Druga żółta kartka w Strasburgu
Wiceprzewodniczący PE Ryszard Czarnecki twierdzi, że to Unia jest „na musiku” i powinna ustąpić.
We wtorek Polska, a raczej działania polskiego rządu, znów będą tematem debaty w Parlamencie Europejskim. W środę natomiast parlamentarzyści przegłosują rezolucję w sprawie nieprzestrzegania przez Polskę prawa. Chodzi przede wszystkim o nierozwiązanie konfliktu rząd - Trybunał Konstytucyjny i dyskusję nad zgodnością nowej ustawy o TK z prawem europejskim.
513 przeciw 142
Zarówno większość deputowanych Europy w parlamencie, jak i Komisja Europejska twierdzą, że polski rząd złamał unijne wartości, paraliżując Trybunał Konstytucyjny.
W czasie debaty pojawi się też wątek polskiej ustawy tzw. antyterrorystycznej, medialnej i antyaborcyjnej. Jednak nic nie wskazuje na to, by stanowisko polskiego rządu mogło się zmienić. Już w kwietniu Parlament Europejski przyjął rezolucję domagającą się opublikowania i pełnego wykonania zaleceń Komisji Weneckiej przez Polskę.
Od tego czasu nic się nie zmieniło w stanowisku polskiego rządu, który nie zamierza publikować najważniejszych wyroków TK. W kwietniu za rezolucją głosowało 513 deputowanych, 142 było przeciw, a 30 wstrzymało się od głosu. W środę proporcje zapewne będą podobne, choć w praktyce rezolucja nie ma mocy sprawczej. Stanowi jedynie formę politycznego nacisku. Nie zmienia to jednak faktu, że któraś ze stron powinna ustąpić.
Tylko bez szantażu!
O tym, że PiS nie zamierza pójść na kompromis, mówił wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki.
- Na „musiku” jest Unia Europejska, ponieważ jesteśmy piątym - po Brexicie - państwem Europy. Wraz z nami są też kraje Grupy Wyszehradzkiej, a także kraje bałkańskie. W tej sytuacji nie uda się zrealizować tego, co nazywam nową architekturą polityczną w Europie. Zatem nie ma mowy, by bez naszej zgody zrobić cokolwiek - twierdzi.
Ryszard Czarnecki zaprzecza też nieoficjalnym opiniom, jakoby Komisja Europejska mogła w inny sposób odgrywać się na Polsce. Unijni urzędnicy mogliby np. wyjątkowo dokładnie analizować wnioski na dotacje i odrzucać je pod pretekstem, że nie spełniają wymogów. - Nie wyobrażam sobie tego - mówi wiceprzewodniczący PE. - Gdyby miało dochodzić do szantażu finansowego, byłoby to zaprzeczenie wszelkich wartości, na których zbudowana jest Wspólnota. Unia musi zrozumieć, że przestała być wszechmocna, a jej autorytet jest coraz mniejszy.
PiS ma monopol na rację
Senator Przemysław Termiński, przedsiębiorca, wybrany z listy Platformy, nie widzi większych zagrożeń dla interesu Polski związanych z debatą.
- Konsekwencje będą miały charakter polityczny, myślę o utracie wiarygodności kraju, może będziemy musieli usiąść w drugim rzędzie. Ale nie spodziewam się restrykcji. Komisja Europejska trochę pomacha szabelką, ale nie będzie to miało praktycznego znaczenia. Natomiast w sprawie Trybunału Konstytucyjnego musi dojść do prawnego porozumienia w Polsce, to nie może ciągnąć się w nieskończoność.
Jednak nic nie wskazuje na kompromis. Europoseł PiS Tomasz Poręba mówi o debacie, że trwa antypolskie szaleństwo. Z kolei europoseł PO Janusz Lewandowski ripostował, że tych złych rzeczy, które dzieją się w Polsce, nie da się ukryć. Kto może ustąpić?
Europoseł Tadeusz Zwiefka nie ma złudzeń, że rząd chciałby pójść na kompromis. - Dowodzi tego zachowanie naszych władz po pierwszej rezolucji, a także zlekceważenie opinii Komisji Weneckiej i Komisji Europejskiej. Rząd PiS i Jarosław Kaczyński uważają, że tylko i wyłącznie oni mają rację.