Dr Tomasz Ozorowski: Większość zakażeń koronawirusem będzie przebiegać bezobjawowo. Śmiertelność może być o wiele niższa - mówi mikrobiolog
- Przestaliśmy się bać, jesteśmy zmęczeni, stwierdziliśmy, że najgorsze mamy za sobą, a w naszych zachowaniach widać pewien hurraoptymizm. To co z powrotem nas przyblokuje, to prawdopodobnie informacje o wyraźnym wzroście zgonów i przepełnionych oddziałach intensywnej terapii - zastrzega dr Tomasz Ozorowski, były prezes Stowarzyszenia Epidemiologii Szpitalnej i mikrobiolog. Rozmawiamy z nim o najnowszych danych dotyczących pandemii koronawirusa. Dzieli się z nami scenariuszami co do przebiegu epidemii, wskazuje śmiertelność w grupach ryzyka, a także zaznacza, że ostateczna śmiertelność z powodu koronawirusa, może być o wiele niższa niż do tej pory przypuszczano. Kto jest najbardziej zagrożony COVID-19?
Polska przekroczyła 16 tys. wykrytych zakażeń koronawirusem. Jednak, jak wiemy – testy nie mówią wszystkiego. Ile osób mogło faktycznie przejść zakażenie?
Jesteśmy społeczeństwem, które nadal praktycznie nie przechorowało COVID-19. Zakażeń było tak mało, że przeszło go zapewne poniżej 1 procenta populacji. W związku z tym jesteśmy bardzo podatni na zakażenie.
Czytaj więcej: Szczyt pandemii koronawirusa już za większością Europy. Wyjątek stanowi Polska i trzy inne kraje. Ekspert: "Szczyt dopiero przed nami"
Jednak u nas epidemia rozwija się inaczej niż w wielu krajach.
Do tej pory udało nam się jedynie spowolnić wystąpienie masowych zachorowań, ale według mnie jest ono nie do uniknięcia. Nie znajduję powodów dla których ostateczny bilans zachorowań miał by być 5-10 krotonie mniejszy niż w innych krajach UE, tak jak to mówią aktualne statystyki. Nie ma społeczeństwa, które może się ochronić przed zachorowaniami, możemy je jedynie inaczej rozkładać w czasie. Koronawirusa musi przechorować zdecydowania większość ludności. Rzeczywistą liczbę zachorowań w danym regionie można próbować oszacować na podstawie coraz liczniejszych badań serologicznych które wskazują, że jest ona wielokrotnie większa niż liczba przypadków potwierdzonych w badaniach genetycznych. Jednakże wyciąganie wniosków z badań serologicznych jest aktualnie niepewne ze względu na niedoskonałą swoistość i czułość tych testów.
Da się określić konkretne warianty przebiegu epidemii w naszym kraju?
Dostrzegam cztery możliwe warianty przebiegu epidemii w Polsce. Pierwszy zakłada, że bardzo mocno się otworzymy, praktycznie we wszystkich aspektach życia, ponieważ ludzie będą wyraźnie zmęczeni izolacją. Wtedy dojdzie do bardzo szybkiego wzrostu zachorowań. Gdy będzie on mocny i wyraźny, rząd może podjąć decyzję o ponownym przyblokowaniu. Drugi wariant zakłada, że nadal będziemy się obawiać koronawirusa, a w efekcie – wciąż blokować. W takiej sytuacji liczba dziennych przypadków będzie na mniej więcej stałym i wyższym poziomie w porównaniu z krajami które peak mają za sobą. Trzeci wariant to pójście ścieżką „zębów piły” - jeśli będzie szczyt, rząd nakaże nam się przyblokować, później znów odblokować i taką drogą będziemy podążać do końca roku, albo przynajmniej do czasu spodziewanego kolejnego szczuty zachorowań czyli okresu jesienno-zimowego. Jednak według mnie najbardziej prawdopodobny jest wariant czwarty, czyli taki, że wszystkie społeczeństwa, w tym nasze, będą już tak zmęczone izolacją, że podążymy modelem szwedzkim.
Na czym będzie polegał?
Model szwedzki jest poddany bardzo wnikliwej obserwacji z nadzieją, że okaże się trafiony. Stwierdzimy, że należy odblokować życie gospodarcze i społeczne, chroniąc jednocześnie osoby, które mogą trafić pod respirator. Czyli osoby starsze i te z chorobami towarzyszącymi. Cała reszta musi zacząć w miarę normalnie egzystować. Stopień przyblokowania będzie wynikał z wydolności służby zdrowia, głównie dostępności łózek intensywnej terapii i respiratorów. Do tej pory przyblokowanie było tak mocne, że ogromna większość przygotowanych respiratorów nie była w użyciu.
