Dyrektor galerii Arsenał Piotr Bernatowicz odpiera zarzuty
Piotr Bernatowicz wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Arsenału. Wybór spotkał się w z falą krytyki środowisk twórczych. O tym, kto zostanie dyrektorem placówki zdecyduje Jacek Jaśkowiak.
„Jak dumny transatlantyk płynie niezmąconym kursem przez ocean współczesnej sztuki”. O której polskiej galerii krytyk Piotr Sarzyński powiedział te słowa?
O Arsenale w Białymstoku.
Dlaczego nie o Arsenale w Poznaniu?
Ponieważ o poznańskim Arsenale, który również znalazł się w rankingu „Polityki”, napisano, że realizowaliśmy program w oderwaniu od potężnego, mainstreamowego nurtu. Piotr Sarzyński wyróżnił nas za oryginalny program, za wystawy, których nie można byłoby zobaczyć w innych galeriach.
Poznański Arsenał znalazł się dopiero na 18. miejscu, za galeriami w Zielonej Górze czy Opolu. Nie martwi to Pana?
Przede wszystkim Galeria Miejska „Arsenał” pojawiła się w rankingu po raz pierwszy od wielu lat, jako nowość na liście. Zresztą zdziwiło mnie, że tak pochlebny opis działalności Galerii został skojarzony akurat z tym miejscem. Z tego co pamiętam galerie w Zielonej Górze i Opolu wraz z paroma innymi galeriami Piotr Sarzyński postanowił pozycjonować i oceniać łącznie, co też może świadczyć o ich pewnym – dla świata sztuki niekorzystnym – rysie braku oryginalności. Z tekstu wynika, że w innych galeriach można zobaczyć tych samych mainstreamowych artystów, a w Poznaniu twórców zupełnie innych.
Zazwyczaj tych, którzy są bliscy Pana światopoglądowi? Czy publiczna instytucja kultury powinna być miejscem wyrażania poglądów wyłącznie dyrektora?
W budowaniu programu Galerii nie posługuję się kluczem ideologicznym. Pokazujemy dobrych artystów. Takim artystą jest np. Marek Sobczyk – wręcz manifestujący sympatię do lewicowej partii Razem - którego wystawę organizowaliśmy wspólnie z warszawską Zachętą w maju ubiegłego roku. Współpracowało się nam doskonale, bo to znakomity artysta.
Zarzutem środowisk twórczych wobec Pana jest brak umiejętności wykorzystania potencjału młodych artystów stąd. Dlaczego szuka Pan ciekawych tematów poza Poznaniem?
To nieprawdziwa opinia. Młodzi poznańscy twórcy często pojawiają się w Arsenale. Ostatnio Tobias Winterhagen z UAP znakomitą wystawą „O piękna niepełnosprawności” mówił o osobach wykluczanych w różny sposób przez niepełnosprawność. Wcześniej odbyła się wystawa prac studentów Otwartej Pracowni Interpretacji Sztuki profesora Rafała Łubowskiego z Wydziału Edukacji Artystycznej UAP, którego dziekanem jest profesor UAP Izabela Kowalczyk. Arsenał zdecydowanie docenia młodych artystów. Z kolei niezależne środowisko poznańskie prezentowała wystawa „PozaPoznaniem”.
Jednak 76 młodych twórców związanych z Poznaniem twierdzi inaczej i wysłało do prezydenta list przeciwko Pana kandydaturze. Nie mają racji, kiedy mówią, że ma Pan problem z dialogiem?
Nie czuję bym był z tymi osobami w konflikcie. Jestem gotowy na dialog i otwarty na różne postawy.
Sygnatariusze listu ocenili poziom merytoryczny i artystyczny galerii jako mierny. Tacy Twórcy jak Franciszek Orłowski, Honza Zamojski, Radek Szlaga, Aleksandra Ska nie mają racji?
To ich opinia. Są też zupełnie inne opinie. Profesor Jarosław Kozłowski - autorytet, gdy chodzi o sztukę współczesną – ocenia ją pozytywnie akcentując przede wszystkim otwartość na różne rodzaje sztuki współczesnej, a co za tym idzie różnorodny program Galerii. Pozytywnie opiniuje Galerię także Związek Polskich Artystów Plastyków - najstarszy i największy związek zrzeszający artystów wizualnych. Również Z Honzą Zamojskim, jako projektantem współpracowaliśmy w związku z wydawaną przez Galerię książką Sebastiana Frąckiewicza „Żeby było ładnie. Rozmowy o boomie i kryzysie street artu w Polsce”. Honza zrobił dobry projekt, a książka była sukcesem.
Mimo wszystko pojawiają się opinie, że Arsenał pod Pana kierownictwem rozmija się z drogą, jaką idzie sztuka współczesna, że doprowadził Pan do marginalizacji tej galerii na mapie wystawienniczej w kraju.
Są bezzasadne. Przed chwilą mówiliśmy, że Arsenał wrócił w tym roku na listę najważniejszych galerii współczesnych w kraju. Nie tylko nie zniknęliśmy, ale wręcz wróciliśmy na tę mapę.
Dekadę temu Poznań był na 5. i 6. miejscu.
Niestety potem zniknął w ogóle. Boleję nad tym, ale ja realizuję swój program zaledwie od dwóch lat. I już wróciliśmy do rankingu, a frekwencja w ciągu tych dwóch lat wzrosła o ponad 100 procent! Jestem pewien, że niebawem będziemy znacznie wyżej.
