Dziadek do bicia, czyli hejtowanie Marszałka Józefa Piłsudskiego
Czy Rafałowi Ziemkiewiczowi udało się zdemaskować i zdemitologizować Dziadka, czy też Marszałka to będzie kolejne zza grobu zwycięstwo? - Przemysław Waingertner o nowej książce znanego publicysty
Rafał Ziemkiewicz... i wszystko jasne. Słowa jednego z bohaterów filmowego „Kilera” trafnie oddają los bohaterów tekstów błyskotliwego i znanego z bezkompromisowych sądów publicysty - chwalony odetchnie z ulgą, skrytykowany długo będzie lizał rany. A co z tymi, którzy opuścili już ten padół? Tym razem na celowniku RAZ-a znalazł się sam Józef Piłsudski. Czy Ziemkiewiczowi udało się zdemaskować i zdemitologizować Dziadka, czy też Marszałka to będzie kolejne zza grobu zwycięstwo?
Na początku gorzka, ale i budująca refleksja - na przekór ćwierćwiekowym zabiegom włodarzy III RP, konsekwentnie odcinającym humanistyce finansową kroplówkę, środowisko polskich dziejopisów cechowych i pasjonatów-amatorów Klio spoza cechu wykazało nadspodziewaną witalność i zainspirowało wiele debat, które spotkały się ze znacznym zainteresowaniem czytelników historycznej literatury - a krzyżem, jaki dźwiga historyk są nie tylko badania, lecz właśnie snucie współczesnym edukacyjnej, pouczającej i przestrzegającej gdy trzeba opowieści o przeszłości (krzyżem, gdyż towarzyszy mu świadomość, jak niewielu udało się, jak dotąd pouczyć i przestrzec). Jedna z tych dyskusji publicznych związana jest z książkami Piotra Zychowicza i Rafała Ziemkiewicza, dotyczącymi tragicznych losów Rzeczypospolitej w minionym stuleciu. Obaj - pierwszy w pozycjach „Pakt Ribbentrop-Beck, Obłęd’44” i „Opcja niemiecka”, drugi w książkowym eseju „Jakie piękne samobójstwo” - w imię tzw. realistycznej polityki nie pozostawili na włodarzach państwa polskiego w XX w. przysłowiowej suchej nitki. Zarzucili im lekkomyślne odrzucenie w roku 1939 oferty podporządkowania się III Rzeszy i zawarcie egzotycznego sojuszu z Anglią i Francją, podjęcie katastrofalnej w skutkach decyzji o akcji Burza i Powstaniu Warszawskim, wreszcie odrzucenie pomysłu powrześniowej kolaboracji z Niemcami, mającej ograniczyć okupacyjny terror. Większość historyków zdecydowanie ich skrytykowała. Lista zarzutów, stawianych przez nich Zychowiczowi i Ziemkiewiczowi jest długa: od zajmowania się nienaukową historią alternatywną, czyli czymś czego nie było; przez selektywne dobieranie jedynie tych faktów, które przemawiają za atrakcyjnością alternatywnych scenariuszy historycznych; aż po gloryfikowanie niemoralnej postawy, mającej wyrażać się uznaniem za możliwe porozumienia z Niemcami Hitlera. Seria poczytnych książek oraz podsycana nimi publicystyczna wrzawa zdawały się świadczyć, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko sezonową sensacją - może nawet narodzinami trendu poważnej rewizji historycznych ocen. Miałby się on opierać na chłodnej krytyce poczynań naszych antenatów, podejmowanych co prawda w imię szczytnych haseł niepodległości, wierności sojuszom, obrony honoru itp. itd., lecz bez racjonalnego obrachunku sił (jak to ujął mickiewiczowski Sędzia: Szlachta na koń siędzie, ja z synowcem na czele i jakoś to będzie). Trudno jednak nie zauważyć, iż cios intencji poważnego potraktowania tego zjawiska zadali sami jego pekursorzy, obierając jako - nomen omen - dziadka do bicia Józefa Piłsudskiego - najpierw Zychowicz w książce „Pakt Piłsudski-Lenin” (z licznymi błędami faktograficznymi, przemilczeniami i całym workiem tendencyjnych argumentów), a obecnie Ziemkiewicz w „Złowrogim ceniu Marszałka”.
