Drugi proces dźwigowego z poznańskiego dworca PKP
W środę Tadeusz M., operator dźwigu, który w grudniu 2011 roku przewrócił się budowie Dworca Głównego, ponownie stanie przed sądem.
Był grudzień 2011 roku. Tuż przed jedenastą dźwig przewrócił się, a jego ramię uderzyło w żelbetonową konstrukcję. Jeden z robotników spadł z niej i zginął na miejscu, drugi został poważnie ranny. Operator dźwigu, Tadeusz M. uciekł, z miejsca wypadku. Odnalazł się w siedzibie swojej firmy. Był pijany.
W październiku ubiegłego roku Sąd Okręgowy uznał 57-letniego Tadeusza M. winnym spowodowania katastrofy, czego skutkiem był zgon Aleksandra Sz. i obrażenia Michała J. oraz prowadzenia dźwigu z 2,4 promilami alkoholu. Skazał go za to na trzy lata więzienia i pozbawił prawa jazdy i wykonywania zawodu. Wyrok zaskarżyli obrońca i prokurator.
Kara więzienia dla pijanego operatora dźwigu:
Źródło: TVN24
W lutym oboje przekonywali Sąd Apelacyjny. Obrońca Tadeusz M., adwokat Anna Stróżniak, prosiła o uniewinnienie oskarżonego albo uchylenie wyroku i ponowny proces.
- Należy się skupić na prawdziwych przyczynach katastrofy - mówiła Anna Stróżniak.
- Jedyną przyczyną był stan gruntu, który wzrokowo nie budził żadnych wątpliwości.
Obrońca Tadeusza M. przypomniała, że sąd pracy stwierdził, że to Grzegorz W., kierownik budowy, który wydał oskarżonemu polecenie pracy w tym miejscu, był odpowiedzialny za przygotowanie gruntu. Prokurator domagał się natomiast zmiany wyroku i podwyższenia kary do 8 lat więzienia.
Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy tylko tę część zarzutów, które dotyczyły tego, że operator dźwigu przyszedł do pracy nietrzeźwy i w tym stanie prowadził maszynę. Został za to skazany na rok więzienia i pozbawiony prawa jazdy na 5 lat. W pozostałej części wyrok uchylił.
30-metrowy dźwig przewrócił się na piekarnię w Poznaniu:
Źródło: TVN24
Ponowny proces Tadeusza M. ma wyjaśnić, czy to na oskarżonym ciążyła odpowiedzialność za posadowienie dźwigu, bo jedyną przyczyną katastrofy było to, że grunt nie był odpowiednio gęsty i maszyna się wywróciła... Sąd wykluczył wersję, że ładunek był za ciężki i to doprowadziło do tragedii. Nawet stan Tadeusz M. nie przyczynił się do tego.
- Należałoby wykazać, czy to na oskarżonym ciążył obowiązek sprawdzenia gęstości gruntu. Czy powinien się dopytywać, czy może tam posadowić dźwig - mówił sędzia Krzysztof Lewandowski, dodając, że w tej części Sąd Apelacyjny musiał uchylić wyrok do ponownego rozpoznania.
I tym dzisiaj zajmie się ponownie sąd pierwszej instancji.