Drobiazgi kultury. Świąteczna dyskryminacja
Szanowni Państwo, przez wiele lat podtrzymywaliśmy w muzeum sympatyczny zwyczaj - w dzień Wigilii ktoś, w imieniu dyrekcji, obdzwaniał wszystkie muzealne jednostki i składał pracownikom życzenia świąteczne. Telefon był równocześnie sygnałem, że panie mogą wcześniej „urwać się” do domu, aby mieć czas na przygotowania do uroczystego wieczoru. Nie wszystkie pracownice z tego korzystały - panie obsługujące publiczność musiały pozostać w pracy przez około 2 godziny. Pracowała nadal księgowość, do końca dnia pozostawała też cała dyrekcja, mimo że jej członkami było kilka kobiet. Zaznaczam, że był to zwyczaj zapoczątkowany przed laty przez mężczyzn-dyrektorów.
Charakterystyczne, że żadna z tych kobiet, które musiały lub chciały zostać trochę dłużej, nie protestowała ani nie miała za złe, że „inne mogą, a ja nie”. Ja lubiłam zostawać, bo przez te dwie godziny panowała iście świąteczna cisza, mogliśmy więc w spokoju porozmawiać o mijającym roku i o planach na przyszły.
Pewnego razu jeden z pracowników poskarżył się, że wcześniejsze zwalnianie kobiet jest dyskryminujące wobec mężczyzn. Byliśmy zdumieni, bo wydawało nam się, że ten przez mężczyzn wymyślony gest był miłym ukłonem wobec kobiet, wyrazem szacunku i sympatii. Protest był więc dla nas wręcz kuriozalny.
Tymczasem ostatnio spotykam w mediach wypowiedzi, że wcześniejsze zwalnianie kobiet w dniu Wigilii jest „niezgodną z prawem dyskryminacją”, wyrazem „nierównego traktowania ze względu na płeć”, seksizmem. Wytacza się wielkie działa: kodeks pracy, konstytucję, mówi się o wykluczaniu społecznym na równi np. z rasizmem.
Faktycznie, prawo nie pozwala na jakąkolwiek dyskryminację - czy to ze względu na płeć, rasę, wiek, wyznanie czy orientację seksualną. Upewnia nas, że wszystkim należy się równe traktowanie, nikogo nie wolno marginalizować. Ale…czy naprawdę warto walczyć z tak nieszkodliwym zwyczajem, i to powołując się aż na konstytucję? Czy nie pobrzmiewa w tej „walce” nuta śmieszności?
Zwłaszcza że przecież nie chodzi o przymus, lecz o możliwość. I wcale nie o to, żeby kobiety musiały przeznaczyć te dodatkowe godziny na smażenie czy lepienie - dzisiaj mężczyźni robią to nieraz równie chętnie - ale np. na fryzurę, zrobienie paznokci czy chwilę relaksu.
Roku bez jakiejkolwiek dyskryminacji, ale też bez emocjonalnej przesady, życzę wszystkim.