Dziwny jest ten Świat. Bez gwoździ w pendolino
Pendolino do Warszawy, w środku tłum dobrze ubranych ludzi. Prawie żadnej gazety, o książce lepiej nie wspominać. Za to prawdziwy las smartfonów.
Na ekranie pod sufitem wyświetla się cyklicznie prośba o ograniczenie rozmów przez komórki, ale kto by się tym przejmował. Wszyscy przecież tu ciężko pracują, są ważni i rozwiązują problemy - w ich mniemaniu - decydujące o losach całego świata.
Wokół same strategie marketingowe, kampanie promocyjne, sprzedaż usług, wspieranie marki, zmiana loga, zarządzanie ludźmi. Trzeba decydować już, natychmiast, bo konkurencja nie śpi. Cholera, czy w tym pociągu nie ma nikogo, kto by coś konkretnego i namacalnego produkował? Coś, co dałoby się dotknąć, choćby jakieś gwoździe i śrubki...
Kiedyś kapitalizm opierał się na producentach, a najbogatsi byli przemysłowcy. I choć wielu z nich miało opinię krwiopijców, przynajmniej coś tworzyli, a ktoś inny z tego korzystał. Dziś najlepiej zarabiają dostawcy wszelkich usług, a zwłaszcza bankowcy, którzy pobierają milionowe pensje za przelewanie nie swoich pieniędzy i kreowanie potrzeb oraz marzeń.
Cóż, we współczesnym świecie liczy się głównie dobry PR. A propos tegoż piaru. Pani minister Beata Kempa postanowiła zadać kłam tezie, że Polska nie pomaga. Poleciała więc rządowym samolotem do Jordanii, gdzie w luksusowym hotelu zaparkowała na kilka dni z grupą „niepokornych” dziennikarzy. Po czym zrobiła sobie trochę zdjęć z biednymi uchodźcami i zainaugurowała działalność polskiego centrum medycznego, utworzonego za 131 tys. euro. Ciekawe, co było droższe, pomoc ofiarom wojny czy wycieczka Kempy?