Autor, który niedawno określił się jednoznacznie tytułem jednej ze swoich pozycji „Myśli nowoczesnego endeka”, tym razem sformatował swą narrację zgodnie z dość prostym przepisem, jednoznacznie zarysowując jej negatywnych (Komendant i piłsudczycy) i pozytywnych (Dmowski i narodowcy) bohaterów. Szwarccharaktery na czele z Piłsudskim odpowiadać miały za terrorystyczne akcje rewolucji 1905 r., planowane bez przejmowania się przypadkowymi ofiarami; rozbijanie wielu inicjatyw politycznych w imię despotycznych ambicji Piłsudskiego; bezmyślną akcję strzelecką i legionową, która wobec wielomilionowych armii zmagających się w Wielkiej Wojnie była tylko marnotrawieniem polskiej krwi, a nie mogła w żaden sposób doprowadzić do odzyskania przez Polskę niepodległości; niszczenie idei demokratycznej i republikańskiej w Drugiej Rzeczypospolitej; wreszcie antykonstytucyjny przewrót z 1926 r. oraz będące jego następstwem represje wobec antysanacyjnej opozycji i społeczeństwa, podzielenie Polaków, przejęcie władzy przez niekompetentną klikę; szybką etatyzację gospodarki, przegraną w wojnie obronnej 1939 r.; wreszcie stworzenie szkodliwej dla polskiej mentalności narodowej i racjonalnej polityki legendy genialnego Wodza Narodu. Pod każdym względem Dmowski i narodowcy mają przy tym niepochlebnym konterfekcie stanowić przeciwieństwo Marszałka i piłsudczyków, podejmując tytaniczną pozytywistyczną prace nad cywilizacyjnym awansem narodu pod zaborami; przedkładając mądrą dyplomację nad szafowaniem polską krwią w latach I wojny światowej; budując własny obóz i Polskę zgodnie z tradycyjnymi (polskimi!) ideami republikanizmu, demokratyzmu i wolnej przedsiębiorczości w ekonomii; wreszcie odżegnując się od przemocy w polityce. Tyle tylko, że po pierwsze - ideę walki zbrojnej o niepodległość głosiła też część narodowców, skupiona w jgo organizacjach młodzieżowych, chłopskich i robotnicznych, a zajęcie przez Dmowskiego w początkach XX w. prorosyjskiego i antypowstańczego stanowiska ogołociło z nich obóz, który powrócił do punktu wyjścia sprzed trzech dekad. Po drugie - Legiony dla Piłsudskiego miały być tylko symbolem polskiego czynu zbrojnego (sam ograniczał do nich werbunek), tym niemniej ich bohaterska postawa w bitwie pod Kostiuchnówką spowodowała zapowiedź państw centralnych utworzenia Królestwa Polskiego, a to dopiero umiędzynarodowiło sprawę polską w Wielkiej Wojnie i „odblokowało” aktywność ententy, czyli sojuszników Dmowskiego w tej sprawie. Po trzecie - trudno uznać za dowód konstytucyjnego legalizmu, republikanizmu i demokratyzmu narodowców ich ataki na prezydenta Narutowicza, gloryfikowanie Mussoliniego, wreszcie autorytarne idee i fizyczne ataki na Żydów Obozu Wielkiej Polski i „Falangi”. Po czwarte - etatyzacja gospodarki po Wielkim Kryzysie (który miał dowodzić jałowości liberalizmu) stała się dominującym trendem nie tylko w programach polskich stronnictw, ale także działaniach wielu rządów i to po obydwu stronach Atlantyku. Wreszcie wszyscy oskarżający piłsudczyków i ich Wodza o złe dyplomatyczne i militarne przygotowanie Polski do wojny, powinni pamiętać, że weszliśmy w nią sprzymierzeni byliśmy z największymi ówcześnie politycznymi, wojskowymi i gospodarczymi potęgami świata (jak się niestety okazało również rządzonymi w 1939 r. przez politycznych głupców-kunktatorów, za których ich narody zapłaciły całymi latami wojny), a nasza armia - należąca do grupy kilku najsilniejszych (!) na kontynencie przegrała w starciu z dwiema najpotężniejszymi na świecie.
