Pierwsza liga. Od trzech sezonów piłkarze ręczni Stali Gorzów są niepokonani u siebie.
Na tak postawione jak w tytule pytanie dziś nikt nie zna odpowiedzi. Zgodnie z regulaminem rozgrywek awans na zaplecze elity wywalczyła Spójnia, która w Gdyni, w ostatniej kolejce sezonu, pokonała GKS Żukowo i o punkt wyprzedziła w tabeli beniaminka.
Nie zmienia to faktu, że żółto-niebiescy cały czas pozostają w grze o ekstraklasę. Niewykluczone, że superliga powiększy się, czy też spadną z niej kluby, które nie są w stanie udźwignąć ciężaru finansowego związanego z występami w lidze zawodowej.
- Chcemy grać w superlidze, choć ona jest wyższą szkołą gotowania - Dariusz Molski, trener Kancelarii Andrysiak Stali
- Chciałbym, żeby PGNiG Superliga zawitała do Gorzowa. Wszyscy tego chcą. Nasza hala nie jest żadną przeszkodą, bylby szybko podpisać nowe kontrakty z zawodnikami. Zostanie u nas zdecydowana część z nich, choć nie wszyscy. Gdyby się to udało, zagralibyśmy w czymś, co jest wyższą szkołą „gotowania na gazie”. Gdybyśmy tam weszli, przez najbliższe dwa lata nie spadlibyśmy z niej - przekonywał opiekun „Staleczki” Dariusz Molski.
Prezes gorzowskiego klubu Ireneusz Maciej Zmora zapowiadał, że ostateczne decyzje powinny zapaść do końca miesiąca. Nie pozostaje nam nic innego, jak cierpliwie czekać na to końcowe rozstrzygnięcie.
Tyle o ewentualnej rywalizacji z Vive Kielce czy Orlenem Wisłą Płock. Teraz wróćmy do tego, co się działo w sobotę w starciu z Grunwaldem Poznań, które miało być nie tylko pożegnaniem z sezonem, ale również rewanżem za tę wpadkę w pierwszej rundzie (dziś można sobie pluć w brodę, że w Wielkopolsce gorzowianie dość niespodziewanie stracili dwa punkty).
- Może troszkę zlekceważyliśmy drużynę z Poznania. Myśleliśmy, że mecz sam się wygra, ze względu na to, że jest to zespół z dolnej części tabeli, a my byliśmy już wtedy znacznie wyżej - wspominał jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziów nasz rozgrywający Stanisław Gębala, na oficjalnej stronie internetowej Stali.
Tym razem o lekceważeniu nie mogło być mowy, ale do 54 min trwała zażarta wymiana ciosów (pięć minut przed zejściem do szatni nasi tracili nawet trzy bramki do poznanian, 10:13). Dopiero w ostatnich sześciu minutach udało się uzyskać bezpieczną przewagę. Do stanu po 23 doprowadził kołowy Oskar Serpina, a potem trafiali Mateusz Stupiński z kontry, dwa razy Aleksander Kryszeń, ze skrzydła i z karnego, oraz po wrzutce, firmowym zagraniu Stali, Dariusz Śramkiewicz.
- Było blisko, ale na końcu trochę nam zabrakło. To był fajny mecz dla kibiców - powiedział Tomasz Gintowt, jeden z trzech, obok Roberta Foglera i Michała Nieradki gorzowian w poznańskiej ekipie.
Dość sporą rolę w tym zwycięstwie odegrali rezerwowi Kancelarii Andrysiak Stali. - Cieszę się, że dostałem więcej minut i udało mi się godnie zastąpić w bramce Czarka Marciniaka. To, że wygraliśmy, to jedno, a że jeszcze w moje urodziny, to już w ogóle. Bardzo dobre były też wejścia innych zmienników: Seweryna Gryszki, Mariusza Kłaka czy też Darka Śramkiewicza. Na początku zakładaliśmy jedynie utrzymanie, a wyszła nam z tego fajna przygoda - dodał bramkarz Krzysztof Nowicki.