Droga i złej jakości - taką wodę pijemy. I nieraz przepłacamy
90 mln zł - tyle za wodę przepłacili mieszkańcy dziewięciu lubuskich gmin w zaledwie 2,5 roku. Studnie z bakteriami, nieszczelne szamba, niedozwolone zapisy w umowach - to zarzuty NIK
Ani gminy, ani przedsiębiorstwa wodociągowe nie wywiązują się właściwie z obowiązku dostarczania wody pitnej mieszkańcom - taki wniosek można wysnuć z lektury wyników inspekcji oddziału Najwyższej Izby Kontroli w Zielonej Górze. NIK skontrolowała dziewięć z 82 lubuskich gmin. Wynik działań inspektorów okazał się na tyle niepokojący, że minister środowiska postanowił sprawdzić sposób gospodarowania wodą pitną w całym kraju. W woj. lubuskim skontrolowano gminy: Dobiegniew, Drezdenko, Gozdnicę, Kożuchów, Rzepin, Skwierzyna, Słubice, Szprotawa i Strzelce Krajeńskie.
Jakie są ustalenia inspektorów NIK? Gminy nie kontrolują sposobu odprowadzania ścieków. Zdarza się, że przelewające się szamba sąsiadują z ujęciami wody pitnej o zaledwie kilkanaście metrów, jak w Strzelcach Kraj. W efekcie w wodzie płynącej z kranów występują bakterie z grupy coli. Woda jest do tego marnotrawiona na potęgę. W niektórych gminach, jak w Gozdnicy, nie szukano nawet przyczyn strat, tylko dopisywano je do rachunków, które płacili odbiorcy! - Woda u nas jest nie tylko droga, jest też złej jakości. Mieszkamy w małej mieścinie, gdzie nie ma pracy, a za usługi wodociągów płacimy jak w wielkiej metropolii - złości się Danuta Mroziewicz z Gozdnicy.
W ciągu 30 miesięcy zmarnowano w dziewięciu gminach tyle wody, ile mieści się w 8 tys. basenów olimpijskich! Zapłacili za to mieszkańcy.
- Woda jest nie tylko droga, jest też złej jakości! - złości się w rozmowie z reporterem „Gazety Lubuskiej” Danuta Mroziewicz z Gozdnicy. - Mieszkamy przecież w małej mieścinie, gdzie nie ma pracy, a za usługi wodociągów płacimy jak w wielkiej metropolii. Do tego nikt nawet nie kwapi wytłumaczyć się, kiedy to się zmieni na lepsze!
Podobne zdanie ma Zygmunt Bałut z Gozdnica: - Ostatnio nawet program był o tym w radiu. Człowiek z Zabrza zadzwonił i mówi, że płaci za ciepłą wodę 38 zł. I zdziwił tym wszystkich słuchaczy. A ja za ciepłą płacę 43,60. Za zimną, ze ściekami ponad 12! Czy to znaczy, że gozdnicka woda jest najdroższa w Polsce? - pyta pan Zygmunt reportera „GL”. Ale nie czeka na odpowiedź, tylko zaraz sam sobie odpowiada: - Na to by wychodziło.
I jeszcze na koniec rozmowy się pociesza: - Szczęście, że pracuję w Niemczech i rzadko tu bywam. Więc i zużycia wielkiego nie mam.
Szokujące dane. Straty pokrywali mieszkańcy
Mieszkańcy Gozdnicy mają prawo się złościć: płacą za wodę najwięcej, a na dodatek strasznie dużo wody się w ich gminie marnuje. Skąd o tym wiadomo? Najwyższa izba kontroli od początku 2013 r. do czerwca 2015 r. sprawdziła dziewięć gmin: Dobiegniew, Drezdenko, Gozdnicę, Kożuchów, Rzepin, Skwierzynę, Słubice, Szprotawę i Strzelce Krajeńskie. Dane są szokujące! Zmarnowano w nich w tym czasie ponad 24 mln msześ. wody, której koszt wyniósł ponad 90 mln zł. Dla zobrazowania - odpowiada to objętości ponad 8 tys. basenów olimpijskich! Straty pokrył nie kto inny, tylko mieszkańcy - w rachunkach za wodę. Nie ma co ukrywać: przedsiębiorstwa wodociągowe przerzucały koszty marnotrawstwa albo zapóźnień na klientów.
