Dwie zupełnie różne połowy
Ekantor.pl Falubaz zaczął sezon od porażki w Toruniu. Nasi przegrali 39:51, bo poza „Małym” zabrakło także innych ważnych zawodników.
Zielonogórska drużyna zaczęła w Toruniu naprawdę obiecująco. Nasi spisywali się tak, jakby wiedzieli wcześniej, co kryje nawierzchnia toru na Motoarenie. Trzy remisy z rzędu i zwycięstwo 4:2, a przy tym imponujący styl jazdy Patryka Dudka (6 pkt.), Piotra Protasiewicza (10) oraz Krystiana Pieszczka (15) pozwalały z optymizmem czekać na końcowy wynik konfrontacji. Niestety, w VII wyścigu „PePe” pokonał tylko swego kolegę z drużyny, a w VIII rozsypał się silnik Dudka. Im bliżej końca, tym gorzej szło asom Falubazu, a błyszczał junior. Pieszczek był jedynym wśród gości, który zaliczył cały wyborny mecz, a nie świetną pierwszą połowę i drugą kompletnie do bani.
Liczyłem, że Dudek wygra i wybije sobie z głowy ten słaby mecz. Tak się nie stało.
- Skąd skuteczność? Tak szczerze mówiąc nie wiem. Po prostu lubię się tutaj ścigać, geometrycznie tor mi pasuje. Nawierzchnia troszeczkę się zmieniła w porównaniu z poprzednim sezonem i nieco mniej się dzieje podczas biegów. Może przez to pogubiliśmy się na początku z ustawieniami. Rozpocząłem słabiej, a później było lepiej. Koledzy odwrotnie. Nie załamujemy rąk, jedziemy do przodu - powiedział Pieszczek.
- Cieszę się z mojej wysokiej zdobyczy, ale radość byłaby większa gdybyśmy zwyciężyli. Troszeczkę zabrakło, ale cóż zrobić... Trener wspomniał wcześniej, że tylko ja wygrywałem starty. Faktycznie, mieliśmy z tym problemy i czasami zostawaliśmy o długość motocykla z tyłu. To dużo. Wiadomo, że jadąc na czele dyktuje się warunki, a po przegranym starcie trzeba się męczyć. Dobre wyjście spod taśmy to pięćdziesiąt procent sukcesu. Toruń stawiał bardzo duży opór i nie było łatwo. Oddaliśmy na torze całe serce i walczyliśmy do końca. Pogubiliśmy punkty na trasie, a do tego doszły defekty Piotrka i Patryka. Stracili najlepsze motocykle. Cóż, czasem tak bywa i mam nadzieję, że każdy następny mecz będzie lepszy.
O opinię poprosiliśmy także szkoleniowca Ekantor.pl Falubazu Marka Cieślaka: - Tak to się dziś ułożyło, że do dziewiątego biegu jechaliśmy jak z nut, a później trochę się coś w naszej drużynie posypało. Patryk miał totalnego doła. W ósmym biegu dotknął taśmy i całe szczęście, bo by nie dojechał. Silnik stanął. Wziął drugi motocykl i jakoś nie mógł się dopasować. To samo Doyle, który też narzekał na sprzęt, w którym brakowało mocy. Piotrek Protasiewicz też miał pierwsze biegi fajne, a później się męczył. Dziś złożyło się tak, że najjaśniejszym punktem zespołu był junior Krystian Pieszczek.
Spodziewałem się, że dobrze pojedzie, bo w ubiegłym roku świetnie mu tu szło - przyznał szkoleniowiec. - Przegrywaliśmy starty i to jest główna przyczyna porażki. Gospodarze, kiedy wygrali start to byli szybcy, a w innym razie przyjeżdżali za nami. No nic, pierwszy mecz, a drużyna toruńska bardzo mocna personalnie. Trzeba walczyć i szukać punktów w następnych spotkaniach. Czy rywale się szybciej przekładali? Raczej nie mieli takich problemów jak my. Jeden silnik stanął, drugi stanął... Gdyby Patryk zrobił kilka punktów więcej czy Piotrek to mecz mielibyśmy bardziej wyrównany. Jedziemy dalej. Fajnie, że zz-tka wypaliła i dała nam dziesięć punktów w czterech startach.
Nie obeszło się bez pytania o obsadę XIV biegu i rezerwę taktyczną za Andrieja Karpowa (3). Dlaczego szkoleniowiec postawił na Dudka, a nie na Protasiewicza? - Były zmiany w sprzęcie, a przy tym wiemy, że Patryk umie jechać. Ponieważ myślę także o następnych meczach, liczyłem, że Dudek wygra i wybije sobie z głowy ten słaby mecz. Tak się nie stało.
Co działo się z motocyklami „Duzersa”?
Opowiedział ojciec żużlowca i szef jego teamu, bo sam zawodnik nie miał zaraz po spotkaniu nastroju na zwierzenia. - W swoim trzecim starcie Patryk zderzył się z Adrianem Miedzińskim. Przy tym uderzeniu Adrian pozrywał nam szpilki w sprzęgle, które się rozkręciło i nie nadawało się do jazdy. Był ostatni. Wymieniliśmy i podjechał do czwartego biegu. Pod taśmą prawdopodobnie zepsuł się korbowód, bo motocykl stanął zupełnie bez kompresji. Na dwunasty bieg wzięliśmy drugi silnik. Mieliśmy z nim problem już w Gorzowie, daliśmy go do remontu i jestem troszeczkę zdziwiony, rozczarowany. Sam nie wiem. Może pójdę jeszcze za chwilę obejrzeć pola startowe, bo może wyglądało to inaczej niż sądziliśmy - powiedział Sławomir Dudek.
„PePe”, jak ma to w zwyczaju, wypowiedział się tylko w swoim imieniu.
- Fajny początek, a później się to wszystko trochę rozjechało. Chyba do końca nie odczytaliśmy tego toru i nie zrobiliśmy odpowiednich korekt. Uważam, że to nie były złe zawody, bo jechałem dobre wyścigi. Trochę szukałem i do końca nie znalazłem momentu startu. Raz lepiej, raz gorzej, ale przy startowcach gospodarzy trochę jednak brakowało. Szybkość jest, ale czeka mnie jeszcze trochę pracy - powiedział Protasiewicz i dodał, że defekt spowodowały problemy z elektrycznością w jego motocyklu. Oby w następnych spotkaniach prądy już nie błądziły.