Dziwny jest ten świat. Felieton Marka Kęskrawca: Na „Ratunek”
Kilka tygodni temu sporo szumu w dziennikarskim świecie zrobił artykuł z „The New York Timesa”, ironicznie komentujący 300 mln dolarów, jakie Google planuje przeznaczyć na ratowanie dziennikarstwa w USA. Warto chyba wrócić do tego tematu w obliczu planów Unii Europejskiej, która pragnie zobowiązać amerykańskiego giganta do płacenia wydawcom prasowym za korzystanie z ich twórczości (a właściwie to bardziej za żerowanie na niej).
Dziś jest bowiem tak, że potężne platformy: Google i Facebook zarabiają miliardy na reklamach, choć nie tworzą prawie żadnych treści, a jedynie do nich przekierowują. Nie płacą też pensji dziennikarzom, nie płacą za ich komputery, za siedziby redakcji, za prąd, za dojazd na miejsca wydarzeń etc. Wszystkie te koszty spadają na wydawców, a Facebook i Google spijają tylko śmietankę, dodatkowo odseparowując czytelników od faktycznych twórców i osłabiając marki tysięcy redakcji na całym świecie.
Dlatego dzisiejsze miliony dolarów na ratowanie mediów to nie żadna szlachetna inicjatywa, ale próba ratowania własnego tyłka. Giganci wiedzą dobrze, że już teraz istnieją w Stanach całe wielkie regiony, gdzie dziennikarstwo lokalne po prostu umarło.
A będzie jeszcze gorzej, więc Facebook i Google zaczynają zastanawiać się, skąd będą czerpać zyski, jeśli zabraknie twórców, których dzieła dziś podbierają? Sami zaczną je tworzyć? Nie żartujmy, tam nie ma żadnych dziennikarzy, tylko księgowi i specjaliści od decydowania, która skopiowana treść przebije się do milionów, a która nie. Nie liczmy też na tzw. dziennikarzy obywatelskich, bo tych prawdziwych jest niewielu, a reszta raczej sprzedaje fake newsy niż informacje.
I dlatego dziękujemy Wam, Czytelnicy, że to rozumiecie i z nami jesteście.