Takimi pieniędzmi, jak w tytule, obracają tytoniowi bossowie, zbijający fortuny na nielegalnych „fajkach”. Polska to dla nich raj, bo ci, którzy wchodzą w lewy biznes, rzadko kończą za kratkami. Zwykle dostają wyrok w zawieszeniu, grzywnę i... ponownie schodzą do podziemia. Rynek tytoniowej lewizny w Polsce wart jest kilkanaście miliardów złotych. Ujawniamy, jak ten biznes działa i kogo kusi.
Najazd kilkudziesięciu funkcjonariuszy służby granicznej na fabrykę, w której 69-letni Bogusław C, tytoniowy boss spod Grójca, produkował nielegalne papierosy, bardzo gospodarza zaskoczył. Współpraca ze służbami celnymi nie była panu C. obca; w jego fabryce działał oficjalny skład podatkowy i odbywała się też legalna produkcja papierosów z akcyzą. Tylko w dzień, bo w nocy pełną parą ruszały cztery linie do produkcji nielegalnych „fajek”. Obsługiwało je 44 zatrudnionych nielegalnie Ukraińców. W ciągu kilku ostatnich lat, gdy nikt „Dziada spod Grójca” (to jego medialna ksywka) nie niepokoił, mógł wyprodukować 35 mln sztuk lewych papierosów. Wpadł, bo wszedł w konszachty z Ormianami, zajmującymi się przemytem i nielegalnym handlem. Straż graniczna miała już przemytników z Armenii na muszce, więc i telefon bossa spod Grójca znalazł się na podsłuchu. 13 kwietnia 2015 r. funkcjonariusze Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej wkroczyli na jego teren.
Poza 33 mln zł gotówki, przechowywanej w zwykłej odzieżowej szafie, celnicy znaleźli u Bogusława C. 2 mln 500 tys. kilogramów nielegalnego tytoniu, warte 1,5 mld złotych, 20,5 mln sztuk papierosów bez polskich znaków skarbowych o szacunkowej wartości ponad 13 mln zł oraz cztery nielegalne linie do ich produkcji. Skarb Państwa
stracił kilkaset mln zł,
z tytułu niezapłaconej akcyzy i podatków.
Tylko od stycznia 2014 r. do stycznia 2015 r., w oparciu o nierzetelne dokumenty (pod pozorem tzw. dostaw wewnątrzwspólnotowych) z prowadzonego przez firmę „L.” składu podatkowego wydano łącznie 311300 kg suszu tytoniowego bez znaków akcyzy oraz 2400000 paczek papierosów
Wkrótce „Dziad spod Grójca” stanie przed sądem, gdzie właśnie trafił 100-stronicowy akt oskarżenia, sporządzony przez Prokuraturę Okręgową w Bydgoszczy. Zarzuty usłyszało 19 oskarżonych. Wszyscy odpowiadają z wolnej stopy, 15 osób chce się dobrowolnie poddać karze. Organizatorzy nielegalnego procederu, zarówno Bogusław C., producent lewych papierosów, jak i Ararat S., Ormianin, stojący na czele zorganizowanej grupy przestępczej, zajmującej się przemytem i dystrybucją nielegalnych wyrobów tytoniowych, nie przyznają się do winy. Bogusław C. twierdzi że postawione mu zarzuty to „jedno wielkie pomówienie”. Zapewnia, że nie wyprodukował na lewo żadnego papierosa. Podejrzewa, że ktoś podszył się pod jego firmę „L” i pod jej nazwą wprowadził do obrotu papierosy, wyprodukowane nielegalnie w innych zakładach. Trudno mu będzie tę tezę obronić, bo biegli powołani przez bydgoską prokuraturę ustalili, że do napisów na gilzach nielegalnych papierosów używano głowicy drukującej, zabezpieczonej w fabryce Bogusława C. Ararat S. też idzie w zaparte i przekonuje śledczych, że podsłuchane rozmowy to żaden dowód, bo on przez telefon
dużo żartuje,
a poza tym często użycza swoją komórkę innym.
W dalszej części artykułu m.in. o tym, gdzie w regionie trafiały nielegalne papierosy
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień