Drogę do finału blokuje Sparta
Dzięki zwycięstwu w Rybniku gorzowianie zachowali pierwsze miejsce w ekstralidze. Teoretycznie mogą je jeszcze stracić, ale mało kto w to wierzy.
Przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej stalowcom brakowało do szczęścia zwycięstwa z ROW-em. Najlepiej wysokiego, ale niedzielny triumf 47:43 na torze beniaminka także ma swoją wartość. Dzięki temu gorzowianie mają na koncie 27 pkt. meczowych i na plusie 111 „małych”, co daje im jak na razie pierwsze miejsce. Ścigający ich Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra ma w tej sytuacji jeszcze teoretyczną szansę, aby wyprzedzić lidera. „Myszy” musiałyby w zaległym spotkaniu u siebie wygrać z Unią Tarnów aż 39 „oczkami” (na przykład 64:25), co wydaje się mało realne. Niczego jednak nie można przesądzać, bo sport zna nie takie przypadki.
Na dziś rywalem stalowców w półfinale play off jest Betard Sparta Wrocław, która zajęła czwarte miejsce i do strefy medalowej wjechała rzutem na taśmę. Wicemistrzowie Polski zrobili to kosztem MrGarden GKM-u Grudziądz, którego nasi obawiali się jak diabeł święconej wody. Nie jest tajemnicą, że tamtejszy tor nie jest zbyt ulubionym przez żółto-niebieskich i stąd respekt przed pomorską ekipą. „Spartanie” też nie należą do łatwych rywali, o czym gorzowianie przekonali się już w tym sezonie, tocząc z nimi wyrównane pojedynki. Play off to jednak inna para kaloszy niż faza zasadnicza, więc pozostaje wiara, że prawem serii Stal znów zamelduje się w finale po dwóch latach przerwy (poprzednio uczyniła to w 2012 i 2014 roku).
Ostatni mecz potwierdził to, co doskonale wiemy: jeśli liderzy robią swoje, to nawet słaba postawa Michaela Jepsena Jensena (2 pkt. i bonus) i juniora Adriana Cyfera (0) nie przeszkadza w odniesieniu sukcesu. - Nie ukrywam, że spodziewaliśmy się na Śląsku ciężkiej przeprawy. Wydaje się mi, że był to nasz najtrudniejszy wyjazd. Wynik ważył się do ostatniego biegu. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że zakończyliśmy rundę zasadniczą miłym akcentem - stwierdził najlepszy w Rybniku Krzysztof Kasprzak, który zdobył 13 pkt.
Nie ukrywam, że spodziewaliśmy się na Śląsku ciężkiej przeprawy
Z ulgą odetchnął też trener zespołu z Gorzowa. - W ostatnim czasie rybniczanie dobrze jeździli na swoim torze. Przez deszcz warunki troszeczkę się zmieniły, co nam i im zamieszało nieco w głowach. Trochę szukaliśmy tych ścieżek - powiedział Stanisław Chomski. - Po VII biegu wydawało się, że mecz będziemy mieli pod kontrolą, zwłaszcza, że po IX wyścigu prowadziliśmy sześcioma punktami. Jednak niespodziewane podwójne zwycięstwo gospodarzy z naszą mocną parą Iversen i Zmarzlik przywróciło rywalom nadzieję. Udało się jednak utrzymać prowadzenie do końca, bo była dobra komunikacja. Po swoim ostatnim starcie Bartek (Zmarzlik - red.) zeskoczył z motocykla, podleciał do Krzycha i Mateja i powiedział, jak się zmienił tor. Dzięki temu Kasprzak i Zagar dobrze wykonali swoją pracę, przywożąc za plecami niepokonanego wcześniej Grigorija Łagutę.
Miejscowi też wydawali się być zadowolonymi, choć żałowali, że zakończyli sezon minimalną porażką. - Walczyliśmy z torem, który przyjął sporo wody po pięciogodzinnych opadach deszczu. Na szczęście był on tak przygotowany, że udało się coś z tym zrobić i zaliczyć zawody. Mecz był fajny, dużo ścigania. Szkoda biegów nominowanych, bo nie utrzymaliśmy w nich wypracowanych pozycji, a wówczas wynik byłby lepszy. Cieszymy się z utrzymania, plan minimum, czyli zajęcie szóstego miejsca, został wykonany - ocenił Piotr Żyto, szkoleniowiec ROW-u.
Teraz stalowcy muszą poczekać na wynik z Zielonej Górze, ale mogą już szykować się do walki o medale. Pierwszy półfinał 4 września, nasi pojadą na wyjeździe.