- W efekcie każdy odbiorca wody zapłacił za nią średnio o 90 zł rocznie więcej - mówi bez ogródek Zbysław Dobrowolski, dyrektor lubuskiej delegatury Najwyższej Izby Kontroli w Zielonej Górze (krótko pisaliśmy o tej sprawie już przed tygodniem).
W efekcie każdy odbiorca wody zapłacił za nią średnio o 90 zł rocznie więcej
Szambo koło ujęcia, to i cola w wodzie
Co wykryli inspektorzy w naszym regionie? Wieloletnie zapóźnienia w rozwoju sieci wodno-kanalizacyjnej, brak nadzoru nad prawidłowym odprowadzaniem ścieków oraz brak odpowiednich stref ochrony ujęć wody przyczyniały się do powstawania „realnych zagrożeń dla mieszkańców”. Każde ze skontrolowanych przedsiębiorstw wodociągowych średnio przez ponad miesiąc w okresie objętym kontrolą (2,5 roku) nie zachowało odpowiednich parametrów wody. Najczęściej stwierdzano występowanie w wodzie groźnych bakterii z grupy coli.
Np. w gminie Strzelce Krajeńskie lokalne ujęcie wody kilkukrotnie było skażone bakteriami coli. To efekt braków w sieci kanalizacyjnej oraz łamania przez niektórych mieszkańców obowiązku wywozu ścieków do oczyszczalni. NIK ujawniła powalające fakty - na przykład kilkanaście metrów powyżej ujęcia wody w gminie Strzelce znajdowała się betonowa pokrywa tzw. bezodpływowego szamba. Użytkownicy tego zbiornika przekazywali do oczyszczalni - uwaga! - tylko około 17 proc ścieków. Na odbiór pozostałych 83 proc. nieczystości nie posiadali żadnych dokumentów...
Zaledwie dwie z dziewięciu sprawdzonych gmin prowadziły wszystkie wymagane ewidencje zbiorników bezodpływowych i przydomowych oczyszczalni ścieków. Gminy praktycznie nie kontrolowały takich zbiorników. Przykre dla mieszkańców musi być też kolejne odkrycie inspektorów NIK: gminy nie kontrolowały też nawet przyczyn strat wody! W jednym z przedsiębiorstw wodociągowych w gminie Gozdnica w pierwszym półroczu 2015 r. sprzedano jedynie 33 proc. wydobytej wody, natomiast straty wyniosły 47 proc. (20 proc. to tzw. zużycie techniczne).
W ośmiu gminach nawet nie zainteresowano się, jakie były przyczyny strat wody. Firmy po prostu stratami obciążały konsumentów.
W pierwszym półroczu 2015 r. w skontrolowanych gminach najdrożej za wodę płacili mieszkańcy wspomnianej gminy Gozdnica - ponad 5 zł za msześc., a najmniej w gminie Rzepin - ponad 2,5 zł/m sześć. - Taka kwota za wodę wynikła z naszych kalkulacji. Cena jest dobra, gmina nie ma z tego tytułu żadnych strat, a na wodzie zarabiać nie chce - mówi „GL” Sławomir Dudzis, burmistrz Rzepina. Tymczasem przeciętne ceny brutto za wodę w woj. lubuskim wynoszą tymczasem 3,79 zł m sześc.
Jaki wynika z danych NIK, większość firm wodociągowych w umowach z klientami naruszała ich prawa. Ograniczano np. odpowiedzialność przedsiębiorców za nienależyte wykonanie usług. Zdarzało się, że umowy zawierały zapis dotyczący obowiązku pokrycia kosztów każdorazowego sprawdzenia wodomierza przez konsumenta - nawet, gdy ten nie zgłaszał awarii! W kilku firmach nierzetelnie ustalano taryfy. Nie posiadały też wymaganych pozwoleń wodnoprawnych.
Jak firmy wodociągowe lub gminy tłumaczą się z zarzutów NIK? Burmistrz Strzelec Mateusz Feder wyjaśnia, że podlewane ściekami ujęcie wody, które wytknęli inspektorzy NIK, było w Gardzku. Po kolejnych problemach z bakteriami coli urzędnicy wzmocnili nadzór i kontrolę nad ujęciem. - Ale to i tak nie dawało nam pewności, że zatrucie się nie powtórzy. Postanowiliśmy to załatwić raz, a dobrze, bo wodę z tego ujęcia ma ponad 10 tys. ludzi w Strzelcach i gminie - mówi burmistrz Feder.