Czytaj poprzedni wywiad z dr. Ozorowskim: Epidemiolog: W Polsce może nie być szczytu zachorowań koronawirusa. Przyrost zakażeń może być stały i wysoki [ROZMOWA]
Życie w Polsce jest już odblokowywane od jakiegoś czasu. Wchodzimy w kolejne etapy rządowego „odmrażania” i efekty są szybko widoczne – kolejki przed sklepami, tłumy w parkach i na plażach. O czym to świadczy?
Z dotychczasowych obserwacji wynika, że odblokowanie społeczeństwa w Polsce może być bardzo silne. Świadczy o tym wszystko, co obecnie się dzieje. Przestaliśmy się bać, jesteśmy zmęczeni, stwierdziliśmy, że najgorsze mamy za sobą, a w naszych zachowaniach widać pewien hurraoptymizm. To co z powrotem nas przyblokuje, to prawdopodobnie informacje o wyraźnym wzroście zgonów i przepełnionych oddziałach intensywnej terapii.
Tak musi być?
Zastanówmy się, dlaczego u nas ma być inaczej niż gdzie indziej? Różnica jest taka, że my i np. Szwedzi zdążyliśmy się przygotować, a tego nie zrobili Włosi. Zdobyliśmy czas na zabezpieczenie respiratorów. Obecnie, w szpitalach jednoimiennych, mamy mnóstwo wolnych łóżek dla pacjentów z COVID-19. Dzięki temu może obyć się bez tak drastycznych scen, jak we Włoszech, gdzie trzeba było odłączać ludzi od respiratorów.
Na podstawie najnowszych informacji da się określić, kiedy spodziewać się w Polsce szczytu epidemii?
Jeżeli okaże się, że wirus jest kompletnie niezależny od pogody, szczyt nadejdzie w ciągu od kilku do kilkunastu tygodni po okresie odblokowania. Za datę odblokowania możemy przyjąć otwarcie galerii handlowych, a więc początek maja. Jeśli koronawirus okaże się zależny od warunków atmosferycznych (w grę oprócz temperatury wchodzi kilka innych parametrów – np. wilgotność) – szczyt przyjdzie jesienią. Obecnie nie wiemy, czy pogoda ma na COVID wpływ. To co wiemy to, że bilans zgonów i zachorowań dla każdego kraju ostatecznie może być podobny. Inna będzie jedynie droga do niego. Istotną wadą naszej sytuacji jest to, że ostateczny bilans będzie podobny, ale strasznie dewastujemy gospodarkę i życie społeczne. W moim przekonaniu nie zostaliśmy przygotowani na moment odblokowania.
Dlaczego?
Aby bezpiecznie odblokować społeczeństwo muszą być spełnione co najmniej trzy warunki. Pierwszy, to zmiażdżenie krzywej, co polega na wykazaniu trwałego spadku zachorowań. Drugim są zdolności systemu do prowadzenia masowego testowania, izolacji osób zakażonych i śledzenia kontaktów. Z kolei trzeci warunek to przygotowanie systemu ochrony zdrowia poprzez obecność odpowiedniej liczby respiratorów oraz środków ochrony osobistej dla personelu medycznego. Rząd bardzo ryzykuje podejmując decyzję o zakończeniu lockdownu, nie spełniając żadnego z tych warunków.
Jaki obecnie jest stan epidemii w Polsce?
Nadal mamy wysoki, stały poziom zachorowań. Dla przykładu w ciągu ostatnich 14 dni zostało potwierdzone aż 30 proc. wszystkich przypadków od początku epidemii, a w Czechach jedynie 10 proc. Możemy wykonywać maksymalnie do 20 tys. badań dziennie. Dla porównania – Niemcy zbliżyły się do zdolności wykonywania miliona badań dziennie. W szpitalach brakuje środków ochrony osobistej lub są kupowane za kuriozalnie wysokie kwoty. Ponieważ jedyną strategią jaką wdrożono w Polsce było totalne przyblokowanie społeczeństwa, to należy zakładać, że nadal będziemy skazani na okresowe blokowanie gospodarki i życia społecznego. W krajach takich jak Niemcy czy Korea Południowa, w których uzyskano zmiażdżenie krzywej poprzez masowe badania, szybką identyfikację i izolację chorych oraz poddawanie osób z kontaktu kwarantannie, będzie mniejsza konieczność do blokowania ludzkich interakcji.
