróży naszej przyszłości, zwłaszcza że podobne tendencje obecne są w całym demokratycznym świecie, od Włoch po USA. I jeśli na pewne zmiany pozwolimy dziś, ich odkręcenie okaże się kilka razy trudniejsze w przyszłości. Czy chcę w ten sposób obarczyć winą i odpowiedzialnością młodzież? Nie, to nie ona stworzyła obecny świat. To my.
data-hide-cover="false" data-show-facepile="false">