Gmina przygotowała już dokumentację budowy kanalizacji we wsi Gardzko, co ma ukrócić proceder wylewania zawartości szamb byle gdzie. - Czekamy na konkursy z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich i będziemy walczyć o dofinansowanie. Musimy je zdobyć, bo na kanalizę w Gardzku potrzeba aż 3 mln zł - dodaje burmistrz. Do tej pory urząd może tylko regularnie pilnować ujęcia i kontrolować mieszkańców - co, jak zapewnia burmistrz, już robi.
W Kożuchowie najpoważniejsze uchybienia dotyczą m.in. niedostatecznego zabezpieczenia ujęcia wody, zbyt niskich wpływów ze sprzedaży wody, które nie pokrywały w pełni kosztów, braku ewidencji szamb czy niedozwolonych zapisów w umowach.
- Ogrodzeń faktycznie nie było, bo pracowaliśmy na ruinie. W maju otworzyliśmy zmodernizowaną stację uzdatniania wody. Teraz wszystko jest na miarę XXI wieku, zaniedbania i uchybienia zostały usunięte - tłumaczy Sławomir Trojanowski, prezes kożuchowskiej spółki Uskom. - A taryfy? Od kilku lat są prowadzone w Kożuchowie inwestycje, m.in. duży projekt, który teraz skończyliśmy i rozliczamy na prawie 15 mln zł. To jest inwestycja, którą zgodnie z przepisami musi być amortyzowana i z automatu musi iść w cenę wody. Jak te 15 mln zł podzielimy na 50 lat, to te pieniądze w wodzie i ściekach muszą do nas, zgodnie z ustawą, wrócić.
Sprawa szamb i kanalizacji łączy się kwestią stawek, bo Uskom 1 sierpnia złożył wniosek na dofinansowanie ogromnej inwestycji zakładającej, w skrócie, wybudowanie 20 km kanalizacji. - Jeżeli otrzymamy te pieniądze, to temat skanalizowania aglomeracji będzie można uznać za zakończony - mówi prezes Uskomu. - Wniosek opiewa na 34 mln zł, które też kiedyś trzeba będzie amortyzować, co będzie musiało odbijać się na cenie. Z drugiej strony jak tego nie zrobimy i nie wypełnimy dyrektywy ściekowej, to grożą nam za to sankcje - wyjaśnia.
Na ceny wody wpływało ogromne zanieczyszczenie rur. Przez lata nie dbano w gminie o sieć przesyłową
Burmistrz Gozdnicy Krzysztof Jarosz mówi: - Aż 47-procentowe straty wody wynikały z wieloletnich zaniedbań. Gdy w grudniu 2014 r. objąłem funkcję, zaczęliśmy szukać przyczyny. Gdzieś musiały być nieszczelności sieci. Tradycyjnymi metodami nie udało się jednak ich zlokalizować, jednak po zastosowaniu bardziej zaawansowanych technologii, w kwietniu 2015 r., okazało się, że woda z sieci ucieka do nieczynnego kanału ciepłowniczego. Dziurę zatkano. Na ceny wody wpływało ogromne zanieczyszczenie rur. Przez lata nie dbano w gminie o sieć przesyłową. W zeszłym roku miasto przekazało spółce 100 tys. zł na czyszczenie i konserwację sieci. Dzięki temu udało się zredukować koszty energii elektrycznej, potrzebnej do przesyłu wody.
Burmistrz Jarosz przyznaje, że przestarzała jest też stacja uzdatniania wody. - Koszty generuje przede wszystkim jej obsługa. Planujemy budowę nowej stacji, czekamy tylko na akceptację naszego projektu - zapewnia.
Swoje niedociągnięcia prawie wszystkie skontrolowane gminy tłumaczyły Najwyższej Izbie Kontroli brakiem pieniędzy. Pojawiły się jednak też tłumaczenia o nieznajomości przepisów....
NIK obliczyła, że aby nadrobić opóźnienia, gminy musiałyby w ciągu najbliższych 5 lat zainwestować ponad 186 mln zł.