Dużo słów o pensji marszałka. Długa dyskusja, ale ostatecznie radni jej nie obniżyli
Radni sejmiku województwa zachodniopomorskiego - choć nie wszyscy - nie zgodzili się na obniżenie pensji marszałkowi. Przeciw było osiemnastu. Za uchwałą obniżającą opowiedzieli się tylko trzej radni PiS, a niektórzy nie wzięli udziału w głosowaniu (np. Olgierd Geblewicz).
Gdyby uchwała przeszła, marszałek Olgierd Geblewicz, zarabiający dotychczas 12340 zł brutto, otrzymałby 11500 zł brutto.
Obniżkę zarobków parlamentarzystów i samorządowców o 20 procent zapowiedział w kwietniu prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński, po aferze dotyczącej nagród dla ministrów rządu PiS.
Rozporządzenie w sprawie obniżenia uposażenia samorządowców rząd przyjął miesiąc później, w maju. Obniżki mają wejść w życie w lipcu. Biorąc pod uwagę wybory (prawdopodobnie w październiku lub listopadzie) ci, którym zarobki zostana obniżone, praktycznie już tego nie odczują, ale obniżka będzie rzutować na zarobki ich następców.
Obniżkę pensji łatwo było przeprowadzić w Sejmie i Senacie, ale już gdy chodzi o samorządowców, zgodę na redukcję wynagrodzenia muszą wydać radni. A ci, jak się okazało, nie zgadzają się z decyzjami rządu.
Przeciw, ale powody różne
Radni sejmiku w większości byli przeciwnik obniżaniu pensji marszałka. Ogólny powód - rząd próbuje ingerować w działania niezależnych samorządów.
- Dziś rząd mówi samorządowi, co ma robić, a za chwilę samorząd będzie otrzymywał dyspozycje, co ma we wszystkim czynić - ironizował radny Artur Nycz z Zachodniopomorskiej Inicjatywy Samorządowej i zapowiedział: - Nie mam zamiaru brać udziału w głosowaniu.
Radny Witold Ruciński (ten sam klub ZIS) chciał wiedzieć, co się stanie, gdy sejmik nie przegłosuje obniżki. Padła odpowiedź, że zrobi to z urzędu wojewoda. A w przypadku sporu z wojewodą sprawa może trafić do Trybunału Konstytucyjnego.
- To bezpośredni zamach na samorząd - denerwował się Józef Faliński (PO). - Ja wstrzymam się od głosowania, nie chcę być marionetką, dosyć tej farsy.
- Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę - ripostował na oburzenie radnych Platformy, Kazimierz Drzazga z PiS i przypomniał akcję PO, „Listę wstydu”, podczas której ujawniano zarobki, w tym jego.
- Nikt wówczas nie wahał się podać publicznie wysokość emerytury mojej żony - mówił Drzazga - choć nie jest osobą publiczną. To pokłosie waszych nieprzemyślanych działań, przekroczenie granic absurdu.
I zaczęły się przytyki
Radny Drzazga został od razu zaatakowany przez radnego PO, Artura Łąckiego:
- Przewodniczący Drzazga stracił szanse, by siedzieć cicho - stwierdził. - Niech popatrzy, ile jego pensja jest wyższa od marszałka. - I w kontekście głośnej sprawy nagród dla urzędników PiS: - Sami daliście sobie pensje, bo jesteście pazerni.
Dostało się też szefowi klubu SLD, Dariuszowi Wieczorkowi, któremu wypomniał, że „zarabia 267 tys. zł, czyli 100 tysięcy więcej niż marszałek”. A marszałkowi radził, że gdy tylko zostanie mu obniżona pensja, „powinien zwrócić się do Sądu Pracy”.
Próbowali tonować dyskusję
Szef SLD Dariusz Wieczorek i radny SPD Jerzy Kolęga próbowali uspokoić napięcie wynikające z dyskusji i zmienić jej ton na bardziej merytoryczny.
Wieczorek nie odpuścił jednak radnemu Łąckiemu w kontekście zarzutów, ile zarabia w Enei. Przypomniał mu, że samorząd nie prowadzi działalności gospodarczej, a jedynie dysponuje pieniędzmi publicznymi. On zaś zarabia tyle, ile mu płaci pracodawca prowadzący działalność gospodarczą.
Dodał jednak przy tym:
- W sprawie wynagrodzeń samorządu powinien decydować sam samorząd, a nie rząd. Gdy jest inaczej, psute jest państwo.
Przypomniał też, że SLD proponowało, aby wysokość zarobków zarządu województwa odzwierciedlała średnią zarobków w regionie, co byłoby sprawiedliwe społecznie, ale wniosek nie przeszedł.
Ustosunkował się też do opinii radnych Platformy, którzy wyrażali oburzenie, że muszą obniżyć zarobki marszałka.
- Platforma chciała wprowadzić dodatkowy punkt do uchwały, aby wyrównać marszałkowi obniżkę zarobków o 20 proc. Robicie więc to samo, co wasi przeciwnicy, a to jest cwaniactwo.
Zaproponował, że skoro uchwała wzbudza tak duże kontrowersje, to należy ją wycofać i poczekać, co zrobi wojewoda. Wniosek formalny został poddany głosowaniu, ale przepadł.
Wieczorek zapowiedział też, że SLD będzie głosowała przeciwko obniżce, gdyż jest przeciwko ingerencji rządu w kompetencje samorządów.
To jest służba. a nie kasa
Agnieszka Przybylska z PiS przypomniała radnym, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy, ale by pełnić służbę”. Padły nazwiska znanych w regionie polityków PiS (zastępcy szefa kancelarii prezydenta RP, Pawła Muchy, wojewody Tomasza Hinca i ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej, Marka Gróbarczyka), którzy zrezygnowali z wysokich pensji i przeszli na służbę publiczną z niską pensją.
Sam marszałek nie brał udziału w dyskusji. Stwierdził jedynie w kontekście zarzutów opozycji:
- Sam sobie nigdy nie wypłacałem żadnych nagród. Nie wiedzieć czemu ta obniżka ma dotyczyć akurat mnie.