Drzonków, czyli nasza lubuska perełka
Ośrodek, kiedy powstawał w 1976 roku był czymś z innego świata w tamej rzeczywistości. Teraz znów staje się perełką.
To wszystko co powstało kilka kilometrów od Zielonej Góry w małej i nieco zapyziałej wówczas wiosce Drzonków urodziło się w głowie Zbigniewa Majewskiego.
Towarzyszu! Ogłupieliście?
Majewski trener lekkiej atletyki, człowiek, który zachwycił się pięciobojem pomyślał, że warto najpierw przy zielonogórskim Lumelu, który zajmował się głównie ,,królową sportu” powołać sekcję tego nieznanego tutaj sportu, którego atutem była wszechstronność oraz to, że jest w programie igrzysk. Jak powiedział tak zrobił. W 1972 roku powołano w Lumelu sekcję pięcioboju. Pewnie bez pomysłu Majewskiego na ośrodek ta dyscyplina byłaby tylko epizodem w historii klubu i miasta. To w jaki sposób Majewski przekonał, przede wszystkim, decydentów politycznych do tej idei było niespotykane. Nie był działaczem partyjnym, nie miał jakichś umocowań wśród decydentów. Zastosował taktykę nękania ważniaków, która, o dziwo, okazała się słuszna.
- Byłem uparty - wspominał po latach Majewski. - To bardzo ważne. Chyba dlatego tyle mi się udało w tamtych czasach. Nigdy do partii nie należałem, więc nie musiałem z nikim rozmawiać na kolanach. Gdybym był partyjny, to pewnie na pomysł wybudowania ośrodka usłyszałbym: “Towarzyszu! Czyście ogłupieli?”. W sumie w naszym regionie trafiłem na mądrych ludzi, ale oni mieli przełożonych w Warszawie. Jak kiedyś pojechałem do centrali coś załatwiać, tak zmęczyłem wiceministra, że w końcu machnął ręką i powiedział do swoich ludzi: “Załatwcie mu, co chce. Jak damy trzy złote do Warszawy, to przynajmniej dwa podpier...ą, a jak damy jemu, to on z tych trzech zrobi sześć”.
Od budowy do złota
W sumie od 1973 roku, od nadleśnictwa wykupiono domki należące zaadoptowano je na potrzeby klubu i w 1974 zorganizowano tam pierwsze zawody. W kolejnych latach ruszyła prawdziwa budowa. Dziś stare zdjęcia, zachowane gdzieś w archiwach filmy pokazują jak wielkim placem budowy był Drzonków. Ośrodek Pięcioboju Nowoczesnego i Jeździectwa Lubuskiego Klubu Sportowego Lumel - bo tak oficjalnie nazywał się ośrodek otwarto 1 stycznia 1977 roku. Potem budowano, rozbudowywano, dobudowywano. Powstało coś niespotykanego w tamtych czasach. W 1981 rozegrano mistrzostwa świata. Tym wspanialsze, że złoty medal zdobył Polak Gerard Pyciak-Peciak
Czas rozliczeń
W 1981 roku w czasie pierwszej Solidarności pojawił się moment rozliczeń. Dopadnięto Majewskiego. Zastany gdzieś tam w papierach bałagan podłączono pod układy jakie popularny ,,Szeryf” miał z władzą, dołożono jakieś dziwne zarzuty, że córka wojewody jechała do ślubu w karecie ciągniętej przez konie z Drzonkowa itd. Pewnie Szeryf, który nigdy nie był poukładany i nie przywiązywał wagi do faktur, podpisów i porządku w papierach popełnił jakieś błędy, z pewnością musiał bratać się czasem z władzą, żeby dojść do celu. Jednak atak był mocny i niespodziewany. To osłabiło pozycję ,,Szeryfa” i w połowie lat 80, musiał odejść.
Tak to wspominał: - Zwolniłem dyscyplinarnie z pracy sekretarza partii, który nie zgadzał się z tym, że dałem wymówienie weterynarzowi. Sekretarzowi kazałem iść do kasy odebrać pieniądze, do kadr po zwolnienie i więcej się nie pokazywać. Ale jego ojciec i teść mieli koneksje w Warszawie i zaczęli tam knuć przeciwko mnie. Znany dziennikarz Janusz Atlas powiedział: “Słuchaj, oni dotarli ze skargą na ciebie aż do Moczara. Nie masz szans”. Nie miałem. Ale walczyłem. Skończyło się na trzech procesach. Musiałem przejść na emeryturę.
