Poznajcie małego dzika, którego ocaliła rodzi-na pana Józefa. Pupil ma na imię Julia i jest słodki
Pan Józef zna las jak własną kieszeń i wie, którędy chadzają jego mieszkańcy, jednak szczerze się zdziwił, gdy podczas spaceru, napotkał... dzika. Nie umknął jednak na drzewo, jak radzi poeta, bo dzik nie był ani dziki, ani zły. Był za to malutki, mocno przemarznięty i zmęczony szukaniem mamy i rodzeństwa. Gdy zobaczył miłego pana spokojnie kroczącego po ścieżce, postanowił przyłączyć się do jego jednoosobowego „stada”.
- Wyszła z zarośli na ścieżkę i cały czas szła za mną, chrumkając rozpaczliwie. Nie miałem serca jej zostawić. Rozglądałem się jeszcze za lochą, ale nie było jej w pobliżu. Być może porzuciła jedno z młodych, czasami się tak zdarza. Nie chciałem zostawiać zwierzątka na pewną śmierć, więc zabrałem je do domu - opowiada nam pan Józef.
Dzikie „dziecko”
Rodzina pana Józefa (na jej prośbę nie piszemy, gdzie mieszka) z radością zaopiekowała się nowym domownikiem. Dziczek został nazwany Julią i nakarmiony butelką, po czym położył się na podarowanym mu przez kilkuletniego wnuka pana Józefa pluszowym (i kudłatym jak mama) kocyku i zasnął. - Głównie śpi, a jak się obudzi, domaga się mleka. Wyprowadzamy ją na podwórko, gdzie załatwia swoje potrzeby. Od początku wie, że w domu się tego nie robi - opowiada synowa pana Józka, Karolina.
Zwierzę niby dzikie, ale natura jeszcze nie ciągnie go do lasu. - Wychodzi tylko na chwilę i szybko wraca. Gdy próbowaliśmy zostawić ją na chwilę na podwórku w zagrodzie, rozpaczliwie chrumkała i trzeba ją było zabrać - mówi Karolina, która została „mamą” maleństwa. Maluch uwielbia być głaskany i spać na kolanach. Grzecznie przesypia noce na swoim posłaniu.
Dziki romantyzm
Julia nie jest pierwszym... dzikiem w rodzinie. - Kiedyś mieliśmy na posesji Małgosię. Gdy urosła, wróciła do lasu, ale czasami nas odwiedzała, dawała się pogłaskać - wspomina pani Karolina. Gdy mała Julia poczuje zew i zechce wyruszyć na poszukiwania swojego Romea, opiekunowie nie będą jej zatrzymywać. - Na razie musi nabrać sił i trochę podrosnąć. Ale gdy będzie gotowa, będziemy musieli się z nią rozstać - mówi pan Józef, który o zwierzętach wie chyba wszystko.