Drzazga z krzyża, na którym konał Jezus [ZDJĘCIA]
Kustosz Muzeum Archidiecezjalnego ks. Zbigniew Gwiazdowski zabiera nas w niezwykłą podróż. Śladem krzyży drewnianych i metalowych, na ornatach i obrazach. Najważniejsza jest jednak w tej drodze duchowość. Bo to, co w sercu jest piękniejsze nawet od najokazalszego krzyża
Dla pogan krzyż był obiektem hańby. To na nim w strasznych mękach umierali skazańcy. Natomiast Jezus Chrystus uczynił z krzyża obiekt zbawienia. To na nim Jezus umarł, by zmartwychwstać po trzech dniach - mówi ks. Zbigniew Gwiazdowski, kustosz Muzeum Archidiecezjalnego w Białymstoku.
Na wystawie w budynku przy ul. Warszawskiej możemy zobaczyć krzyże drewniane, metalowe, na ornatach i obrazach. I ten najcenniejszy - z drzazgą z krzyża, na którym umierał Jezus Chrystus. - Niektórzy się podśmiewają, że jeśli zsumować wszystkie rozsiane po świecie drzazgi z Krzyża Pańskiego to wyjdzie nam nie jeden, ale kilka krzyży - twierdzi ks. Gwiazdowski.
Niemniej to nie materia jest ważna, ale duch. - Chodzi o wiarę w zbawienną rolę krzyża - podkreśla ksiądz. Drzazga umieszczona jest w pacyfikale (czyli relikwiarzu w kształcie krzyża podawanym wiernym do całowania) pochodzącym z końca XVIII wieku. Relikwiarz został wypożyczony przez muzeum z parafii w Turośni Kościelnej.
Jeszcze starszy, bo z przełomu XV i XVI wieku, jest włoski renesansowy obraz ze św. Hieronimem. Był częścią predelli, czyli podstawy ołtarza. Przechodził z rąk do rąk, aż pewien darczyńca zapisał go w testamencie białostockiemu muzeum.
Późnogotycki Jezus w kolorze?
Kolejny ciekawy eksponat to drewniana rzeźba Jezusa, która pamięta XVI wiek. Do 1905 roku wisiała na zewnętrznej ścianie prezbiterium nieistniejącej już, drewnianej świątyni w Korycinie. Później leżała na kościelnym strychu. To cud, że rzeźba przetrwała w tak dobrym stanie. Chociaż widać, że aż prosi się o renowację. Czoło Jezusa trzyma się na małym gwoździku. Drewno przez długie lata było wystawione na deszcz i śnieg.
Rzeźba jest o tyle cenna, że reprezentuje sztukę gotyku. Eksponatów z tego okresu na Podlasiu jest jak na lekarstwo. Co ciekawe, na drewnie widać pozostałości pierwotnej farby. A gotyk powszechnie kojarzy się nam często z rzeźbami, których naturalny materiał nie był pokryty żadną warstwą malarską.
- To duży błąd. Gotyckie, a wcześniej antyczne rzeźby, choć może się nam wydawać zgoła inaczej, były kolorowe. Mało tego. Kolory były jaskrawe. Pamiętam jak pod koniec lat 90. przywrócono do oryginalnego wyglądu gotyckie drzwi w kruchcie toruńskiego kościoła św. Janów. Jakiż zrobił się tumult, gdy ludzie zobaczyli mocno czerwone tło z elementami zielonymi i żółtymi. Zresztą podobnie było na Zamku Królewskim w Warszawie, gdy pokazano apartamenty króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w kolorze z epoki. To, że dziś nasze gusta opierają się na pastelowych delikatnych barwach nie oznacza, że przed wiekami też tak podchodzono do estetyki - wyjaśnia ks. Gwiazdowski.
Pokazuje też metalowe krzyże nagrobne, na których od razu rzucają się w oczy półksiężyce umiejscowione u podstawy.
- Zawsze uśmiecham się, gdy ktoś pyta czy na Podlasiu nastąpiło aż takie sprzęgnięcie się islamu z chrześcijaństwem, że na krzyżach są umieszczane półksiężyce. Nie chodzi o islam, ale o bardzo żywy na naszych terenach kult Matki Boskiej Ostrobramskiej - mówi kustosz.
Faktycznie, jeśli przyjrzymy się jej wizerunkowi zauważymy wotum (czyli tabliczkę ofiarowaną przez wiernych w podzięce za wysłuchanie modlitwy) w kształcie półksiężyca z napisem „Dzięki Tobie składam Matko Boska za wysłuchanie próśb moich, a proszę Cię Matko Miłosierdzia zachowaj mnie nadal w łasce i opiece Swojej Przenajświętszej W.I.J 1849 roku”. Tabliczkę umieszczono poniżej obrazu pod rękoma Matki Boskiej. Przez wielu wotum jest mylnie odbierane jako część obrazu.
- Do tego stopnia, że wiernym trudno nieraz wyobrazić sobie Matkę Boską Ostrobramską bez tego elementu. Półksiężyc umieszczany u podstawy krzyża symbolizuje więc Matkę Boską, która jest obecna pod krzyżem i cierpi razem ze swoim synem - wyjaśnia ks. kustosz Zbigniew Gwiazdowski.
