Dramat na grzybobraniu. Pan Jan zmarł, a później...
Rodzina dzwoniła i prosiła, by ktoś wystawił kartę zgonu. Każdy odmawiał.
Małżeństwo Szymańskich z Rzepina wybrało się do lasu w Radzikowie koło Cybinki. Tam pan Jan zmarł. Przyjechało pogotowie. Sanitariusze stwierdzili, że mężczyzna nie daje oznak życia i... odjechali. Nie wystawili żadnego dokumentu potwierdzającego zgon. A bez tego zakład pogrzebowy nie zabierze zwłok, a policja ich nie wyda.
Rodzina zadzwoniła do lekarza rodzinnego, który jednak odmówił przyjazdu. Ze szpitala żadnego lekarza też nie przysłano. – Mamy zakaz wysyłania karetki z lekarzem do stwierdzenia zgonu – tłumaczy Małgorzata Krasowska-Marczyk, prezes szpitala w Słubicach.
To jakiś obłęd!
Czytaj więcej 19 października w papierowym wydaniu „Gazety Lubuskiej” oraz w naszym serwisie plus.gazetalubuska.pl