W sobotę akademiczki wysoko przegrały u siebie arcyważny mecz. Nasze grzechy główne? Brak wiary w sukces i tradycyjnie słaba skuteczność...
KSSSE AZS PWSZ Gorzów - Energa Toruń 45 : 67
Kwarty: 10:19, 13:22, 11:16, 11:10.
KSSSE AZS PWSZ: Goodrich 15, Szajtauer 9, B. Jaworska 6, Brown 6 (2x3), Dźwigalska 0 oraz Naczk 5, K. Jaworska i Czarnodolska po 2, Sobek i Witkowska po 0.
Energa: Macaulay 16, Szczechowiak 9 (1), Idczak 9 (3), Ajavon 7 (1), Misiek 5 (1) oraz Walich 9 (1), Kudraszowa 6 (2), Kelley 6, Tłumak i Darnikowska po 0.
Sędziowali: Grzegorz Ziemblicki, Dariusz Włodkowski (obaj Wrocław), Paulina Gajdosz (Szczecin).
Widzów: 700.
To był pojedynek dwóch najbardziej poharatanych drużyn w pierwszej części rundy zasadniczej. Obie liczyły na dużo wyższe miejsca w tabeli elity, ale na razie spisują się poniżej oczekiwań. Akademiczki zdają przyspieszony, bardzo bolesny egzamin z ekstraklasowej dojrzałości, z kolei „Katarzynki” dopiero pod wodzą nowego-starego szkoleniowca Elmedina Omanicia pokazują, na co je naprawdę stać. Niestety, po meczu w Gorzowie to torunianki są krok bliżej play offów niż pokonane gospodynie.
W pierwszej kwarcie gospodynie po bardzo ładnej akcji, zakończonej punktami Magdaleny Szajtauer, prowadziły pierwszy i jedyny raz w 17 sek. Potem jeszcze przez chwilę mogliśmy mieć nadzieję, że gorzowianki ograją faworytki, ale dwie trójki rywalek sprawiły, że przyjezdne odskoczyły na 13:4, a potem - mimo poprawnej gry naszych w obronie - i tak powiększały przewagę, która po pierwszej połowie wynosiła już 18 punktów (41:23).
Recepta gości na sukces była prosta: odciąć od podań najlepszego strzelca KSSSE AZS PWSZ Cassandrę Brown, pokazać przewagę fizyczną pod koszem i tym samym stłamsić nasze ambitne juniorki oraz w przypadku trudności w sforsowaniu akademickiej defensywy, jak najczęściej trafiać zza linii 6,75 m. W ten sposób torunianki opanowały sytuację na boisku, choć długo, mimo rosnącej przewagi, nie mogły złamać ducha walki u gospodyń.
Ostatecznie doświadczenie „Katarzynek” wzięło górę, a coraz gorsza skuteczność naszych sprawiła, że tak samo jak to było w poprzednich przegranych meczach, uciekła gdzieś wiara nie tyle w odwrócenie losów pojedynku, ale powalczenie o jak najniższą porażkę.
Po przerwie przedarcie się przez zasieki obronne Energi długo stanowiło dla nas kłopot, ale przynajmniej coraz rzadziej popełnialiśmy straty. Za to w czwartej kwarcie pokazaliśmy pazury i zaczęliśmy ją od sześciu „oczek” z rzędu. Rywalki odpowiedziały tylko jednym celnym rzutem wolnym, po którym trzy punkty zdobyła Brown. Raptem zrobiło się „tylko” 43:58, ale na więcej już nie dostaliśmy zgody od przyjezdnych.
- Jesteśmy w bardzo trudnym stanie, nie ma w nas poczucia, że możemy wyjść i wygrać mecz - powiedział mocno przeżywający każdą porażkę Dariusz Maciejewski, trener KSSSE AZS PWSZ. - W tym sezonie jesteśmy bardzo łatwi do rozszyfrowania. Nie mamy indywidualności, a zagraniczne zawodniczki nie stanowią już o sile zespołu, jak to miało miejsce wcześniej.
Warto dodać, że w przerwie spotkania nasz klub podpisał umowę sponsorską z firmą Enea, która od soboty będzie sponsorem naszych drużyn młodzieżowych.