Czy nazwy kojarzące się z PRL-em powinny zniknąć?
Tak
Przemysław Drabek, bielski radny miejski Prawa i Sprawiedliwości
Zdecydowanie tak. Na początku lat 90. minionego wieku nastąpiła częściowa zmiana nazw ulic, ale proces nie został dokończony. Czas najwyższy, by to zrobić. Minęło ponad 25 lat od tamtych chwil i powinniśmy mówić wprost, że PRL to nie był czas kolorowych i uśmiechniętych marszów i pochodów, ale czas niszczenia narodu polskiego, łamania kręgosłupów. To były tysiące ofiar, setki tysięcy ludzi o złamanych życiorysach, kraj gospodarczo wyniszczony. Nie możemy udawać, że historia wyglądała inaczej. Niektóre osoby mogą wspominać ten czas miło i to jest naturalne, bo byli młodsi, ale nie możemy zapomnieć, co było istotą tamtych czasów, czyli przemoc i niszczenie narodu.
Na początku lat 90. tysiące ulic zostało przemianowanych, np. mieliśmy Dzierżyńskiego w Bielsku-Białej i już nie mamy. Wtedy udało się to zrobić i wszyscy uznali, że było to właściwe, więc teraz to już jest tylko kosmetyka i dokończenie procesu, który być może został przez przypadek niedokończony. W momencie, kiedy chcemy nadawać nowe nazwy ulicom i rondom, trzeba w jasny i czytelny sposób postawić sobie to niezwykle istotne pytanie: jeżeli osoby były tak mocno związane z aparatem komunistycznym, to czy należy te nazwiska nawet proponować.
Jeśli ktoś ma potrzebę upamiętnienia dyrektora Dziopaka (twórca i wieloletni dyrektor Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej - przyp. red.) jako dobrego menedżera, to może ufundować pamiątkową tablicę w fabryce. W sprawie dyrektora Dziopaka wypowiedział się Instytut Pamięci Narodowej i trudno się z nim nie zgodzić. Są powołane odpowiednie instytucje, które w momentach niepewności potrafią pokazać, jaką decyzję należy podjąć.
Nie
Grażyna Staniszewska, Towarzystwo Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia
Ulice Lenina, Koniewa i Greczki należało zmienić jak najprędzej i tak w Bielsku-Białej się stało. Dlaczego należało zmienić? Bo to był symbol zniewolenia, ale w ówczesnym szale zmieniania nazw była też dyskusja wokół ulicy Czerwonej, a potem się okazało, że nazwa pochodzi od cegielni, która tam funkcjonowała. To już była lekka przesada. Uważam, że jeśli nazwa jest symbolem zniewolenia naszego państwa lub kojarzy się ze skończonym draniem z poprzedniego ustroju, to należy ją zmienić. Jeśli jednak ktoś był działaczem gospodarczym, nauczycielem, naukowcem, to nie powinniśmy przesadzać.
Dlatego powinno się nazwać bielskie rondo imieniem Ryszarda Dziopaka. Był to ważny działacz gospodarczy, kierowana przez niego Fabryka Samochodów Małolitrażowych zmieniła bardzo charakter Bielska-Białej. On sprawnie organizował tę fabrykę, a innych możliwości zawodowego spełnienia w ówczesnej Polsce nie miał. Sprawnie nią zarządzał i potrafił współpracować z różnymi środowiskami, między innymi z Solidarnością. Wszyscy działacze Solidarności, jak pamiętam, wypowiadali się o Dziopaku wyłącznie pozytywnie.
W tamtych czasach, jeśli ktoś chciał cokolwiek większego robić, musiał należeć do PZPR. Byli więc tacy, którzy zachowywali się wówczas po świńsku, gnębili ludzi i robili na tym tylko prywatny majątek i kariery. I byli tacy jak Dziopak, którzy próbowali z wszystkimi współpracować. Myślę, że z tych powodów, iż zachowywał się przyzwoicie, jest twórcą największego wówczas zakładu pracy w Bielsku-Białej, swoje miejsce w historii regionu ma, więc dlaczego nie miałby mieć ronda swojego imienia.
Zresztą ci nowi bohaterowie wielokrotnie nie są lepsi od tamtych.