Dziwny jest ten świat. 1984
Krakowski magistrat postanowił zablokować na Facebooku mieszkańców, którzy urzędników hejtują, szerzą mowę nienawiści, obrażają za coś i o coś oskarżają. Dzięki temu profil społecznościowy urzędu może stać się wreszcie trybuną pełną grzecznych, usłużnych, zadowalających miejscową biurokrację opinii.
Nie będzie już tak, że najlepszy prezydent w historii Krakowa dowie się od jakiegoś oszołoma, że może nie wszystko w mieście jest ok.
Szczerze powiedziawszy wątpię, by prof. Jacek Majchrowski (którego przecież nie raz w tym miejscu krytykowałem) osobiście wpadł na pomysł uprawiania na miejskim profilu propagandy sukcesu. Myślę raczej, że to wymysł jego otoczenia. W dużej mierze składają się na nie ludzie, którzy współpracują z nim od lat i nauczyli się doskonale szefa „obsługiwać”, czyli odcinać od informacji, z których mógłby być niezadowolony.
Taki jest zresztą los każdego szefa, który długo utrzymuje się na stanowisku. Problem jednak w tym, że brak feedbacku jest na dłuższą metę po prostu kontrproduktywny i chyba nie ma powodu, aby tłumaczyć, dlaczego w końcu obraca się przeciwko tym, co ludność cenzurują. Krytyka jest jak woda, zawsze gdzieś wypłynie.
To zresztą nie jest wyłącznie grzech krakowskiej władzy. Jak się spojrzy do szklanego, państwowego okienka, to Krakówek jawi się jako oaza wolności. Kiedy oglądałem sposób relacjonowania rocznicy wybuchu II wojny światowej w TVP, nie mogłem uwierzyć, że prowadzący nie robią sobie jaj w stylu Monthy Pytona.
Niestety, oni to wszystko mówili na poważnie, strasząc wrogami i zdrajcami, a ja ze strachem pobiegłem do okna, by sprawdzić, czy przypadkiem nie przeniosłem się w czasie do 1984 roku. Uff, nie.