Dzieci mówiły tylko o przyjacielu narodu polskiego... Józefie Stalinie. Z kronik przedszkola
Kronikę Przedszkola Pod Zielonym Listkiem w Świerklańcu znaleziono całkiem niedawno. Kilka tomów, pompatycznie opisujących dzieje przedszkola, przepełnionych jest peerelowską propagandą. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że władze przedszkola umyślnie wpajamy dzieciom "jedynie słuszną ideologię". Okazuje się jednak, że było to zwykłe szyderstwo z władz PRL.
Propaganda w peerelowskiej Polsce obecna była na każdym kroku. Kult wodza, przyjaźni polsko-radzieckiej czy wyższości socjalizmu nad kapitalizmem pokazywano na plakatach, śpiewano w piosenkach, przedstawiano w filmach i serialach. Propaganda trafiała - jak się okazuje - nawet do najmłodszych.
Kilka lat temu pracownicy przedszkola w Świerklańcu (powiat tarnogórski) znaleźli w piwnicach budynku kilka starych, grubych tomów. Okazało się, że jest to kronika świerklanieckiej placówki, która była pisana w latach 1953 - 1963. Nie był to jednak bezrefleksyjny zapis wydarzeń i uroczystości, które odbywały się w przedszkolu. Na praktycznie każdej karcie tej niezwykłej kroniki znajdziemy typową dla PRL pompatyczną propagandę, opatrzoną obrazkami. Była ona jednak celowa.
Siostrę odsunęli, to się z nich śmiała
Zacznijmy od historii Przedszkola Pod Zielonym Listkiem. Tzw. ochronka w Świerklańcu było utrzymywane przez rodzinę Henckel von Donnersmarck i służyła już przed I wojną światową głównie rodzinom jej urzędników. Prowadziły je siostry boromeuszki, które w roku 1890 sprowadziła do Świerklańca hrabina Katarzyna Henckel von Donnersmarck. Zaangażowane przez hrabinę siostry miały prowadzić powołany przez nią zakład dobroczynny obejmujący przytułek dla starców oraz ochronkę dla dzieci w wieku przedszkolnym wyznania katolickiego.
Rok od przybycia sióstr do Świerklańca pod ich opieką znajdowało się już 40 dzieci. W okresie międzywojennym ochronkę prowadzono w języku polskim i niemieckim, a dzieci początkowo chodziły razem. W latach trzydziestych stworzono osobne grupy: polską i niemiecką. Zajęcia odbywały się na przemian dla obu grup po tygodniu – raz do obiadu, raz po obiedzie. Każda z grup liczyła do 50 dzieci.
Po przejściu frontu w roku 1945 mieszkańcy Świerklańca dążyli do jak najszybszego reaktywowania szkoły i przedszkola. Zabiegał o to zwłaszcza kierownik szkoły Edward Sadło oraz siostra Benigna – Agnieszka Gołąbek. To właśnie ona była inicjatorką otwarcia przedszkola w Świerklańcu, co nastąpiło 10 lutego 1945 roku.
Świerklanieckie przedszkole było pierwszym polskim przedszkolem otwartym po wojnie w powiecie tarnogórskim. Siostra Benigna została pierwszą kierowniczką tej placówki. Pełniła tę funkcję do końca sierpnia 1949 roku, kiedy została odwołana przez Inspektorat Szkolny w Tarnowskich Górach, w myśl nowych zarządzeń dotyczących laicyzacji państwowych przedszkoli. Do pomocy w prowadzeniu przedszkola siostra Benigna zaangażowała wychowawczynię - Łucję Michalską.
Dzieci cały dzień mówiły tylko o wodzu i przyjacielu narodu polskiego
- Siostra Benigna świadomie nie zrezygnowała z prowadzenia zajęć w przedszkolu. To ona była autorką większości wpisów w kronice, które również były świadomie pisane w takim a nie innym stylu. Dzięki nim, chciała się przypodobać, niechętnej środowiskom kościelnym władzy. Bliskość przedszkola i zakonu się jej nie podobała - mówi Alicja Wróbel, obecna dyrektorka przedszkola w Świerklańcu.
Pierwsze wpisy w przedszkolnej kronice pojawiły się w 1953 roku. Właśnie wtedy zmarł Józef Stalin i wydarzenie to zostało mocno zaakcentowane w opisanych dziejach przedszkola. Właśnie tam czytamy, że "[...] cały naród okrył się żałobą na wieść o śmierci Generalissimusa J. Stalina. Przez cały czas żałoby dzieci mówiły tylko o Wodzu i Przyjacielu narodu polskiego. W dniu pogrzebu, kiedy wszystkie prawie narody czciły pamięć zmarłego, dzieci zebrane w sali, stawały w kole na 3 minuty, aby w ten sposób łączyć się z wszystkimi ludźmi pracy. [...] Śmierć Józefa Stalina na zawsze pozostanie w pamięci wszystkich dzieci naszego przedszkola".
W kronice czytamy też jak dzieci uczestniczyły w uroczystościach nieznanych dzisiejszym przedszkolakom. Były to na przykład Uroczystość Zakończenia Miesiąca Przyjaźni Polsko – Radzieckiej, Święto Pracy, Dzień Żołnierza. W przedszkolu świętowano urodziny Józefa Stalina i Bolesława Bieruta. Ważną uroczystością, obchodzoną każdego roku, był Dzień Górnika, Dzień Nauczyciela czy też Dzień Kobiet. W okresie Bożego Narodzenia nie urządzano Wigilii i jasełek, ale Uroczystość Choinki Noworocznej, a zamiast Mikołaja dzieci odwiedzał Dziadek Mróz. W kronice przeczytać można o choince „jako symbolu braterstwa i pokoju”, która przystrojona była w wykonane przez dzieci gołąbki pokoju – „o nich dzieci deklamowały wiersze i śpiewały piosenki, jak i o samym drzewku”.
Dzieci i tak tego nie czytały
W kronice przy wszelkich okazjach wtrącało się słowa o "przodownikach pracy" albo "terminowym" wykonaniu przygotowań (na przykład przed kolejnymi ważnymi uroczystościami). Jak mówi Alicja Wróbel, wpisy z kroniki do samych dzieci nie trafiały. Były pisane zbyt trudnym dla nich językiem.
- Dziś dzieci znają takie słowo jak: prezydent, premier a nawet król. Mają jakieś skojarzenia i nawet jeśli staramy się im to wytłumaczyć, używamy najprostszych możliwych słów a nie takich, jakie zostały użyte w naszej kronice - wyjaśnia dyrektorka. - Akcenty polityczne i tak są dla dzieci za trudne do zrozumienia. Dla nas kronika jest świetną lekcją historii, o ile zna się kontekst jej napisania - dodaje.