Dzisiaj to politycy są silniejsi od konstytucji [rozmowa]
Rozmowa z konstytucjonalistą dr hab. Ryszardem Piotrowskim z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Warszawskiego.
W poniedziałek, przed posiedzeniem Trybunału Konstytucyjnego w pełnym składzie, troje sędziów wybranych przez PiS odmówiło udziału w nim. Prezes zarządził posiedzenie w składzie 5-osobowym, powołując się na stan wyższej konieczności. Czy sędziowie mieli prawo odmówić uczestniczenia w tym posiedzeniu?
Moim zdaniem nie, ale mogli powołać się na ten sam argument, na który powołał się prezes Trybunału, tzn. na stan wyższej konieczności. Mogli uważać, że ich sumienie nie pozwala im na udział w tym posiedzeniu, bo przecież wcześniej zawsze uczestniczyli w pracach Trybunału. Dla jednego to może być argument przekonywujący, dla innego - przejaw uprawiania polityki. To zależy od punktu widzenia. W każdym razie przepisy prawne nie przewidują sytuacji, w której by sędziowie, nie wyłączywszy się od udziału w postępowaniu, uzależniali swój udział od spełnienia przez prezesa Trybunału stawianych mu warunków, niezależnie od tego, jakie jest ich przekonanie co do trafności własnej interpretacji przepisów.
Czy ten wyrok zostanie opublikowany, jeśli został wydany w takim, a nie innym składzie?
Orzeczenia Trybunału są ostateczne i powszechnie obowiązujące. Nie ma procedury weryfikacji tych orzeczeń.
Ale muszą zostać opublikowane.
No właśnie!
Do tej pory nie wszystkie są publikowane, a ten dodatkowo ma zarzut, że został podjęty w niewłaściwym składzie.
Z mojego punktu widzenia, czyli osoby zajmującej się konstytucją, niezależnie od tego, jakie zarzuty byłyby formułowane, nie ma podmiotu uprawnionego do weryfikowania wyroków Trybunału. A w szczególności nie jest nim Rada Ministrów ani żaden urzędnik państwowy.
Czy konstytucja ma poparcie społeczne?
Jakimi metodami to mierzyć? Konstytucja jest prawem, które istnieje w trzech wymiarach: w wymiarze doktryny, to znaczy poglądów tych, którzy zajmują się państwem, jego teorią, filozofią, teorią konstytucji, zagadnieniami związanymi z prawami i wolnościami jednostki. Konstytucja istnieje w wymiarze normatywnym, to znaczy jako zespół przepisów i wreszcie w wymiarze praktyki społecznej, czyli jako zespół przejawów stosowania konstytucji, także jej przestrzegania. Możemy powiedzieć, że ci, którzy konstytucji nie przestrzegają, nie popierają jej.
Ale teraz chyba mamy problem z ustaleniem, kto konstytucji nie przestrzega. Obie strony sporu powołują się na to, że działają zgodnie z nią.
Na tym polega jej nieprzestrzeganie, kryzys konstytucyjny, że istnieje taka różnica. To jest bardzo niekorzystne dla konstytucji, dla państwa i dla obywateli.
W tej sytuacji rola konstytucji rośnie czy maleje?
Trudno odpowiedzieć, bo co to znaczy „rola konstytucji”? Konstytucja jest wykorzystywana do polemik politycznych, a z pewnością nie służy jej instrumentalne traktowanie jako wehikułu do promowania własnych interesów politycznych.
Trzeba unikać traktowania prawa i traktowania konstytucji jako narzędzia polityki. Wtedy z pewnością jej rola, tzn. jej zdolność do chronienia dobra wspólnego będzie należycie egzekwowana.
Ale chyba nigdy żadnemu rządowi nie udało się uniknąć traktowania konstytucji jako narzędzia polityki?
Nie mówię o żadnym konkretnym rządzie, ani o konkretnym kraju. To zjawisko występuje odkąd istnieją konstytucje i odkąd ten projekt ograniczenia władzy politycznej przez wartości upowszechnił się w świecie.
Powiedział pan na początku rozmowy, że sędziowie odmawiając uczestnictwa w posiedzeniu mogli powołać się na ten sam argument, na który powołał się prezes TK, zmniejszając skład orzekający. Czy to znaczy, że przepisy w konstytucji są zbyt mało precyzyjne, mało jednoznaczne, że pozwalają na tyle interpretacji?
Nie. To znaczy po prostu, że dzisiaj to politycy są silniejsi od konstytucji.