Dwa miliony pytań do prezydenta Rosji
Podczas tegorocznego dialogu prezydenta z narodem Władimir Putin nie wykluczył, że za jakiś czas przedstawi Rosjanom nową pierwszą damę.
Transmitowana przez najważniejsze stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe „gorąca linia” z prezydentem Rosji Władimirem Putinem co roku wzbudza wielkie emocje. Nie inaczej było i tym razem - do przywódcy państwa napłynęły od obywateli ponad dwa miliony pytań. Polityk przyznał, że Zachód nie zniesie sankcji przeciwko Moskwie, zasugerował, że za dziennikarskim śledztwem „Panama Papers” stoją przedstawiciele USA i dał obywatelom nadzieję na to, że przedstawi im wkrótce nową pierwszą damę.
Już po raz czternasty rosyjski prezydent odpowiadał na pytania rodaków. Podobnie jak w poprzednich latach dotyczyły one głównie tematyki społeczno-gospodarczej i polityki zagranicznej, w tym stosunków na linii Rosja - USA. W tegorocznym „dialogu prezydenta z narodem” pierwszy raz wzięli udział wysocy urzędnicy państwowi: gubernatorzy i ministrowie.
Niemal przez cztery godziny rosyjski przywódca odgrywał rolę dobrego wujka. Podkreślał, że Moskwa jest gotowa wyciągnąć pomocną rękę do każdego z partnerów, jeśli tylko tego zechce. Stwierdził, że Zachód powinien pracować z Kijowem w celu realizacji mińskich porozumień, zamiast przypominać Moskwie o jej zobowiązaniach.
Pytany o nowy rząd w Kijowie mocno ważył słowa.
- Nie myślę o tym. Nie znam ani składu, ani jego planów - mówił, dodając, że Rosji potrzebna jest stabilna, prosperująca Ukraina.
Nie zabrakło również bardziej prywatnych pytań, Rosjanie wydawali się żywo zainteresowani życiem i zdrowiem swojego prezydenta. Sam Putin nie był początkowo skory do zwierzeń - na pytanie o to, kiedy zostanie zaprezentowana pierwsza dama, odpowiedział żartem:
- Nie wiem, czy należy wysuwać na pierwszy plan kwestie życia prywatnego... żeby nie wpłynęło to na różnicę kursu walut. W końcu przyznał, że widuje się z byłą żoną Ludmiłą, nie wykluczył też, że za jakiś czas przedstawi obywatelom nową pierwszą damę. Uśmiechnął się, gdy mieszkańcy Krymu zaprosili go na urlop.
Sylwia Arlak