PiS chce, by prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie byli wybierani na dwie kadencje. Jednak w Wielkopolsce do wielkich roszad doszło już w 2014 roku. Bez konieczności zmiany prawa.
– Ten pomysł ma podłoże polityczne. PiS jest słabą partią w samorządach, dlatego chce zwiększyć swoje szanse w wyborach prezydentów, wójtów i burmistrzów
– nie ma wątpliwości Mariusz Witczak, poseł PO.
Koniec z układami czy przejęcie samorządów?
W połowie stycznia Jarosław Kaczyński ogłosił, że chciałby wprowadzić dwukadencyjność prezydentów miast, wójtów i burmistrzów. Zmiany miałyby wejść w życie już od najbliższych wyborów samorządowych w 2018 roku, zaś dotychczasowe kadencje miałyby się wliczać w staż danego polityka. To oznacza, że samorządowcy, którzy obecnie pełnią swoją funkcję już przez drugą kadencję, nie mogliby wystartować w kolejnych wyborach.
Pomysł od razu podzielił polityków PiS oraz Platformy Obywatelskiej. Ci pierwsi przekonują, że dzięki temu szansę otrzymaliby ludzie młodzi. – Bez zmiany prawa trudno im się przebić, bo w wielu gminach doszło już do „zasiedzenia” wójtów i burmistrzów – mówi Jan Mosiński, poseł PiS. Politycy tej partii przekonują też, że nowe przepisy rozbiłyby też wszelkie układy lokalnych władz.
– Mówiąc o tym pomyśle, trzeba też brać pod uwagę jego prawdziwy cel, jakim jest przejęcie władzy przez PiS w samorządach
– odpowiada Maria Janyska, poseł PO z Piły. I podkreśla, że chociaż nie jest przeciwniczką ograniczenia kadencji, to w tym przypadku nie to jest najważniejszym celem.
Politycy Platformy podkreślają również, że zmiany nie mogą obowiązywać już od najbliższych wyborów. I dodają, że dotychczasowe kadencje nie powinny się wliczać w stać polityków przed nastepnymi wyborami. – Prawo nie może działać wstecz, bo to jest niezgodne z konstytucją – oburza się Mariusz Witczak.
Marcin Porzucek z PiS odpowiada: – Chcemy, by te zmiany obowiązywały już teraz, ponieważ gdyby miały wejść w życie za kilka lat, to byłyby w praktyce martwe i straciłyby sens.
W Wielkopolsce wiatr zmian już za nami
Chociaż politycy PiS mówią o konieczności dawania szans nowym osobom, przykład Wielkopolski z wyborów samorządowych w 2014 roku, pokazuje, że nawet bez wprowadzania dwukadencyjności można doczekać się wielkich zmian. Przy okazji poprzednich wyborów do zmiany prezydenta doszło w pięciu z siedmiu „prezydenckich” miast w Wielkopolsce.
W Poznaniu władzę objął Jacek Jaśkowiak. Zastąpił on Ryszarda Grobelnego, który pełnił swoją funkcję przez 16 lat. Równie długo w Lesznie rządził Tomasz Malepszy zanim trzy lata temu przegrał z Łukaszem Borowiakiem, który startował z listy komitetu PL18. Po 12 latach do zmiany prezydenta doszło za to w Kaliszu, gdzie wybrany został Grzegorz Sapiński z listy KWW Wspólny Kalisz. Z kolei w Gnieźnie zmiana nastąpiła po ośmiu latach, a nowym prezydentem został Tomasz Budasz z PO. Po jednej kadencji zmieniono za to prezydenta w Ostrowie Wielkopolskim. Tam funkcję objęła Beata Klimek z SLD.
Swoje stanowiska zachowali jedynie prezydent Konina Józef Nowicki z SLD oraz prezydent Piły Piotr Głowski z PO. Obaj zostali wybrani na drugą kadencję, co oznacza, że gdyby zmiany proponowane przez PiS weszły w życie, nie mogliby wystartować w 2018 roku. Sam Józef Nowicki nie widzi problemu w ograniczeniu liczby kadencji pod warunkiem wydłużenia jednej kadencji do pięciu lat oraz... respektowania prawa.
– Ta zmiana powinna być wprowadzona w takim momencie, aby nie było wątpliwości, że przestrzega się zasady, że prawo nie działa wstecz – wyjaśnia prezydent Konina.
Podobną opinię wyraża również Tomasz Budasz, prezydent Gniezna. – Zaakceptowałbym rozwiązanie polegające na skróceniu kadencji wszystkich władz, zarówno parlamentarnych jak i samorządowych, z wydłużeniem ich kadencji do 5 lat. W przeciwnym razie to lokalna społeczność powinna decydować o tym, jak długo włodarz jest na stanowisku – wyjaśnia.
Zupełnie inne stanowisko prezentuje za to Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. Chociaż już kilkukrotnie otwarcie przyznawał, że będzie sprawował swoją funkcję maksymalnie dwie kadencje, mocno krytykuje pomysł PiS.
– Ta propozycja to nic innego jak próba odwrócenia uwagi od nieudolności rządów tej partii. W ten sposób prezes Kaczyński próbuje odwrócić uwagę od bieżącej polityki, gdzie dzieje się naprawdę źle
– opowiada Jacek Jaśkowiak.
Wybory z 2014 roku przyniosły poważne zmiany także wśród wójtów i burmistrzów. Wielu z nich, którzy sprawowali swoje funkcje przez lata, także straciło swoje funkcje. – To pokazuje, że postępuje budowa świadomości obywatelskiej. Życie pokazało, że nowe pokolenie nieskażone dawnymi czasami zachowuje się bardziej racjonalne – komentuje Maria Janyska.
Z kolei Mariusz Witczak dodaje: – W 2014 roku obywatele sami skrócili kadencję niektórym politykom.