Drobiazgi kultury. Do pana prezydenta
Szanowni Państwo, dzisiaj zwracam się przede wszystkim do Pana Prezydenta Krakowa. Bardzo chciałabym, aby Pan Prezydent zrewidował swój pogląd w pewnej sprawie. Rozmawiałam już o niej z Państwem i sądzę z Waszych reakcji, że chętnie by mnie Państwo poparli.
W książeczce autorstwa panów Czumy i Mazana, zatytułowanej „Nasz krakowski Jacek Majchrowski”, Prezydent odpowiada autorom na wiele, nieraz bardzo kłopotliwych pytań. Czyni to tak, jak przemawia, czyli: krótko, dowcipnie i na temat.
Jedno z pytań dotyczy gołębi. I tym razem Pan Prezydent odpowiedział z poczuciem humoru. Cytuję: „Bez gołębi miasto byłoby jak indyk bez nadzienia”, a więc dlatego wybacza im pewną „niestosowność publicznych zachowań”. Dalej stwierdza wyraźnie, że „gołębie od stuleci traktowane są w mieście jak święte krowy, mieszkają za darmo, wolno je dokarmiać”. I na koniec jasno deklaruje, że - chociaż w wielu miastach europejskich dokarmianie jest karalne - to „przynajmniej za mojej kadencji ani jedno pióro im ze skrzydeł nie spadnie”.
Chciałabym, aby Pan Prezydent zobaczył na własne oczy, jak męczą się mieszkańcy z plagą tych ptaków. Ile balkonów jest ochranianych siatkami, na ilu zamontowane są kolorowe wiatraczki lub czarne plastikowe ptaszyska, które miałyby odstraszać gołębie. Sama naiwnie się na to nabrałam i mam na balkonie dwa takie ptaki, a gołębie… chętnie siadają tuż obok lub wręcz na nich. Nie ma na nie siły, nie boją się niczego, uparcie próbują zagnieździć się na naszych balkonach, przesiadywać na parapetach, brudząc paskudnie.
Zastanawiam się, ile kosztują te setki, a nawet tysiące metrów ekopików, czyli kolców montowanych na gzymsach, poręczach, parapetach (np. takie trochę lepsze są po 40 zł za 1 metr). A ile kosztuje montaż wielkich siatek chroniących elementy świeżo odrestaurowanych zabytków, np. cenne rzeźby. Pieniądze na tę bezkrwawą walkę z gołębiami wykładamy wszyscy - prywatne, spółdzielcze, kościelne, z różnych instytucji, a także miejskie. A gołębie i tak wciskają się wszędzie i „robią swoje”.
Może więc zamiast ponosić te spore koszty, zamiast w kółko odczyszczać np. Rynek Główny i architektoniczne detale Sukiennic, zamiast płacić za te różnorakie, a przeważnie mało skuteczne „ochraniacze” warto by jednak, Panie Prezydencie, zabronić dokarmiania gołębi, aby ograniczyć ich ilość w naszym mieście?
Może wolelibyśmy indyka z mniejszą porcją nadzienia, skoro jest ono tak niesmaczne i nieestetyczne, a nawet niezdrowe.