Dziki w Katowicach na muszce! Polowanie rozpoczęte, trzy już upolowano w Kokocińcu
Dziki w Katowicach już nie pożyją. Odstrzał prowadzony będzie przez rok. Urzędnicy liczą, że za jego sprawą dzika zwierzyna wróci do lasu i nie będzie grasować przy ludzkich osiedlach.
Pierwsze strzały padły we wtorek wieczorem w Kokocińcu. Zginęły od nich trzy dziki, w tym m.in. 120-kilogramowy odyniec! W ciągu najbliższego roku strzały można będzie w Katowicach usłyszeć jeszcze niejeden raz. Miasto wydało bowiem zgodę na odstrzał nawet 50 dzików (i takiej samej liczby lisów). Decyzja wywołała od razu sporo kontrowersji i obaw, co do przebiegu samej operacji, gdyż kłopotliwe zwierzęta grasują w pobliżu ludzkich osiedli. Czy to oznacza, że łowczy będzie do nich strzelał w sąsiedztwie osiedli i miejskich parków?
Wywózki nie pomogły, więc sięgnięto po strzelbę
Biolodzy nie mają wątpliwości - z obecnością dzików w dużych miastach trzeba się pogodzić zwłaszcza, że to my ludzie (świadomie lub nie) zachęcamy je do migracji z lasów.
DZIKI W KATOWICACH ATAKUJĄ NA OSIEDLACH
- W śmietniku łatwiej im przecież znaleźć pokarm niż grzebiąc w lesie. A im bardziej miasta się będą rozrastać tym częściej będzie dochodzić do takich sytuacji - tłumaczy dr Jacek Francikowski, biolog specjalizujący się w fizjologii zwierząt.
Ile dzików grasuje w stolicy naszego regionu? Dokładnych danych leśnicy nie posiadają, ale pewne wyobrażenie daje fakt, że rocznie odławia się ich tu ok. 500 sztuk! Zwierzęta szczególnie upodobały sobie okolice Ligoty, Piotrowic, Ochojca i Panewnik, ale można je spotkać także w Brynowie i w parku Kościuszki.
Do tej pory w walce z inwazją dzików miasto sięgało po łagodne sposoby - kilka lat temu powołano specjalny zespół szybkiego reagowania, który miał interweniować, gdy zwierzęta zanadto zbliżał się do ludzkich siedzib. Zwierzęta miały być usypiane i wywożone na powrót do lasów. Dziś urzędnicy przyznają, że ta metoda nie zdała egzaminu, bo wywożone zwierzęta wracały znowu do miasta nie czując lęku przed ludźmi. Zdecydowano się więc na dobre wyeliminować część dziczej populacji.
Strażnik uspokaja: nie będę strzelał w pobliżu domów
- To będzie doraźny odstrzał. W sytuacji, gdy dziki stanowić będą zagrożenia dla ludzi, bądź dla mienia będę się starał odstrzelić jedną - dwie sztuki. Bardziej w tym będzie chodziło o to, by je przepłoszyć aniżeli faktycznie na nie polować - tłumaczy Tomasz Kurek, strażnik leśny z Nadleśnictwa Katowice, który prowadzić będzie odstrzał.
Od razu stanowczo też dementuje: nie będzie żadnego strzelania do zwierząt na terenie osiedli, domostw, czy miejskich zieleńców, choć to właśnie "odwiedziny" dzików w okolicach takich miejsc są powodem obecnej sytuacji.
- Dziki żerują w pobliżu ludzkich siedzib w nocy, w dzień odchodzą natomiast na nieużytki, aby się wyspać. I właśnie na tych nieużytkach będzie odbywał się odstrzał - wyjaśnia Tomasz Kurek. Teren, na którym odbywać będzie się odstrzał nie będzie specjalnie znakowany - po to, by... nie przyciągać ciekawskich gapiów. Co jednak z przypadkowymi gapiami, którzy akurat mogą się znaleźć w pobliżu takiego miejsca np. przy okazji wieczornego spaceru z psem?
- Decyzja o oddaniu strzału będzie należała do mnie, bezpieczeństwo osób postronnych jest dla mnie najważniejsze - zapewnia Tomasz Kurek.
W innych miastach Polski także strzelają do dzików
Kłopoty z dzikami mają nie tylko Katowice. O istnej pladze można już mówić na Wybrzeżu - na półwyspie Helskim, a nawet w Sopocie spotkanie z tymi zwierzętami w pobliżu ludzkich osiedli, a nawet podczas wyjścia na plażę nie należy do rzadkości. Coraz częściej zdarza się też, że lokalne samorządy nie mogąc innymi metodami przepędzić dziki do lasu decydują się na odstrzał. Tak się dzieje już w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu. Wszędzie tym działaniom towarzyszy spore zainteresowanie mediów i obawy mieszkańców. Trudno zresztą się dziwić. W ubiegłym roku ze względu na prowadzony odstrzał dzików czasowo zamknięta została największa wrocławska nekropolia - Cmentarz Osobowicki.
Kilka tygodni temu internet obiegło nagranie z miejskiego monitoringu w Zakopanym, na którym widać czwórkę niedźwiedzi spacerujących nocą ulicami tego miasta. Przyszły poczęstować się jabłkami z przydomowych sadów.
U nas jeszcze niedźwiedzie nie zapuszczają się tak nisko (nieliczne okazy występują w Beskidzie Żywieckim i Śląskim), choć od czasu leśnicy ostrzegają turystów o zauważonym drapieżniku (niedawno pisaliśmy o niedźwiedziu grasującym w rejonie Magurki Wilkowickiej niedaleko Bielska Białej).
Kłopoty - poza dzikami - sprawiają natomiast sarny, jelenie i łosie, które często wychodzą na przebiegające prez obszary leśne drogi stwarzając tym samym zagrożenie dla samochodów. Z policyjnych statystyk wynika, że w ostatnich latach w całym kraju dochodziło rocznie do ok. 17 tysięcy zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt, a można podejrzewać, że są to zaniżone statystyki, gdyż nie każdy uczestniczący w takim zdarzeniu kierowca zgłasza je policji.
*Prawybory z DZ: Kto prezydentem? Kto burmistrzem? ZOBACZ i ZAGŁOSUJ
*Wybuch w kamienicy w Katowicach: Dlaczego doszło do wybuchu?
*Śmieszne, dziwne, nietypowe plakaty wyborcze, czyli dużo śmiechu [ZDJĘCIA]
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM