Dźgnął matkę nożem, bo chciał żeby przestała gadać
Przed białostockim Sądem Okręgowym toczy się proces 23-latka, który odpowie za znęcanie się nad matką i być może również za usiłowanie zabójstwa.
Stała się tragedia, przyjdź! - tyle mi powiedział przez telefon ojciec Adriana. Gdy wyszedłem z domu, już wiedziałem, że stało się coś niedobrego - relacjonował przed sądem sąsiad oskarżonego 23-latka z podsuchowolskiej wsi. - Było już ciemno, obok ich domu stały radiowozy, karetka...
Adrian Ś. usłyszał 29 września 2016 r. zarzut uszkodzenia ciała matki. 23-latek trafił nożem w nerw promieniowy jej lewej ręki. Drugi zarzut to znęcanie się. Według prokuratury, podejrzany od pół roku po pijanemu wyzywał kobietę, szarpał, popychał, wyganiał z domu, niszczył sprzęty domowe, żądał pieniędzy na alkohol, grożąc jej śmiercią. Został tymczasowo aresztowany.
Przed białostockim Sądem Okręgowym trwa jego proces. Początkowo miał się toczyć w Sądzie Rejonowym w Sokółce, ale wymiar sprawiedliwości uznał, że mamy tu do czynienia z usiłowaniem zabójstwa, a nie tylko uszkodzeniem ciała. Dlatego sprawę przekazano sądowi wyższej instancji. Już na pierwszej rozprawie sędzia Beata Brysiewicz uprzedziła o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu.
W śledztwie Ś. przyznawał się do winy. Ale gdy pierwszy raz stanął przed Sądem Okręgowym w Białymstoku, nie przyznał się, nie chciał składać wyjaśnień, nie odpowiadał na pytania. Poprzednich swoich słów 23-latek nie potwierdzał mówiąc, że... nie pamięta, żeby tak mówił.
Przed sądem trudne zadanie, bowiem bezpośredni świadkowie, czyli rodzice, skorzystali z prawa do odmowy zeznań. To samo zrobiły dwie siostry oskarżonego.
Teraz trwają przesłuchania świadków, którzy mogą coś wnieść do tej sprawy. Wszyscy twierdzą, że tamtego tragicznego wieczoru zarówno ojciec, jak i matka, wskazywali syna jako sprawcę zdarzenia.
Wieczór jak z horroru
Chłopak już wcześniej miał problemy z prawem, między innymi za posiadanie narkotyków. Wśród lokalnej społeczności mówi się, że zażywał też dopalacze i tamtego tragicznego dnia również mógł być pod ich wpływem. Zresztą, z relacji policjantów wynika, że nawet sam ojciec oskarżonego napomknął, że syn mógł być wtedy pod wpływem jakiś środków odurzających.
23-latek kilka razy był na detoksie alkoholowym. Trzy razy rozpoczynał leczenie uzależnienia w szpitalu w Choroszczy. Dwie terapie ukończył, z trzeciej uciekł. Mówił, że dobrze żył z mamą, gdy nie pił. Wszystko zmieniało się, gdy nie trzeźwiał.
Tamtego dramatycznego wieczoru doszło do awantury. Adrian tuż po zatrzymaniu mówił, że pokłócił się z mamą o picie. Miała krzyczeć do niego, gdy ten jadł coś w kuchni, więc zdenerwowany poszedł do swego pokoju. Tam widział... istoty poruszające się po ścianach, miał delirkę. Był wściekły, że mama przez cały czas coś do niego mówiła. Chciał, żeby się uciszyła. Chwycił więc kuchenny nóż i zaczął godzić ją w plecy.
- Jego ojciec mi mówił, że usłyszał krzyki, więc pobiegł zobaczyć, co się dzieje. To on wyrwał Adrianowi nóż, widząc, że atakuje nim matkę - zeznawał na jednym z ostatnich posiedzeń sądu sąsiad oskarżonego.
Po tym wszystkim chłopak wybiegł z domu. Ten moment zauważyli przypadkowi świadkowie, którzy akurat byli w okolicy. Dwóch mężczyzn zabłądziło, chcieli zapytać kogoś o drogę. Gdy zatrzymali się przed posesją Ś., zauważyli skuloną na ławce kobietę.