Powyższe opinie na temat Marszałka, choć łatwe do sfalsyfikowania w konfrontacji z faktami, można jeszcze złożyć na karb prawa krewkiego publicysty do faworyzowania kontrowersyjnych, prowokujących ocen. Nie da się jednak tak ulgowo potraktować przekłamań, insynuacji i po prostu złośliwych uwag - oczywiście zawsze pod adresem Piłsudskiego i na niekorzyść jego legendy - od których aż gęsto w książce, a z których wątpliwych podstaw kto jak kto, ale erudyta (bez cienia złośliwości!) Ziemkiewicz musi zdawać sobie sprawę. Rzekomy romans Piłsudskiego z doktor Lewicką nie był faktem (s. 89), a jedynie plotką, negowaną zresztą przez skądinąd krytycznych wobec Marszałka historyków. Pojęcie Cud na Wisłą nie zostało stworzone by uczcić Piłsudskiego jako zwycięzcę wojny 1920 r. przez porównanie Jego triumfu do francuskiego Cudu nad Marną z lat Wielkiej Wojny, lecz odwrotnie - ukute przez publicystów endeckich, dla pomniejszenia udziału Wodza Naczelnego w pogromie Sowietów przez wskazanie na niewytłumaczalny, nadprzyrodzony charakter tego wojennego sukcesu (s. 280). Można też wiele powiedzieć o rządach Piłsudskiego i jego następców, ale na pewno nie to, że „staczały się w kierunku faszyzmu” (s. 390), no chyba że traktuje się jako autorytety nadwornych historyków Bieruta z lat pięćdziesiątych. Bardziej łowcy sensacji z brukowca niż utalentowanemu publicyście - a tak traktuję RAZ-a - przystoi także potwarz, iż przyczyną wybuchów gniewu Piłsudskiego mogła być zaawansowana choroba weneryczna (s. 409-410). Wątpliwym wkładem autora do historiografii jest wreszcie hipoteza, iż wojskowy następca Marszałka - Śmigły-Rydz - zaprojektował strukturę polskiej armii przed wrześniem 1939 r., wiedziony rzekomo myślą o wielce prawdopodobnym, błyskawicznym przeniesieniu zmagań na teren Niemiec i dlatego właśnie przegrał polską wojnę obronną (s. 427). I jeszcze jeden drobna, acz znamienna egzemplifikacja jak totalna krytyka wiedzie w ślepą uliczkę śmieszności. Rafał Ziemkiewicz - wytaczając ciężką artylerię przeciwko wróblowi - dostrzega koronny dowód bałwochwalczego stosunku rodaków do Piłsudskiego nawet w powszechnym uznaniu, iż ten wypowiedział w 1918 r. pod adresem radykalnego gabinetu socjalisty Daszyńskiego, utrudniającego u zarania niepodległości swą jednoznaczną lewicowością ideę międzypartyjnego porozumienia, słynne słowa: Wam kury szczać prowadzać, nie politykę robić. Dowodzi, iż ponieważ czynność taka nie istnieje, Marszałek miał użyć litewskiego określenia szczupić, czyli macać, sprawdzać płeć drobiu - lecz przecież żaden z zauroczonych mitem Komendanta nie śmiał, zdaniem RAZ-a nawet w tak nieistotnej w sumie sprawie świętkradczo zmienić błędną wersję wypowiedzi. Czy Ziemkiewicz naprawdę nie dostrzegł ironii i sarkazmu w złośliwej propozycji Marszałka? Sugestii, że Daszyński i jego towarzysze jako politycy po prostu są do niczego (gdyż kur szczać po prostu się nie wyprowadza), a już z pewnością nie powinni imać się polityki?
Po przeczytaniu nowej książki Rafała Ziemkiewicza, w której wrze od emocji Autora (choć on sam przedstawia się zawsze chętnie jako zwolennik zimnej, wyrachowanej polityki realnej), przewrotnie nie sposób odmówić trafności sentencji, że nadal rządzą Polską dwie trumny - Piłsudskiego i Dmowskiego...