Liście palmowe, czaszka i piszczele czyli „jeleń pod muchą”
Pozostając w tematyce specyfiki Podlasia, kustosz prowadzi nas do XIX-wiecznego całunu pogrzebowego wykonanego przez bliżej nieznanego, ale z pewnością lokalnego twórcy ludowego.
- Żartuję, że widzimy tu jelenia pod muchą. W taki sposób układają się bowiem palmowe liście, czaszka i piszczele. A propos dwóch ostatnich elementów. Lubię oglądać w telewizji wyprzedaże garażowe. W jednym z odcinków ktoś kupił krzyż, na którym poniżej stóp Jezusa widać było właśnie czaszkę i piszczele. Nabywca zaniósł krzyż do jakiegoś „specjalisty”, a ten stwierdził, że eksponat jest szczególnie cenny, bo czaszka i piszczele to symbol tajnej organizacji watykańskiej. Z jednej strony mnie to rozbawiło, ale z drugiej zniesmaczyło - opowiada ksiądz.
Kości pod stopami Jezusa symbolizuje pierwszego człowieka, czyli Adama ze starotestamentowej Księgi Rodzaju. - Łączy się to z tym, że Jezus określany jest jako Drugi Adam. Pierwszy poprzez swój grzech przyniósł ludzkości śmierć, drugi - przywrócił życie. Poza tym wierzono kiedyś, że góra Golgota, gdzie umarł Jezus, była miejscem pochówku Adama - wyjaśnia kustosz.
Pełen symboli jest też XIX-wieczny ornat (czyli ozdobna szata liturgiczna) z parafii w Knyszynie. Widzimy tu, patrząc od góry: kosy (obecność śmierci), wierzby płaczące (smutek rozstania), trąby wzywające na Sąd Ostateczny (nie mylić z Jerychońskimi!), kwiat maku (sen wieczny) i klepsydrę ze skrzydłami (przemijający czas).
- Osobiście pasjonuję się ornatami XX-wiecznymi. Mało kto to pamięta, ale w ramach powojennych darów z UNRY, Amerykanie przekazywali nie tylko jedzenie i wyposażenie fabryk, ale też naczynia liturgiczne i ornaty fundowane w USA i Europie Zachodniej. Takie szaty z motywem krzyża również można obejrzeć na naszej wystawie - pokazuje ksiądz.
Uwagę zwraca też niewielka rzeźba przedstawiająca trzy krzyże stojące na wzniesieniu. Przypomina to trochę Plac Trzech Krzyży w Poznaniu.
- To akurat pomnik stojący na Górze Trzykrzyskiej w Wilnie. Został wysadzony przez Sowietów. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości został odtworzony. Do dziś zachowały się żelbetowe elementy oryginalnej konstrukcji pomnika - mówi ks. Gwiazdowski.
W dalszej części wystawy widzimy m.in. krzyż należący kiedyś do arcybiskupa Edwarda Kisiela. Wisiał nad łożem, na którym umierał. Rzeźba jest odrapana. Jezus nie ma jednej ręki. To symbolicznie pokazuje zmaganie się z chorobą, której doświadczył pierwszy duszpasterz białostockiej diecezji.
Czarnoskóry Jezus prosto z Afryki
Na jednej ze ścian wisi nieco niepozorny, ale czarnoskóry Jezus. Trafił do muzeum za sprawą misjonarzy, którzy przywieźli go z Afryki.
- Robimy też ukłon w stronę braci prawosławnych. W jednej z gablot leży tzw. ikona składnia. Nazwa wzięła się stąd, że widzimy tu kilka ikon, które składają się w jedną całość. Przedstawiają wielkie święta prawosławne i wizerunki Matki Bożej - pokazuje ksiądz.
Oprócz krzyży, na wystawie znajdziemy też obrazy pokazujące stacje Drogi Krzyżowej. Można wpaść w zadumę, jak wielką ofiarę poniósł Jezus podczas tych strasznych wydarzeń.
- Mówi się, że człowiek jest niezwykle kreatywny w wymyślaniu sposobów na zadawanie cierpień swoim bliźnim. Krzyż do tego właśnie służył. Skazaniec nie umierał tylko dlatego, że tracił sporo krwi, bo jego nogi i ręce były przebijane gwoździami. On po prostu się dusił! I to bardzo powoli. Ciało człowieka ma swój ciężar. Dlatego ciąży ku dołowi. Skazańcowi powieszonemu w nienaturalnej pozie w końcu zaczyna brakować powietrza. I wtedy zaczyna umierać. W ogromnych męczarniach - opowiada ksiądz.
A gdyby Jezus pojawił się nie ponad 2000 lat temu, ale we współczesnym świecie? Bylibyśmy w stanie uwierzyć w cud zmartwychwstania?
- Myślę że historia potoczyłaby się tak samo jak przed wiekami. Kiedy Chrystus nauczał, część ludzi za nim poszła, a część go odrzuciła. Ci pierwsi również dzisiaj przekazywaliby jego nauczanie kolejnym pokoleniom. Tak się dzieje zresztą z przesłaniem, jakie niósł światu papież Jan Paweł II. Są ludzie, którzy je odrzucili, ale w wielu wzmocniło wiarę. Nieważne o jakim okresie dziejów mówimy, psychika człowieka się nie zmienia. Tak już jesteśmy skonstruowani - twierdzi ks. Gwiazdowski.