Dziennikarze nie zadadzą kłopotliwego pytania [rozmowa]
Rozmowa z senatorem Markiem Borowskim (niezależny), byłym marszałkiem Sejmu o ograniczeniach dla dziennikarzy w parlamencie.
- Czego lub kogo boi się marszałek Kuchciński, że zmienia zasady pracy dziennikarzy w Sejmie?
- To chyba nie jego decyzja, a zwykłego posła, jak sam siebie nazywa prezes Jarosław Kaczyński. Dziennikarze mający swobodny dostęp do posłów, zadają im zwykle kłopotliwe i zaskakujące pytania, i czasami otrzymują nawet na nie odpowiedzi, które mogą pokazywać, że w PiS jest różnica poglądów. Czasem któraś z odpowiedzi jest nie po myśli prezesa i robi się kłopot. A jak dziennikarzy nie dopuści się do polityków, to nie będzie kłopotu. Mamy ciągłą próbę utrzymania kontroli nad swoim stadem.
- Prezes i PiS nie lubią, jak ktoś patrzy im na ręce?
- Absolutnie tego nie chcą. Interesują ich wyłącznie przekazy kontrolowane.
- Czy kiedy był Pan marszałkiem Sejmu, miał Pan zastrzeżenia do pracy dziennikarzy?
- Bywało. Dotyczyły np. krótkich spodenek latem, ale to można uregulować. Wtedy wszyscy dziennikarze mieli dostęp do tzw. kuluarów i strasznie się tam kłębili. Posłowie, którzy wychodzili tam, aby porozmawiać, skarżyli się, że nie mają nawet gdzie usiąść i porozmawiać. Ograniczyłem części dziennikarzy dostęp do tego miejsca.
- Przyłożył Pan rękę...?
- Przyznaję się, ale to, co proponuje teraz PiS, to jest jakaś farsa. Jedna redakcja może akredytować w Sejmie tylko dwóch dziennikarzy, a przecież zdarzają się urlopy, choroby. Są gazety, którym wystarcza tylko dwóch, ale nie stacjom telewizyjnym, które powinny mieć dostęp dla większej liczby dziennikarzy, którzy rozpracowują w Sejmie różne tematy. Np. TVN i TVN24 zostały przez marszałka Kuchcińskiego uznane za jedną stację. Ciekaw jestem, czy tak samo będzie z TVP, TVP Info, TVP 2 itd.
- Zapewne media narodowe zostaną potraktowane lepiej.
- Bo są narodowe, wiadomo. Niemożliwość nagrywania dźwięku i obrazu jest niezgodna z Konstytucją RP, która w 61 artykule mówi o prawie do nagrywania. Usunięcie pozostałych dziennikarzy do „kojca”, gdzie łaskawie przyjdzie do nich lub nie jakiś polityk.
- To jest ograniczanie praw obywatelskich?
- Tu nie chodzi tylko o dziennikarzy, a obywateli, którzy mają prawo wiedzieć maksymalnie dużo o tym, co się dzieje w parlamencie. Np. to dziennikarze ujawnili głosowanie na dwie ręce. Bez nich politycy będą mogli robić, co im się podoba.
- Od lat jest pan w Sejmie. Parlamentarzyści zachowują się teraz lepiej czy gorzej?
- Jeśli chodzi o kulturę obrad i wzajemne odnoszenie się do siebie, to jest coraz gorzej. Agresywne słowa padają głównie z ust posłów i polityków PiS. A kiedy relacjonowali to dziennikarze, to nie mogło się podobać.
- Wydawało się, że chociaż łączył was sejmowy opłatek.
- Opłatek jest festiwalem hipokryzji. Od dawna nie biorę w nim udziału. Na widok posła PiS życzącego sukcesów posłowi PO i odwrotnie, ogarnia mnie pusty śmiech. Przecież jeden drugiego utopiłby w łyżce wody. Dawno temu, do końca XX wieku, wspólne opłatki miały jeszcze jakiś sens. Teraz to rytuał obłudy.
- Sceny pogoni za uciekającymi politykami są żenujące. Dlaczego posłowie nie staną, by z szacunkiem dla dziennikarzy i wyborców, chwilę porozmawiać?
- Pewnie politycy nie wiedzą, co powiedzieć. Kiedyś dziennikarz zapytał posła Jacka Sasina, co uważa na jakiś temat. Odpowiedział, że nie wie, co uważa. Nie chcą wychodzić na głupców. Mają wyrzuty sumienia z powodu działania swoich klubów, ale boją się dyscypliny, dlatego uchylają się od odpowiedzi. Może zdarzyło się żenujące zachowanie kolegi, nie wypada tego bronić, ale zganić też nie. Krótko mówiąc - brakuje odwagi cywilnej. A przecież poseł zawsze może powiedzieć, że nie zamierza czegoś tam komentować. Ale jakoś niektórzy tego nie potrafią.
- Czy prezes PiS wprowadza w Polsce dyktaturę?
- To nie jest dyktatura, ale to już nie jest demokracja w sensie europejskim. Mamy demokraturę. Media publiczne stały się rządową tubą. To, co wyprawiają, zaprzecza wszelkim regułom pracy dziennikarskiej. Minister sprawiedliwości, polityk jest prokuratorem generalnym i ma dostęp do wszystkich akt, może nakazać prokuratorom wszystko. Rozszerzono zakres inwigilacji, czasem bez kontroli sądu. Ograniczono prawo o zgromadzeniach. Teraz dziennikarze. Takie działanie opiera się na tezie głoszonej od dawna przez Jarosława Kaczyńskiego, że są ludzie mądrzejsi, którzy powinni rządzić. Rządzący powinni robić rzeczy słuszne, którym reszta powinna się podporządkować.