- Podeszliśmy do niej, powiedziała nam, że gospodarz zaraz wyjdzie. Wokół niej była już kałuża krwi. A ona wydawała się być coraz bardziej zamroczona. Zdążyła nam tylko powiedzieć, że syn godził ją nożem. Potwierdził to jej mąż, który wyszedł z domu. Baliśmy się ją dotykać, by nie zrobić krzywdy. Okryliśmy kocem i cały czas mówiliśmy do niej, by nie straciła przytomności przed przybyciem ratowników - wspominali przed sądem świadkowie. To oni wezwali policję i zajęli się tracącą świadomość kobietą aż do przyjazdu pogotowia.
Adrian został ujęty kilkadziesiąt godzin po zdarzeniu. Ukrywał się w opuszczonych budynkach i w lesie. Chcąc zmylić szukających go policjantów, rozrzucał swoje ubrania w różnych miejscach. Był nawet w domu, by się przebrać. Natknął się na ojca, który prosił go, by sam zgłosił się na policję. Nie chciał. Ale jak sam przyznaje, dał się w końcu złapać, bo miał dość koczowania w lesie.
Przez to, że od zdarzenia do zatrzymania minęło wiele godzin, nie wiadomo, czy Adrian w chwili zadawania ciosów matce był odurzony narkotykami. Na pewno był pod wpływem alkoholu, bo to sam potwierdził. Pewne jest też to, że w jego domu do awantur dochodziło już wcześniej. Kilka razy interweniowała policja. Rodzice skarżyli się na jego lenistwo, na ciągłe wszczynanie kłótni, niszczenie sprzętów domowych, zakłócanie ciszy nocnej.
To ja jestem ofiarą mamy
Adrian z kolei zarzucał im, że zabierają mu... komputer, a nawet to, że matka znęca się nad nim. Na jednym z przesłuchań po zatrzymaniu mówił, że ma dowody na to w postaci filmów. Z jego relacji wynika, że matka miała szarpać go za ubranie i zabierać mu jedzenie.
Świadkowie jednak nie potwierdzają tych słów. Nikt nie słyszał odgłosów awantur w domu S., nikt też nie zauważył śladów pobicia ani u matki chłopaka, ani u niego. Jeden ze uczestników procesu przyznał tylko, że czasami ojciec oskarżonego skarżył się na syna, że ten nie chce pracować i że ma problemy z prawem.
- Nawet jeśli były tam jakieś kłótnie, to takie jak w każdym domu. O innych nic nie wiem. Wobec mnie Adrian zawsze był miły i uprzejmy. Lubię go - mówił jego sąsiad.
Jeden z policjantów, który był tego wieczoru na miejscu zdarzenia, bez ogródek przed sądem stwierdził, że to, co zrobił Adrian, to usiłowanie zabicia mamy. Świadkowie przypominają, że jego ojciec w dniu tragedii mówił, że gdyby nie wyrwał synowi noża, on zabiłby kobietę. Jednak oskarżyciel na ostatnim posiedzeniu sądu zauważył, że należy jeszcze raz dokładnie sprawdzić, czy siła zadawanych ciosów oraz ich głębokość mogły doprowadzić do śmierci pokrzywdzonej.
Najbliżsi Adriana nie pojawiają się w sądzie. Na sali rozpraw byli raz, na rozpoczęciu procesu. Szybko ją jednak opuścili, zanim przewodnicząca odczytała słowa ich syna, które wypowiadał w trakcie przesłuchań po zatrzymaniu. Wynika z nich, że Adrian mówił najpierw, że żałuje tego co zrobił, że chce przeprosić rodziców i że gdyby mógł cofnąć czas, nie zrobiłby tego ponownie. Potem jednak prostował, że niczego nie żałuje.
Opuszczając salę rozpraw, chciał zbliżyć się do mamy. Nie pozwolili mu na to wyprowadzający go funkcjonariusze.
Na ostatnią rozprawę, która odbyła się w minioną środę, miały być przygotowane opinie biegłych psychiatrów i psychologów. Nie zostały one jednak odczytane. Na podstawie wniosków końcowych z tychże opinii przewodnicząca składu sędziowskiego stwierdziła, że chłopak zostanie poddany obserwacji psychiatrycznej, na razie na okres 3 tygodni. Dopiero po niej sąd zdecyduje, co dalej z tymczasowo aresztowanym młodym mężczyzną.