Dziewczynka cudem przeżyła. Co szpital zrobił źle?
Mama 11-miesięcznej Dilary nie potrafi spokojnie mówić, kiedy wspomina pobyt ze swoim dzieckiem w nowotarskim szpitalu. Jak zauważa, mógł on skończyć się tragicznie.
Beata Cengiz z Lubomierza nie zostawia suchej nitki na lekarzach i personelu medycznym szpitala w Nowym Targu. Jest przekonana, że ukochana, 11-miesięczna córeczka Dilara mogła umrzeć, ponieważ nie dopełnili oni swoich obowiązków. Dziewczynka przeżyła tylko, jak twierdzi matka, dzięki interwencji specjalistów ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie - Prokocimiu.
Dilara urodziła się w Istambule
Pani Beata od czterech lat mieszka w Lubomierzu. Wyszła za mąż z obywatela Turcji. Z Emrahem poznali się na studiach w Krakowie. Była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Dilarę urodziła w jednym ze szpitali w Istambule, w 24. tygodniu ciąży. Była to ciąża bliźniacza. Jej druga córka zmarła cztery dni po porodzie. Ważącą niewiele ponad 300 gramów dziewczynką zajęli się tureccy lekarze.
- Poród był nie planowany. Miałam rodzić w Polsce, ale szybko się okazało, że właśnie na świat przyjdzie moja córeczka - opowiada.
Dilara od razu trafiła do inkubatora. Została podłączona do specjalistycznej aparatury medycznej, która wspomagała funkcje życiowe, niekształcone w pełni narządy. Kiedy stan dziewczynki na tyle się poprawił, żeby mogła podróżować, po 4,5 miesiąca pobytu w szpitalu w Istambule, małżeństwo z córką przyjechało do Polski, aby tutaj zająć się jej wychowaniem.
Problemy z oddychaniem
Po przyjeździe do Polski okazało się jednak, że Dilara ma kłopoty z oddychaniem. Lekarze stwierdzili, że cierpi na dysplazję płucną. To choroba występującą u noworodków urodzonych przedwcześnie z bardzo małą masą ciała. Specjaliści zalecili zabiegi inhalacyjne.
- Dilara do tej pory miała lekkie szmery przy oddychaniu, ale zawsze wystarczyło jej zrobić inhalacje. Pomimo ich zastosowania, duszności nie przechodziły, dlatego postanowiliśmy pojechać do szpitala w Rabce - opowiada pani Beata.
Lekarze w Rabce nie zdołali dziecku pomóc i odesłali ją z mamą do Nowego Targu. Na oddział noworodkowy Dilara trafiła 8 czerwca.
- Lekarz, który nas przyjął stwierdził, że córka ma czyste płuca, a problemy może mieć, ze względu na górne drogi oddechowe. Zastosowali wobec niej standardowe procedury, wiedząc, że urodziła się jako wcześniak - wspomina pobyt w nowotarskim szpitalu Beata Cengiz.
Najdłuższe 8 godzin w życiu
Kiedy stan małej pacjentki zaczął się pogarszać, została poddana zabiegowi saturacji (nasycenie krwi tętniczej tlenem). Trwał on około 8 godzin, ale specjalnie nie pomógł.
- Z butli tlen w ogóle nie płynął. Dopiero kiedy zaalarmowałam pielęgniarki, zainteresowały się całą sytuacją. Zmieniły butlę, a lekarz, który przyszedł do sali, w której leżała córka, dał mi szybko do podpisania kartę z wynikami pomiarów saturacji. Była czwarta w nocy i nie wiedziałam, co robię - dodaje ze łzami w oczach pani Beata.
Dilara ze swoją mamą została zaraz potem przetransportowana karetką do szpitala w Krakowie - Prokocimiu, gdzie dwie doby leżała w śpiączce farmakologicznej.
Przesłaliśmy w miniony piątek prośbę o wyjaśnienie opisanej sytuacji do szpital w Nowym Targu. Wciąż nie dostaliśmy odpowiedzi.