Minister sprawiedliwości chce sam wybierać prezesów. Będzie też zwierzchnikiem dyrektorów sądów. Czy Prawo i Sprawiedliwość naprawia sądy?
Tak
Szymon Giżyński, poseł PiS
Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że najczęściej do mojego biura poselskiego przychodzą ludzie skrzywdzeni przez sądy. Wyroki złe, niesprawiedliwe, przemieniły ich życie w piekło. Nie jest to zresztą tylko moje doświadczenie, także innych posłów, z każdej partii.
Sądownictwo polskie potrzebuje głębokich reform. Oczekują ich także obywatele, którzy w 2015 roku zaufali PiS i uwierzyli, że tych reform dokonamy.
Znam wielu wspaniałych sędziów; mądrych, uczciwych, godnie wykonujących swój zawód, w poczuciu wielkiej odpowiedzialności, polskich patriotów. Ale nie wszyscy tacy są.
Przekonanie, które zrodziło się na początku transformacji ustrojowej, że środowisko sędziowskie samo się oczyści, okazało się jednym z mitów założycielskich III RP. Takim samym mitem, jak „gruba kreska”, a „wolny rynek wyrówna wszystkie niesprawiedliwości”. Każde środowisko, bez nadzoru i kontroli, popada w puchę i moralne zepsucie.
Wymiar sprawiedliwości musi być transparentny. Ma zostać wprowadzone jawne komputerowe losowanie sędziów do każdej sprawy sądowej. Czy to nie jest mechanizm, który broni interesów obywateli?
Opozycja nie ma racji mówiąc, że proponowane zmiany w sądownictwie naruszą fundamentalne zasady: niezawisłości sędziowskiej i niezależności sądów. Przecież za rządów PO było całkowicie odwrotnie. Był zawarty pewien układ. PO mówiła do sędziów: my dajemy wam prestiż, pieniądze władzę, jeszcze do tego nimb niezawisłości, a w zamian żądamy pomocy, gdy nam się zdarzą jakieś kłopoty, jak choćby w aferze Amber Gold.
PiS bierze odpowiedzialność za państwo i za zmiany w sądownictwie. Chcemy, by wyborcy patrzyli nam na ręce, nie boimy się tego. Minister sprawiedliwości wskaże na stanowiska dyrektorów sądów oraz prezesów ludzi znanych i cenionych w społeczeństwie. Nie awansuje nieuczciwych, za którymi ciągną się skandale.
Nie
Poseł inż. Jerzy Jachnik (Kukiz’ 15), Stowarzyszenie Przeciw Bezprawiu
To nie jest naprawa wymiaru sprawiedliwości, a jedynie dawanie swoich ludzi na stanowiska w sądach. Niczego, bowiem, nie zmienia w pracy samych sędziów. Powiększy się jedynie władza ministra sprawiedliwości, bo zostanie zwierzchnikiem wszystkich sądów.
Wskazuje na to przeprowadzona już nowelizacja ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych, dotycząca podporządkowania ministrowi sprawiedliwości dyrektorów sądów. Minister będzie powoływał i odwoływał dyrektorów oraz ich zastępców. Doprowadzi to do dwuwładzy w sądach i konfliktów, bo żadna firma nie działa dobrze, jak ma dwóch szefów.
Minister sprawiedliwości ma do obsadzenia swoimi ludźmi ponad 400 stanowisk dyrektorskich, nawet w małych sądach, liczących 10-12 sędziów. Gdyby ich dyrektorskie pensje przeznaczył na asystentów sędziów, to starczyłoby pewnie na 800 etatów. A taka zmiana usprawniłaby pracę sędziów, przyspieszyła rozpoznawanie spraw.
Kolejna nowelizacja zmierza do tego, że minister sprawiedliwości ma powoływać prezesów sądów, bez konieczności uzyskania opinii środowiska sędziowskiego. Znów więc chodzi tylko o to, by obsadzić te stanowiska swoimi ludźmi.
Wymiar sprawiedliwości potrzebuje radykalnych i systemowych zmian, a te, które teraz są wprowadzane, świadczą, że resort sprawiedliwości nie przygotował żadnej spójnej reformy. Nie wiemy, na przykład, czy powstaną sędziowie pokoju, czy będą ławy przysięgłych? Nie wiemy, czy wzorem prokuratur regionalnych powstaną w miejsce sądów apelacyjnych właśnie regionalne. Nie wiemy, jak będą wyglądały sędziowskie awanse.
Sądy nie są dla sędziów tylko dla obywateli. Zmiany, proponowane teraz przez rząd, nie oddają sądów społeczeństwu, a jedynie podporządkowują je ministrowi sprawiedliwości. Uważam, że obywatele muszą mieć większy wpływ na kontrolę sędziów, na ich drogę zawodową i awanse.