Magdalena Baranowska-Szczepańska rozmawia z Izabelą Kułakowską, psychologiem z Instytutu Małego Dziecka im. Astrid Lindgren w Poznaniu, o współczesnych dzieciach.
Kiedyś wystarczyło dać dziecku dwa patyki i kawałek sznurka i miało zajęcie na cały dzień. Dziś proste zabawy zastąpione przez wynalazki XXI wieku z kreatywnych dzieci zamieniły je w widzów i graczy. Jakie jest wyjście z tej sytuacji?
Pomóc może prosta prawda, że my jako rodzice mamy wpływ na to, w jakim otoczeniu przebywają nasze dzieci i jak spędzają czas. W tej chwili dużo mówi się o zespole deficytu natury sformułowanym przez Richarda Louva. Dzieci, które nie przebywają na dworze, w kontakcie z naturą, mają problemy z koordynacją ruchową, z koncentracją, z przyswajaniem wiedzy Z doświadczeń naszego Instytutu wynika, że pojawiły się na szczęście wśród rodziców nowe nurty: powrotu do natury, myślenia ekologicznego, świadomego zarządzania nowymi technologiami. W przestrzeni publicznej również są zmiany. Na osiedlach powstają naturalne place zabaw, zmieniają się ogrody przedszkolne, odchodzimy od wszechobecnego wcześniej plastiku na rzecz zabawek wykonanych z naturalnych materiałów. Z drugiej strony żyjemy w społeczeństwie nowych technologii i od tego nie ma odwrotu. To jest bardziej kwestia tego, kiedy udostępnimy je dziecku, jak długo w ciągu dnia może z nich korzystać, czy są inne alternatywy spędzania z nim czasu. Na pewno dzieci do 2. roku życia, ze względu na szczególnie jeszcze wrażliwy układ nerwowy, nie powinny mieć kontaktu z komórką, tabletem. Potem również rodzice powinni bardzo stopniowo wprowadzać te urządzenia do codzienności dziecka. To jest też pytanie do rodziców, w jaki sposób oni korzystają z nowych technologii. Dzieci najwięcej uczą się poprzez obserwację. Jeśli w centralnym miejscu w domu stoi komputer, rodzice co kilka minut zaglądają do komórki, to jest to wyraźny komunikat do dziecka, że to bardzo ważna część życia jego rodziców i staje się oczywistym, że dziecko również bardzo szybko wejdzie w ten świat.
Im hojniej dziecko jest obdarowywane drogimi gadżetami, tym mniej cieszy się z prezentów, jakie dostaje. Gdzie w tym wszystkim miejsce na marzenia, skoro wszystkie są spełnione?
Z jednej strony można zrozumieć to pragnienie rodziców, aby dać swojemu dziecko to, co najlepsze, zapewnić to, czego wcześniej się samemu nie miało, ale faktycznie może do tego dojść, że dziecko nawet nie będzie miało okazji poczuć, czego samo pragnie, czym się interesuje. To może być moment na refleksję dla rodziców, czy na pewno muszę zrealizować wszystkie pragnienia mojego dziecka? Czy moje dziecko, gdy pojawią się różne trudności czy wyzwania, poradzi sobie z frustracją w późniejszym życiu? Coraz więcej mówi się również w dyskusjach społecznych o ekologii w różnych wymiarach. Prezenty, drogie zabawki to dobra okazja do rozmowy z dzieckiem, począwszy od wieku przedszkolnego – w jaki sposób powstały te zabawki, czy możemy się podzielić nimi, oddać je innym dzieciom, gdy już przestaliśmy się bawić? Zachęcam rodziców do obserwacji i do rozmów z dzieckiem, żeby dowiedzieć się, co naprawdę je interesuje, w jakiej dziedzinie chce się rozwijać. Może okazać się, że marzy o graniu na gitarze i będzie to wprawdzie spory zakup dla rodziny, ale dziecko rozwinie swoje pasje.
Kiedyś podwórka tętniły życiem, dzieci skakały w gumę, bawiły się na trzepakach, goniły w berka. Dziś świecą pustkami... a socjologowie mówią, że coraz trudniej jest się dzieciom odnaleźć w grupach, bo spędzają czas sami ze sobą lub w wirtualnej rzeczywistości. To dla mnie dość przerażające, do czego to może doprowadzić?
Tak, to dosyć skomplikowane i nie ma na to jednej odpowiedzi. Bardzo wiele dzieci jest obecnie przeciążonych codzienną edukacją i zajęciami dodatkowymi. Często wracają późnym popołudniem do domu i są po prostu zbyt zmęczone, żeby wyjść jeszcze na dwór. Do tego współcześni rodzice bardzo dbają o bezpieczeństwo dzieci i często obawiają się ich samodzielnego pobytu na dworze. To, co obserwują nauczyciele, psycholodzy, lekarze to fakt, że dzieci mają obecnie o wiele mniej ruchu niż kiedyś. Warto zdać sobie sprawę, że swobodny ruch jest motorem rozwoju i zabieramy dzieciom bardzo podstawowe doświadczenia. Warto wrócić do własnych wspomnień, do tego, co najbardziej lubiłam, lubiłem robić w dzieciństwie. Zazwyczaj w tych wspomnieniach jest zabawa na podwórku albo na łonie przyrody. Kiedyś ten symboliczny trzepak budował nie tylko kontakty towarzyskie, ale i zapewniał dużo doświadczeń ruchowych oraz sprzyjał temu, że dzieci uczyły się radzić sobie z różnymi wyzwaniami. Potrzeba takich doświadczeń nie mija i dlatego warto stwarzać dziecku warunki do „zwykłej” zabawy z rówieśnikami, bez tak takiego poczucia, że my jako rodzice musimy uatrakcyjniać dzieciom wzajemne odwiedziny.
Wypełniony po brzegi kalendarz codziennych zajęć dziecka sprawia, że nie ma czasu na nudę. A ona w odpowiedniej ilości także jest potrzebna, prawda? Co zrobić, by znalazł się na nią czas?
To, co my dorośli nazywamy „nudą”, to tak naprawdę czas na swobodną zabawę, w której dziecko decyduje, z kim, w co i kiedy się bawić. Swobodna zabawa to jeden z najlepszych sposobów uczenia się. W zajęciach dodatkowych zazwyczaj dominuje tradycyjny sposób nauczania: dużo zadań, określona struktura, dostosowanie się do wymagań. Dzieci, które mają dostarczaną gotową wiedzę i nie mają możliwości podejmowania aktywnej współpracy, w mniejszym stopniu rozwijają pewne kompetencje, takie jak: kreatywność, samodzielność w myśleniu i działaniu, dochodzenie do uzgodnień z innymi, odporność na porażkę. Dlatego warto przemyśleć, czy wszystkie zajęcia dodatkowe, które oferujemy swojemu dziecku, są mu na pewno potrzebne, czy dziecko czerpie przyjemność z uczestnictwa w nich, czy nie jest zbyt przeciążone? Może warto dać dziecku możliwość wyboru, na które zajęcia chce lub nie chce chodzić? Inna jeszcze kwestia do długi pobyt dzieci w świetlicach szkolnych. Być może warto z zaprzyjaźnioną rodziną naprzemiennie odbierać dzieci wcześniej? Być może dziecko jest na tyle duże, że możemy uzgodnić z nim, że samodzielnie wraca do domu po szkole i wówczas zyskuje cenny czas na odpoczynek, ulubioną zabawę, w której może się beztrosko zanurzyć.