Dzięki pacjentom wiem także więcej o sobie
- Psychoterapia to wspólna wyprawa w nieznany, trudny, ale i bardzo intrygująca teren. To moja wielka życiowa przygoda - mówi Tomasz Kuczma.
Znacząca postać inowrocławskiej psychoterapii, psycholog Tomasz Kuczma obchodzi jubileusz 30-lecia pracy. W ciągu tych lat spotkał się i pomógł tysiącom osób, nie tylko z Inowrocławia. Znany jest m.in. z prowadzenia cieszących się dużym zainteresowaniem warsztatów psychoedukacyjnych dla rodziców. Z okazji jubileuszu namówiliśmy Tomasza Kuczmę do zwierzeń i refleksji, związanych nie tylko z jego zawodową drogą. Oto, co nam powiedział.
...Podobnie jak wielu ludzi, którzy znaleźli się w takim momencie swojego życia, jestem zadziwiony ile upłynęło lat. W tym czasie wiele się wydarzyło, zmieniło. Ożeniłem się, założyłem rodzinę, urodzili się moi synowie. Dzisiaj to już dorośli ludzie, Mateusz 29 lat, Błażej 19 lat. Po ukończeniu studiów w Poznaniu (skąd „mam” żonę), rozpocząłem pracę w ówczesnym inowrocławskim Zakładzie Opieki Zdrowotnej. Zatrudniała mnie, chyba przez wielu życzliwie pamiętana dyrektor Nader. Zacząłem pracę w Domu Dziecka w Gniewkowie, prowadząc też rodzaj konsultacji psychologicznych dla pracowników żłobków. To by niezły punkt wyjścia: praca związana z małymi dziećmi. Czyli tam, gdzie są początki naszego psychicznego rozwoju. Równocześnie rozpocząłem długą drogę nauki zawodu. Po studiach byłem, jak to zwykle bywa - „zielony”. Podejmowałem staże, praktyki, profesjonalne szkolenia w jednym z najlepszych ośrodków skupiających wtedy elitę polskiej psychoterapi - Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie.
...Trafiłem na początek dobrych czasów dla psychoterapii w Polsce. Wcześniej byliśmy odcięci od niemal wiekowej spuścizny naukowej i praktycznej istniejącej w świecie Zachodu. To była wręcz zakazana wiedza. Ale trafiłem na ludzi, którzymieli odwagę i determinację, żeby na własne ryzyko wyjeżdżać do Niemiec, Anglii, USA czy Szwecji i tam uczyć się rzemiosła od mistrzów. Należę do pokolenia, które już mogło czerpać z ich zdobytej wiedzy. To, spośród wielu, tacy ludzie, jak np. Wojciech Eichelberger, Jacek Santorski, Zofia Milska-Wrzosińska, Olga Pilinow. Część z nich udawało mi się w latach 90. zapraszać do Inowrocławia. Prowadzili budzące duże zainteresowanie wykłady i warsztaty.
...To był też czas, kiedy po 10 latach pracy w służbie zdrowia zdecydowałem się rozpocząć prywatną praktykę. Po latach szkoleń i wieloletniej własnej psychoterapii, poczułem, że mogę podjąć to ryzyko. Odpukać, trwa to do dzisiaj. 19 lat temu z koleżankami - psycholożkami utworzyliśmy pierwszy w rejonie prywatny Ośrodek Psychoterapii pod znamiennym hasłem - :”KONTAKT”. Przez wiele tych lat z Anną Chwiałkowską, a po jakimś czasie z Agnieszką Rabazińską, działaliśmy na tym niełatwym obszarze pomocy psychologicznej. Od pewnego czasu prowadzimy już odrębne, indywidualne praktyki.
...Nie zliczę z iloma ludźmi w tym czasie miałem możliwość współpracować. Mam na myśli pacjentów i uczestników warsztatów psychoedukacyjnych. Podkreślę słowo współpraca, bo tym właściwie jest długi i trudny proces psychoterapii. Przy tej okazji pozwolę sobie serdecznie pozdrowić tych ludzi, których miałem możliwość „spotkać”, poznawać, starać się im pomóc. Nie wiedzą, ile ja od nich czerpałem, będąc ich psychoterapeutą. Jak bardzo pomagali mi rozumieć coraz lepiej drugiego człowieka, ile dowiedziałem się dzięki nim o sobie, o swoim życiu, swoich wyborach, ograniczeniach, ale też swoich zasobach. Stałem się trochę pojemniejszy na „innego”. Ci ludzie nie wiedzą, jak wiele razy widziałem w ich losach, dramatach, jak w lustrze, siebie, swoje cierpienia, ułomności, ale i odwagę każdego kto mierzy się z samym sobą. Za to jestem im wdzięczny!
...Tak, bo psychoterapia to wspólna wyprawa w nieznany, trudny, ale i bardzo intrygujący teren. Terapeuta idzie zaledwie krok za pacjentem, równocześnie pomagając lepiej rozeznać się pacjentowi skąd idzie, dokąd, co się stało po drodze, dlaczego „tu” akurat tyle cierpienia, albo, że „tam” ktoś porzucił, przeoczył swoje zasoby, psychologiczne bogactwa, życiowe akumulatory. Patrzymy razem, niekiedy z bólem, co przytrafiło się temu człowiekowi po drodze. Co mu dano, czego zabrakło, czym został poraniony, a co od lat robi sobie sam. Dopiero wtedy (na ogół) zaczyna się wyłaniać z tego pewna „życiowa mapa”. Pacjent zaczyna sam orientować się w swoim wewnętrznym świecie, powoli staje się jego gospodarzem. A o to chodzi, żebyśmy mogli przejąć ster z rąk naszych „dziecięcych iluzji i zranień”. Wtedy ta wędrówka się kończy.
...Upłynęło 30 lat, a ja nadal jestem tym zafascynowany. Ta praca jest moją szczególną pasją, to bardzo mi pomaga. Rzecz jasna, trzeba się dalej uczyć i superwizować czyli poddawać kontrolno-wspierającemu oglądowi swoją praktykę. Co czynię. Nie tak dawno ukończyłem wieloletnie szkolenie z psychoterapii psychoanalitycznej w Warszawie. Stolica zawsze będzie mi się kojarzyć z fantastycznymi ludźmi. Tam są moi wybitni, wspaniali nauczyciele, mądrzy i życzliwi ludzie. Tam mam przyjaciół, których poznałem na licznych stażach, szkoleniach. Razem przechodziliśmy niekiedy trudne, niekiedy imprezowe chwile. To zbliża, konfrontuje, daje się dobrze poznać. W Warszawie spotkałem wielu życzliwych i przyjaznych mi ludzi. W tym sensie to piękne miejsce dla mnie. Ale żyję i pracuję w Inowrocławiu. Tu mam rodzinę, tu mam swoich przyjaciół, kumpli, no i swoją przepiękną pasję: muzykowanie. To inny temat, choć dla mnie równie pasjonujący.
...Mam nadzieję, że przez te 30 lat pracy udało mi się choć trochę pomóc niektórym ludziom „przekierować nieco kurs swojego życia” w lepszą, zdrowszą dla nich stronę. I, jak to mawia Wojciech Mann z „Trójki”: - jak wszystko dobrze się ułoży- będę robić to dalej.
Notował: (X)