Dwie wizje i dwie oceny 2016 roku w Polsce
Nie wątpię, że pragnieniem każdego Polaka jest żyć w takim państwie, które zapewnia swoim obywatelom pokój, daje poczucie bezpieczeństwa i przyzwoity poziom dobrobytu. Stwarza warunki zgodnego współżycia wszystkim mieszkańcom.
Taka idylliczna wizja Polski jest bardzo trudna do osiągnięcia, ponieważ Polacy, już sami między sobą, często nie mogą znaleźć wspólnego języka i zgodzić się na podstawowe cele i dobra, które powinny być przyjęte na długą metę i nie podlegać nagłym zmianom z nastaniem nowego rządu. Wskazanie pakietu takich niezmiennych wartości i ich poszanowania przez zmieniające się ekipy władzy, byłyby w stanie zapewnić społeczeństwu spokój na wiele lat.
Niestety, tak jak to ma miejsce w poglądach na świat i człowieka, gdzie widać wyraźny podział na tych, którzy chcą żyć wiecznie i na innych, którym do szczęścia wystarczy krótki pobyt na ziemi, tak w wielu kwestiach społecznych, gospodarczych, w kulturze i w polityce - mówiąc z przesadą - każdy Polak ma swój wybór.
Czy zatem jesteśmy społeczeństwem aspołecznym? Aż tak, to może nie. Ale wiele wskazuje na to, że mamy słabą pamięć, trudność analizowania nawet niedawnej historii, a co dopiero tej odległej.
Czy upadek Rzeczypospolitej i jej rozbiory niczego nam nie mówią? Czy obydwie wojny światowe nie wskazały wystarczająco, że wojna do niczego nie prowadzi? Czy dwa systemy totalitarne, niemiecki faszyzm i sowiecki komunizm, które kosztowały świat dziesiątki milionów ofiar zabitych przez wojnę, gułagi i obozy koncentracyjne, naprawdę nie przywołują w nas refleksji, że może lepiej nie hołubić iskierki i pozornego ciepełka, które daje, by się nie rozprzestrzeniło w pożogę?
Wszelkiemu złu, które często stroi się w piękną szatę dobra, należy przeciwstawić się jak najwcześniej, wszelkimi środkami, jakimi posługują się ludzie tej samej wspólnoty, dążący do dobra wspólnego.
Złu należy się przeciwstawiać, ludzi i ich godność szanować. W tym kontekście warto spojrzeć na miniony rok w Polsce.
Jedni mówią, że dopiero teraz poczuli się sobą, ktoś z nich zdjął kajdany, zadbał i buduje nowy dom, w którym wszyscy będziemy szczęśliwi i bezpieczni. Bo jak się to przed wojną mówiło, jesteśmy: „silni, zwarci i gotowi” dzięki stworzeniu systemu obrony terytorialnej kraju i żaden wróg nie naruszy naszych granic, będziemy zdrowsi dzięki zlikwidowaniu Narodowego Funduszu Zdrowia i ułatwieniu dostępu do lekarza oraz tańszym lekom.
Zyskamy na obniżeniu wieku emerytalnego, na zmniejszeniu kwoty wolnej od podatku, na podniesieniu najniższej średniej płacy godzinowej. Dzięki pomocy rodzinom przez 500 plus zapobiegniemy spadkowi dzietności. A to tylko niektóre obietnice, bo w sumie jest ich pond trzydzieści.
Inni twierdzą, że to wszystko zmierza w złym kierunku. Trybunał Konstytucyjny został pozbawiony niezależnej, przyznanej mu przez Konstytucję RP roli kontroli ustaw, co oznacza przejęcie władzy sądowniczej przez władze ustawodawczą i wykonawczą i rezygnację z podstawowej struktury demokratycznej, jaką jest trójpodział władzy.
Nadmierne kompetencje ministra sprawiedliwości i w tej samej osobie prokuratora generalnego, brak samodzielności prezydenta, premiera i rządu, sterowanych z zewnątrz, budzą obawy, że państwo zmierza do dyktatury, a zamykanie ust opozycji w Sejmie tylko wzmacnia te obawy.
Polska w 2016 roku, opisana w dwóch wizjach politycznych, nie powinna nam uniemożliwić patrzenia na nią inaczej. Spróbujmy to zrobić i zobaczymy nie tylko chmury, ale także słońce, ciepło, dobro, piękno, miłość… Może spadnie nam manna z nieba, a może także przepiórki. Niech nas to uskrzydli na 2017 rok!