Dziękuję i powodzenia! Będzie to wszystkim niezwykle potrzebne [komentarz]
Adam Gołubowski - to imię i nazwisko nowego trenera Stilonu Gorzów od czwartku (tego dnia został oficjalnie przedstawiony jako nowy szkoleniowiec, choć przesądzone to było wcześniej) jest odmieniane przez wszystkie możliwe przypadki. Kto to w ogóle jest? Zastanawiali się gorzowscy kibice. Skąd on się wziął? Pytali też regionalni dziennikarze. „Sam musiałem
Redaktor, który poznał wszystkie kępki trawy na B-klasowych murawach (tak na marginesie, podziwiam jego wyprawy do najdalszych zakątków lubuskiego futbolu). No właśnie, Górecki zna się na piłce nożnej w województwie lubuskim, a Gołubowski jest człowiekiem z zewnątrz, ze Szczecina. Co więcej, z Pogoni. Tej Pogoni. I w tymże mieście mówią o nim różnie. Da się usłyszeć, że ma duże mniemanie o sobie, uważa się za kogoś lepszego od innych. Ponadto, lubi coś chlapnąć na temat swoich kolegów z ławki rezerwowych, a trzyma język za zębami, gdy jest mowa o nim. Takie docierają do mnie słuchy, jak to się pisze, z dobrze poinformowanych źródeł.
Sam z portowego klubu wyleciał po tym, jak branie prowizji za organizowane przez niego obozy uznane zostało za „nieetyczne postępowanie”, choć o tak przygotowywanych zgrupowaniach każdy z Pogoni kto miał wiedzieć, ten wiedział. Dochodzą też głosy o tym, że to typ luzaka. Żartownisia, który utrzymuje fajny kontakt z zawodnikami. Umie do nich dotrzeć. Precyzyjnie przekazuje to, czego oczekuje od piłkarzy, choć nie jest to ktoś z twardą ręką, który będzie uderzał pięścią w stół. Jednak ma wiedzę i kontakty. Był skautem, więc potrafi też ocenić potencjał gracza. Lubi nowinki. Innymi słowy: „Dobry fachowiec” - jak głoszą inni.
To spod jego ręki wyszło kilku młodych gniewnych, którzy zadebiutowali w ekstraklasie, o której możemy sobie jedynie pomarzyć. „Żartuje sobie, że po wygranym meczu zawsze pogada” - pisze mi kumpel, ale i po przegranym w debiucie spotkaniu z Górnikiem Wałbrzych miał wiele do powiedzenia. Konkretnego. „Przywiązuje sporą wagę do relacji z mediami” - to powtarzał każdy z moich rozmówców. Tak „mówi się na mieście”. A moje pierwsze wrażenie? Bardziej pozytywne niż negatywne, choć intuicja podpowiada mi (męska też istnieje!), że czeka go za przeproszeniem cholernie trudne zadanie. Tego ciężaru nie udźwignął Dariusz Borowy. Żałuję, bo to człowiek, który ma Stilon w sercu, a w jego żyłach płynie niebiesko-biała krew. Borowy nie owijał w bawełnę, mówił to, co przyniosła mu ślina na język. Tak barwnie, tak kolorowo, z takim zaangażowaniem emocjonalnym. I te jego wielkie, przeogromne oczy...
Tak po ludzku jest mi przykro, ale nie wyszło mu i coś trzeba było zmienić. A najłatwiej wyrzucić trenera niż zawodników. Jednak wszystko po to, by klub z takim dużym budżetem, jak na trzecią ligę, nie wylądował w niższej klasie rozgrywkowej. Panie Trenerze Borowy, dziękuję! Panie Trenerze Gołubowski, powodzenia!