Jakie ważne dla sztuki współczesnej wystawy odbyły się w Arsenale za Pana kadencji? Niektórzy uważają, że nie było żadnej.
Było wiele ważnych wystaw, począwszy od pierwszych. Wystawa „Bez różu” pokazywała w oryginalnym ujęciu sztukę kobiet i prezentowała prace m.in. Aldony Mickiewicz i Beaty Ewy Białeckiej – artystek będących w ścisłej czołówce najlepszych, współczesnych polskich malarek. Była znakomita kuratorska wystawa „Mój kraj taki piękny. Polski komiks o polskiej rzeczywistości”. Jeszcze w 2015 roku IX Biennale Fotografii, których Arsenał jest głównym organizatorem. 2016 rok zaczęliśmy od głośnej wystawy Ady Karczmarczyk „Bóg i dziewczyna” oraz „U stu-dni islamu” Tomasza Matusewicza. Potem same hity: wystawa Marka Sobczyka, znakomita wystawa Jerzego Kaliny, czołowego przedstawiciela polskiej neoawangardy, którego „Przejście”, zwane też rzeźbą Anonimowego Przechodnia, znalazło się na liście 25 najbardziej kreatywnych pomników świata. Wreszcie monumentalna, prezentująca blisko tysiąc prac, pierwsza retrospektywna wystawa „Co oswaja Ryszard Kaja?”, która bardzo się poznaniakom podobała i której czas ekspozycji przedłużyliśmy na ich prośby. Po drodze wiele wystaw indywidualnych, zbiorowych i przeglądów. Ruszyliśmy z pionierskim w Polsce konkursem „30/30” na najlepszą okładkę płytową danego roku. Głośną wystawą były „Strategie buntu”...
Spotkała się z bardzo negatywnymi opiniami. Po czasie uważa Pan, że powinna pojawić się w takiej formie w Arsenale? Były tam mocne i negatywne określenia odnośnie feministek, gejów. Pan mówił, że wystawa otwiera pole do dialogu, osoby, których dotyczyły wspomniane komentarze uznały, że wystawa przeciwnie, ten dialog zamyka. Usłyszałam określenie, że jest Pan Donaldem Trumpem poznańskiej sztuki, głoszącym swoje prawdy, bez szans na rozmowę.
Z wystawy nadal jestem zadowolony, była wydarzeniem sierpnia na portalu poświęconemu sztuce - O.pl i tamże nominowana do wystawy 2015 roku. Piotr Kosiewski, renomowany krytyk sztuki, nazwał ją najważniejszym wydarzenie ostatnich lat. Na wystawie nie określano negatywnie homoseksualistów, ale piętnowano zjawisko seksualizacji nieletnich.„Strategie Buntu” pokazywały uznany nurt w sztuce, który określa się awangardą konserwatywną. Były tam prace prowokacyjne, ale sztuka powinna też prowokować. Dotychczas mieliśmy takie prace ze strony artystów mainstreamowych, forsujących często wartości lewicowe, np. Doroty Nieznalskiej. Ta wystawa pokazywała inną stronę i była testem tolerancji dla mainstreamu. Po prostu potraktowałem na poważnie słowa wspomnianej Izabeli Kowalczyk, która powiedziała, że demokracja nie jest dla obrażalskich. Nie można wymagać dystansu tylko od jednej strony.
Kiedy Pan ostatnio nawiązał Pan współpracę z artystami z zagranicy?
Ostatnio z Alexandrem Pushkinem, najbardziej znanym artystą, performerem z Białorusi kontestujacym tamtejszą rzeczywistość polityczną. Na Biennale Fotografii pokazywaliśmy prace Marka Collishawa z UK. Pracujemy obecnie nad wystawą prac na papierze we współpracy z Kunstmuseum w Bergische Gladbach w Niemczech i tamtejszym, miejskim Wydziałem Kultury. Współpracujemy też z wieloma zagranicznymi instytucjami w ramach wystaw w Fotoplastykonie. W miniony czwartek dostałem list od Londyńskiego Towarzystwa Stereoskopowego, kierowanego przez Briana Maya, znawcę stereofotografii, gitarzystę zespołu Queen, z wyrazami zaniepokojenia o moje dalsze losy na stanowisku dyrektora. Współpracujemy z nimi i wspólnie rozważaliśmy przyjazd Maya w tym roku. Fotoplastykon, który z perspektywy polskiego mainstreamu traktowany jest pogardliwie, z perspektywy Londynu jest wielką wartością.
Może galeria sztuki współczesnej powinna zadawać trudniejsze pytania, a nie zajmować się fotoplastykonem?
Oczywiście. Fotoplastykon to ważny, ale fragment naszej działalności. Przede wszystkim nasz program wystawienniczy przyciąga publiczność. W ubiegłym roku odwiedziło nas około 45 tysięcy osób (dwa lata wcześnie było to około 17 tysięcy), z czego goście Fotoplastykonu to około 2 tysiące osób.
Pokazujemy, co podkreśla prof. Kozłowski, bardzo różnorodną sztukę, a program Galerii Miejskiej „Arsenał” jest oryginalny, nie nakierowany na łatwe i wtórne prezentowanie wystaw wciąż tych samych artystów.
Poznań to niezależne i wolne miasto, jak przekonuje Pan Prezydent Jacek Jaśkowiak, które stać właśnie na taką niezależną galerię z oryginalnym programem. Dlatego jestem przekonany, że Pan Prezydent uszanuje demokratyczny werdykt powołanej przez niego komisji konkursowej, której decyzją konkurs wygrałem i która rekomendowała mnie na następną kadencję w Arsenale.