Dziękujemy Wam za serce! I rekordową zbiórkę w finale WOŚP!
- Doceniamy nie tylko hojne datki. Te grosiki też mają wielką moc. Dziękujemy! - mówi o gorzowskim finale WOŚP jego współorganizatorka Marta Ciećwierz.
Zadowolona? Zmęczona?
Bardzo. To była rekordowa zbiórka. Nigdy tyle nie zebraliśmy, ile podczas tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Ile dokładnie?
(Marta próbuje przytoczyć dokładne kwotę co do złotówki, ale po chwili ze śmiechem odpuszcza - dop. red.) 300 tys. zł jest przekroczone. O minimalne grosze, ale przekroczone.
A co ze zmęczeniem?
Na pewno wszyscy zaangażowani w organizację finału odczuwają jakieś zmęczenie. Poza rekordowymi pieniędzmi była też rekordowo długa praca. Skończyliśmy o 8.00 nad ranem. Tak długo nigdy nie siedzieliśmy. Teraz mamy dwa miesiące luzu i potem zaczynamy przymiarki do kolejnego finału.
Co wypaliło w tym roku?
Na pewno zaangażowanie wolontariuszy i zebrana kwota. Cała organizacja była znakomita. No i fakt, że trzy sztaby działały razem, była jedna scena, jedno miejsce na finał.
Mam uwagi do tego miejsca. Pisałem o tym w „GL” dzień po imprezie. Stary Rynek okazał się za mały! Ludzie nie mieścili się na rynku, wychodzili prosto przed auta na ul. Sikorskiego, nie dało się przejść chodnikiem...
...dobrze, doskonale nie było, ale gdzie mieliśmy zrobić finał? To musiało być serce Gorzowa. Tak wygląda to przecież w innych miastach. Wtedy jest dobra frekwencja i znakomicie wychodzą licytacje. Mieliśmy zrobić imprezę na bulwarze? Koło rzeki, gdy była ślizgawica? Rynek jest moim zdaniem najlepszym miejscem. Za rok też byśmy chcieli tam być.
Świetnie wypadły licytacje. W poprzednich latach prowadzący „męczyli bułę” i po kilka minut walczyli o każda złotówkę. W tym roku licytowanie poszło raz-dwa, bez ociągania. Zgodzisz się?
Tak. Duet Paweł i Daniel (pracownicy Ośrodka Sportu i Rekreacji - dop. red.) mają doświadczenie w konferansjerce i podobnych zabawach. Byli świetni. Bardzo im dziękuję. I zgadzam się, że licytacje szły znakomicie.
Twój hit? Co uważasz za megapozytywną rzecz i wisienkę tegorocznego finału w Gorzowie?
(Po chwili namysłu) wielkie serce uszyte z kawałków materiału. Wymyśliła to Paulina Prucnal, pomysł chwycił, pomagało kilka osób, w tym gospodynie miejskie, i wyszło z tego gigantyczne serce, które jest widoczne chyba na każdym zdjęciu ze sceny w Gorzowie. Zrobiło wielkie wrażenie i chyba stało się symbolem. Już wiemy, że za rok trzeba będzie uszyć coś podobnego.
A co ze światełkiem do nieba? Tegoroczne było okazałe, ale już mieliśmy telefony, że to niepotrzebne straszenie zwierząt. Poza tym odpalenie fajerwerków z dachu Przemysłówki sprawiło, że cały tłum ludzi nagle ruszył z rynku w jej stronę...
... nie odpowiem teraz czy i jakie będzie światełko za rok. Wszystkie uwagi zbierzemy i przemyślimy. Sami też zrobimy niedługo listę pomysłów udanych i tych do poprawki. wszystko po to, by finał za rok był jeszcze lepszy.
Właśnie o to chciałem zapytać: te 300 tys. zł da się pobić?
Sama się boję tak wysoko postawionej poprzeczki!