Dwieście starych fotografii w albumie "Polska przedwojenna"
Te fotografie to sentymentalna, a nawet bardzo sentymentalna podróż w czasie - mówi Andrzej Barecki - projektant graficzny albumu „Polska przedwojenna”.
Dlaczego przedwojenne fotografie tak nas zachwycają?
Bo dziś nikt już takich nie robi. Same realia fotografowania były w tamtych czasach inne. Fotograf - jak można to zobaczyć na przykład w starych filmach - przystępując do pracy, ustawiał na drewnianym trójnogu nieporęczny aparat miechowy przypominający skrzynkę. Następnie w środku umieszczał szklaną płytę nasączoną światłoczułym roztworem jodku sodu. Potem, po naświetleniu, mokrą jeszcze płytkę musiał natychmiast wywołać. Ta technika wymagała od fotografa podręcznego zaplecza w postaci ciemni i zestawu chemikaliów. Żeby zdjęcie wyszło ostre, pozujący nie mogli się ruszyć nawet o milimetr. Jak już byli gotowi - fotograf odsłaniał obiektyw, odliczał do trzech, po czym zasłaniał obiektyw.
Prawdziwa prasowa fotografia zaczęła się dopiero w końcu XIX wieku, gdy nastały pierwsze aparaty z regulowaną migawką, pozwalające wykonywać zdjęcia „z ręki”. Wreszcie, w latach 20. XX wieku, pojawiła się słynna Leica na film małoobrazkowy, o wielkości dzisiejszego aparatu kompaktowego.
Dawni mistrzowie fotografii musieli być nie tylko dobrymi rzemieślnikami. To artyści.
Zawodowcy. Ludzie, którzy potrafili robić zdjęcia i wiedzieli, jaki chcą uzyskać efekt. Ich prace są perfekcyjne pod każdym względem, zarówno kompozycji, jak i światła oraz techniki. Dziś, w dobie, gdy każdy może fotografować, najczęściej telefonem, gdy zdjęcie robi się niejako samo, spotykamy się - w większości - ze zdjęciami bardziej niż amatorskimi, w złym tego słowa znaczeniu.
Im lepszy sprzęt, tym gorsze zdjęcia?
Tak i nie. Dostępność sprzętu bywa często pułapką. Śpiewać każdy może - cytat z piosenki Jerzego Stuhra pasuje tu, jak ulał. Oczywiście, że może, tylko jaki jest tego efekt. Dziś, niestety, każdy może być w dziedzinie fotografowania gwiazdą, wystarczy, że trafi na sensacyjny temat, którym potem żyją media. Nieważne są jakość zdjęcia, kompozycja. Nieważne, czy ktoś umie fotografować.
Degradacja jakości zdjęć postępuje, bo za fotografię biorą się amatorzy.
Wyjątkowe zdjęcia z albumu „Polska przedwojenna” to sentymentalna podróż w czasie.
Nawet bardzo sentymentalna. Wiele z nich pokazuje miejsca, które albo się zmieniły nie do poznania, albo zwyczajnie już nie istnieją. Ludzi spacerujących po ulicach przedwojennych polskich miast - Wilna, Lwowa, Warszawy czy Krakowa, też już nie ma. Ale na tych fotografiach wciąż żyją! Zmienił się też obraz Polski z tamtych lat. Zmieniło się wszystko: architektura, komunikacja, moda. Ta metamorfoza fascynuje nas chyba najbardziej. I jest jeszcze coś, co bezwzględnie zachwyca nas w tamtych zdjęciach. To szlachetność czarno-białej fotografii.
Ludzi spacerujących po ulicach tamtych miast też już nie ma. Ale na fotografiach wciąż żyją!
Zdjęcia z okresu międzywojennego poprzedzają rozdziały „Pod zaborami” i „Droga do niepodległości”.
Edycja jest dwujęzyczna, polska i angielska, uznaliśmy, że dla obcokrajowców niezbędne będzie wprowadzenie.
Ponadto w pierwszym rozdziale prezentujemy najstarsze zachowane fotografie, ukazujące ziemie polskie od połowy XIX wieku.
Początki fotografii ukazuje zdjęcie „Wigilia 1904 w Warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych”. Przy stole słynny malarz Konrad Krzyżanowski, jego koledzy i uczniowie.
To niezwykłe zdjęcie, bo opatrzone odręczną adnotacją opisującą uwiecznione tu osoby. Pochodzi prawdopodobnie z czyjegoś albumu. Pewnie opisał to zdjęcie któryś z bohaterów tej wigilii z początku wieku, a może nawet sam autor fotografii.
Fotografia przedstawiająca plac Halicki we Lwowie z 1893 roku ma widoczna rysę, pęknięcie. Piękna skaza!
Można było ją, oczywiście, zlikwidować, ale po co? To jak z konserwacją obrazów. Są dwie szkoły konserwatorów, jedni uważają, by poczerniały werniks usunąć i położyć nowy, ku przerażeniu niektórych - bo zabieg ten zniszczyłby nastrój dzieła. Na szczęście są też tacy, którzy starają się wszelkie ślady, „zmarszczki” wytłoczone przez czas zachować. To samo dotyczy zdjęć. Każda rysa to historia tego zdjęcia.
Polska na wielu tych zdjęciach to krajobraz nierealny, wyśniony. Jak z filmu. Wszystko tu rozkwita: miasta, komunikacja, kultura. Ulice tętnią życiem, kolejki pod cukierniami, stylowe kawiarnie, ukwiecone stare dwory i nowy port Gdynia...
Oczywiście, ta przedwojenna Polska taka była. Jednak, tak jak dziś, miała swoje lepsze i gorsze strony. Rozwijała się dynamicznie po latach zaborów, ale w wielu regionach była też potworna bieda, i to widać w tym albumie. Są bogate miasta, ale i zacofana wieś. Eleganccy państwo i bose dzieci.
Ma Pan swoje ulubione zdjęcie
Lubię tę „Wigilię 1904 roku”.
Gdy się na to zdjęcie patrzy, też chciałoby się przy tym stole zasiąść.
Proszę przyjrzeć się tym ludziom, jak z gracją siedzą, jak mają ułożone dłonie, to wszystko jest perfekcyjnie skomponowane, wystudiowane. To są artyści, malarze! Nie daliby sobie przecież zrobić kiepskiego zdjęcia. I to fantastyczne światło! Wyciszone tło, zamglone, a każda twarz jasna, wyraźna. Majstersztyk.
To są artyści, malarze! Nie daliby sobie przecież zrobić kiepskiego zdjęcia. I to fantastyczne światło! Wyciszone tło, zamglone, a każda twarz jasna, wyraźna. Majstersztyk.
Lubię też stare zdjęcia Zakopanego. Są niezwykłe, tak bardzo inne od obrazu współczesnego kurortu. Pada śnieg, nie ma tandetnych straganów, po ulicach przechadzają się narciarze, eleganccy turyści - ach, ta ówczesna moda! - czekający na autobus do Morskiego Oka patrzą nam w oczy. To jest właśnie magia fotografii.
Interesujące jest także zdjęcie otwierające rozdział „Kultura”. Przedstawia uczestników Zjazdu Literatów w posiadłości Ludwika Hieronima Morstina w Pawłowicach z 1928 roku. Co za nazwiska! Słonimski, Tuwim, Iwaszkiewicz, Wittlin, Lechoń, Zegadłowicz.
A na następnej stronie gwiazda polskiego teatru, aktorka Maria Malicka...
...ulubienica Krakowa, słucha radia w swoim mieszkaniu. Był 1930 rok.
Nikt już dziś nie robi takich zdjęć…