Dwugłos: Jacek Nowak i Dariusz Kreszewski o budżecie obywatelskim
Czy budżety obywatelskie, dzięki którym mieszkańcy mogą decydować o nowych inwestycjach, powinny obowiązywać we wszystkich większych miastach?
TAK
Jacek Nowak, przewodniczący rady miasta w Chorzowie (PiS)
Samorząd to nie prezydent i radni, samorząd to wszyscy mieszkańcy gminy. Niestety, w Polsce wciąż jeszcze aktywność mieszkańców i ich poczucie odpowiedzialności za swoje miasta są niewielkie. Wielu obywatelom wydaje się, że ich głos się nie liczy, niczego nie zmieni i nawet nie uczestniczą w wyborach samorządowych. Dlatego każda inicjatywa budująca społeczeństwo obywatelskie, promująca samorządność jest godna wsparcia. W Chorzowie od kilku już lat funkcjonuje „Budżet obywatelski” i z roku na rok cieszy się on coraz większym zainteresowaniem mieszkańców. Wiem też, że kolejne miasta wprowadzają takie formy współdecydowania o wydatkach gminy. Świadczy to o tym, że warto zastanowić się nad obligatoryjnym wprowadzeniem budżetu obywatelskiego we wszystkich gminach.
Budżet obywatelski niesie ze sobą wiele korzyści. Jest to swego rodzaju sposób komunikacji pomiędzy mieszkańcami a ich reprezentantami: radnymi i prezydentem. Już samo zgłaszanie propozycji zadań do realizacji w ramach tego budżetu stanowi sygnał o problemach dzielnicy czy oczekiwaniach mieszkańców. Często mogą to być sprawy z punktu widzenia strategii rozwoju miasta mało istotne i zawsze przegrywałyby one z ważniejszymi priorytetami. Ale jeśli taka średnio czy mało istotna sprawa jest uciążliwa dla dużej liczby osób - może zostać zrealizowana w ramach BO.
Nawet jeśli nie wygra, ale zebrała dużo głosów, to należy się zastanowić, czy nie ująć jej w budżecie (miasta - przyp. red.) na kolejny rok. BO mogą jedynie bać się ci radni i prezydenci, którzy boją się aktywności mieszkańców i uważają, że sami wiedzą najlepiej, na co wydać pieniądze, a „zwykli ludzie” nie znają się na problemach gminy. Ale taka postawa to zaprzeczenie idei samorządności, bo przecież samorząd to my - wszyscy członkowie gminy, a radni są jedynie ich przedstawicielami, którzy nieustannie powinni wsłuchiwać się w głosy płynące ze społeczności.
NIE
Dariusz Kraszewski, koordynator w fundacji Batorego
Moim zdaniem wprowadzenie obowiązkowych budżetów obywatelskich to zły pomysł, ale już zobligowanie gmin do podjęcia uchwały o wyodrębnieniu BO lub nie - to dobre rozwiązanie. Tak dzieje się już w przypadku funduszu sołeckiego - rada gminy do końca marca musi podjąć decyzję czy taki fundusz zostanie wydzielony.
Uważam, że wprowadzenie obowiązkowych budżetów obywatelskich do niczego nie doprowadzi. Po pierwsze będzie to narzucenie czegoś. Po drugie - wcale nie przyczyni się do poprawy jakości tego procesu. Po trzecie - może doprowadzić do tego, że BO będą realizowane gorzej niż źle. To z kolei może przyczynić się do utrwalenia złych nawyków, a w konsekwencji do wypaczenia idei BO.
Z kolei zobligowanie gmin do podjęcia uchwały, czy BO wprowadzić, jest o tyle istotne, że zobowiąże radę gminy do przeprowadzenia na sesji debaty publicznej czy budżet uspołeczniać, a jeśli tak, to w jakim zakresie. Z drugiej strony da to mieszkańcom możliwość wpłynięcia na samorząd, aby ewentualnie takie rozwiązania wprowadzić - jeśli nie w tym roku, to być może przyszłym. Dyskusja na ten temat może przełożyć się na budzenie świadomości i poczucia, że sami możemy decydować o tym, jak nasz samorząd będzie funkcjonował.
Myślę, że takie zapisy mogłyby się znaleźć nie tyle w oddzielnej ustawie, ale np. w ustawie o finansach publicznych. Powinna być tam mowa, że jest coś takiego jak BO, że gminy w drodze uchwały mogą wyodrębniać środki na ten cel, że zadanie wybrane w BO są obowiązkowe do zrealizowania. Nie powinniśmy natomiast zbyt mocno uszczegóławiać trybów i rozwiązań przeprowadzenia BO. Mamy zbyt małe doświadczenie , żeby tworzyć ścisłe ramy. Za jakiś czas - jak najbardziej. Chodzi o uregulowanie minimalnych standardów przeprowadzenia tego procesu, aby samorządy, które je wdrażają, robiły to na jakimś minimum jakościowym.