Dziwny jest ten świat. Felieton Marka Kęskrawca: Slalom w mrok
Każda partia rządząca ma swój dzień przesilenia, po którym nagle zaczyna zjeżdżać w przepaść. Dla PO takim punktem krytycznym była żenująca akcja w redakcji „Wprost” w czerwcu 2014 r., kiedy to siłą próbowano odebrać materiały kompromitujące polityków tej partii. Otrzeźwienie przyszło późno, a prezydent Komorowski (miłośnik strzelania do dzików, jakby ktoś zapomniał) jeszcze w marcu 2015 r. myślał, że nie ma z kim przegrać.
Teraz plaga dotknęła polityków PiS, którzy - ukontentowani sondażami - zdają się nie dostrzegać nadchodzącej katastrofy, choć ostatnie tygodnie to przecież dla otoczenia prezesa Kaczyńskiego same porażki wizerunkowe. Afera w KNF, pensje „aniołków” Glapińskiego, zatrzymane w ostatniej chwili podwyżki prądu, sprawa Andruszkiewicza, batalia o dziki, śmierć prezydenta Adamowicza, wysługiwanie się Ameryce w sprawie (przyjaznego nam od pięciu wieków) Iranu - to są sprawy różnej wagi dla Polaków i nie zawsze całą winę ponosi w nich władza.
Niemniej splot porażek na różnych polach sprawia wrażenie, iż rządowi wypadły lejce z rąk. A im bardziej lizusy z „Wiadomości” TVP wchodzą w buty „Dziennika Telewizyjnego”, obciążając za mord na prezydencie Gdańska Owsiaka i PO, tym bardziej prawica pogrąża się w chaosie.
Przewiduję, że odpowiedzią PiS na ten kryzys będzie raczej ślepy rajd tą samą drogą. Kłopot w tym, że naiwnością jest sądzić, iż w ten sposób można władać wiecznie. W ten sposób można tylko doczekać się zemsty od swych następców, a potem jedynie marzyć o możliwości odegrania się. Tyle że wtedy możemy przestać mówić o ciągłości państwa polskiego, a zacząć o jego rozkładzie w stylu czarnych kart II RP. I żadna okupacja nie będzie nam już potrzebna.