Bez Szeryfa Drzonków, który w 1985 roku uzyskał status Wojewódzkiego Ośrodka Sportu i Rekreacji dotrwał do zmiany ustroju.
Od COS-u do WOSiR-u
Jeszcze w końcówce ,,starego” wydawało się, że najlepszym pomysłem będzie przekształcenie Drzonkowa w Centralny Ośrodek Sportu i Rekreacji. Takich COS-ów jest w kraju kilka. Pieniądze na utrzymanie płyną w znacznej części z centrali więc przez kilka lat był spokój. Konkretnie sześć lat, bo Drzonków został COS-em w 1989, a w 1995 roku wrócił pod władanie wojewody zielonogórskiego i stał się Wojewódzkim Ośrodkiem Sportu i Rekreacji. Ta nazwa została do dziś. Od 1995 roku zaczął się trudny czas. Kolejni dyrektorzy bardziej administrowali niż mieli pomysł na to jak sprawić, żeby nie ulegał degradacji, a już o tym jak to ma wyglądać w przyszłości nawet nie było mowy. Nikt nie miał złej woli, każdy podkreślał jak ważny jest Drzonków i ile znaczy dla miasta i regionu. Pomysłu co zrobić żeby, jeśli nie lepiej, to przynajmniej nie było gorzej, nie miał nikt. Władza też niezbyt kwapiła się by coś zmienić. Zawsze były ważniejsze potrzeby i problemy do rozwiązania. Mijał rok za rokim i Drzonków zaczął się sypać.
Numer 16 i zielone światło
Zielone światło zapaliło się dopiero kiedy pojawił się szesnasty w historii dyrektor WOSiR-u, Bogusław Sułowski. On miał pomysł, potrafił przekonać do niego władze i sprawić, że owo zielone światło wreszcie się pojawiło. Zbigniew Majewski, pewnie byłby zadowolony. W 2012, na rok przed śmiercią popularny Szeryf tak mówił: - ,,Teraz się cieszę z remontów i tego, że staje na nogi. Kolejny - jak obliczyłem - 16. dyrektor ośrodka Bogusław Sułkowski ma pomysł, chęć do działania i znalazł pieniądze”. Minęło kilka lat i dziś w znakomitym otoczeniu i w przeświadczeniu, że to jeszcze nie koniec, możemy świętować. - Drzonków mój widzę ogromny - chc iałby się powiedzieć patrzac jak to wszystko teraz wygląda.
Mistrzowie i imprezy
Drzonków to jednak nie tylko budynki, inwestycje, dyrektorzy i decydenci. Ośrodek kojarzy się z wielkimi imprezami sportowymi, wieloma dyscyplinami i znakomitymi zawodnikami, włącznie z medalistami mistrzostw świata i igrzysk. Lista wielkich imprez jakie tu rozgrywano jest imponująca, począwszy od mistrzostw świata w pięcioboju i złotym medalu Gerarda Pyciaka-Peciaka. To właśnie w Drzonkowie młodzi, nieopierzeni adepci stawali się wielkimi mistrzami. Wystarczy wspomnieć złotych medalistów igrzysk olimpijskich w Barcelonie w 1992 roku: Arkadiusza Skrzypaszka, Dariusza Goździaka, Macieja Czyżowicza, czy mistrzynie świata, Barbarę Kotowską i Annę Sulimę. A gdzie rozkwitł talent jednego z najlepszych zawodników w historii polskiego tenisa stołowego Lucjana Błaszczyka? Właśnie w Drzonkowie. Zresztą mistrz po latach wojaży powrócił, zamieszkał blisko ośrodka i tutaj przekazuje swoje doświadczenie młodzieży. Całe pokolenia starszych zawodników i kibiców Zastalu wspominają Drzonków. To odbywały się mecze koszykarzy po awansie zespołu do ekstraklasy. W tamtejszej hali szczelnie wypełnionej kibicami oglądaliśmy pojedynki z najlepszymi polskimi drużynami, przeżywaliśmy gorycz spadku, ale także radość z awansu.