Szanowni Państwo, poobserwujmy młodą dziewczynę, nazwijmy ją Sylwia. Znajdujemy ją na kolejnym proteście ekologicznym ostro walczącą przeciw zatruwaniu naszej planety. Potem Sylwia wraca do domu, zbliża się do „zebry”, żeby przejść na drugą stronę ulicy. Widzi, że akurat nadjeżdża kilka aut, a po nich tworzy się luka, bo gdzieś-tam zapaliło się czerwone światło. Ale Sylwia nie czeka tych parunastu sekund, od razu wchodzi na jezdnię, bo „przecież ma prawo”. A więc auta zatrzymują się, przepuszczają ją, a następnie ruszają znacznie mocniej zanieczyszczając powietrze.
To tylko jeden obrazek, podobnych można pokazać setki. Np. młodych ludzi, którzy wpatrzeni w smartfony, ze słuchawkami na uszach, bez namysłu - jak Sylwia - wkraczają na pasy, narażając swoje życie, bo „przecież mają prawo”, a równocześnie psują płynność ruchu, co zwiększa emisję spalin. Czasem kilkadziesiąt osób w autobusie jest wstrząsanych gwałtownym hamowaniem, gdy jedna osoba nagle wchodzi na przejście, bo „ma prawo”.
Znamy również tragiczne statystyki, które są dowodem na - delikatnie mówiąc - niewłaściwe zachowanie kierowców, np. zajętych rozmową telefoniczną. Niektórzy też wprost szaleją na jezdni, za nic mając przepisy i innych użytkowników. To potencjalni zabójcy.
A więc - o postulowanym partnerstwie pieszych i kierowców nie ma mowy. Czego brakuje? Kultury, czyli szacunku dla innych, myślenia o drugim człowieku, dostrzegania go. Taką kulturę wypracowuje się jednak latami, tymczasem ludzie giną na pasach. Więc?
Myślę, że zanim wejdzie w życie przepis o bezwzględnym pierwszeństwie pieszych na „zebrze” warto by przyglądnąć się organizacji przejść. Sprawdzić, czy nie jest ich za mało lub za dużo, czy znajdują się we właściwych miejscach, zwłaszcza poza centrum miasta. Bezwzględnie też powinny zostać bardzo jasno oświetlone, specjalnymi reflektorami! Teraz, kiedy zmrok zapada wcześnie, bywa mżawka, deszcz czy mgła, dostrzec ciemno ubranego pieszego przez szybę samochodu jest bardzo trudno. Nie mówię już o osobach, które z nagła, ze sporą prędkością wjeżdżają na pasy na hulajnogach czy rolkach.
A zatem z jednej strony - wymagajmy od władz lepszego przygotowania przejść, przede wszystkim ich oświetlenia, zanim obowiązywać zacznie nowy, zapowiadany przez Premiera, przepis. Z drugiej zaś - przekonujmy nasze dzieci, naszą młodzież i siebie nawzajem, że warto myśleć o innych, że warto także na drogach być kulturalnym.
Może wówczas nowy przepis okaże się niepotrzebny.