Sprawdź: Prof. Jacek Wysocki: Epidemia w Polsce będzie trwała dłużej i musimy zdawać sobie z tego sprawę
W ostatnim czasie dowiedzieliśmy się o COVID-19 czegoś nowego?
Faktycznie, jest nowa rzecz. Otóż ogromna większość zachorowań będzie przebiegała w taki sposób, że w ogóle tego nie zauważymy. Szwedzi szacują, że tak może przebiegać nawet 90-95 proc. zakażeń. Przy takim założeniu i na podstawie niektórych symulacji, może się okazać, że bardzo niewielki odsetek osób, które zachorują, trafi do szpitala, a śmiertelność będzie ostatecznie dużo niższa niż to wynikało z dotychczasowych statystyk. Co więcej – może być na poziomie śmiertelności grypowej – 0,1 proc.
Skąd takie szacunki?
Obecnie statystyki tworzyliśmy na podstawie zachorowań, najczęściej u osób, u których wystąpiły objawy. Niemcy bazowali na masowym testowaniu, ale głównie tych, którzy mieli objawy infekcji. Dlatego w ich przypadkach śmiertelność na COVID-19 wynosi około 4 proc. W Polsce śmiertelność wynosi obecnie 5 proc. Ale na potwierdzenie tezy o mniejszej śmiertelności niż wynika ze statystyk uzyskiwanych m.in. w Polsce i Niemczech, można przytoczyć statystyki Islandii. Tam masowe badania są na porządku dziennym i śmiertelność wynosi około 0,5 proc. Dzięki takiemu dość przypadkowemu testowaniu – każdego – w tej chwili wiemy, że większość zachorowań przebiega bezobjawowo.
Jak dzielimy zachorowania na koronawirusa?
Grupy są cztery:
- Pierwsza to zakażenia bezobjawowe – przechodzimy je najczęściej nawet o nich nie wiedząc. Objawy nie wystąpią do końca zakażenia. Niektóre dane wskazują, że taki przebieg może dotyczyć aż do 80% zakażeń i występują najczęściej u dzieci i młodych dorosłych.
- Druga grupa, to osoby u których występują dyskretne objawy – zwykle ze strony układu oddechowego, takie jak stan podgorączkowy, delikatny katar. Objawy są na tyle marginalne, że nie powodują zgłoszenia się do lekarza czy odstąpienia od pracy. To niepokojące, bo w tym momencie zakażamy innych.
- W grupie trzeciej mamy pełne objawy zakażenia, ale możemy być jeszcze leczeni w domu.
- Ostatnia grupa, to pacjenci z najcięższymi objawami, którzy muszą trafić do szpitala.
Nowe dane, o których pan wspomina, stanowią jakikolwiek powód do optymizmu?
Dopóki bazowaliśmy na chińskich danych – zakażenia bezobjawowe jawiły się jako rzadkie. Z kolei np. Włosi – skupili się tylko na badaniu osób, które trafiły do szpitala. Ich statystyki także były więc zupełnie inne i najpewniej odbiegają od rzeczywistego przebiegu pandemii. Obecnie, jeśli wykonuje się masowe badania, na przypadkowych osobach, można zaobserwować, że zakażenie bezobjawowe to najczęstszy kliniczny przebieg COVID-19. Jeśli większość osób przechodzi zakażenie bezobjawowo, to i śmiertelność wyraźnie spada. W tych nowych danych widzę pewien powód do optymizmu. Warto nastawić się, że niemal każdy z nas przechoruje koronawirusa, ale ogromna większość – niezauważalnie.
Jednak osoby z grup ryzyka, nadal są przecież narażone na ciężki przebieg zakażenia koronawirusem. Kto przede wszystkim musi uważać?
Na podstawie głównie badań chińskich i niedawno opublikowanych badań brytyjskich widać, że do grup narażonych na ciężki przebieg należą głównie osoby zaawansowane wiekiem oraz z innym przewlekłymi schorzeniami takim jak: przewlekłe schorzenia krążenia i serca, niekontrolowana cukrzyca, ciężka astma, nadciśnienie, przewlekle schorzenia układu oddechowego, choroby nerek i nowotworowe. Na cięższy przebieg zakażenia narażeni są bardziej mężczyźni.
Jak przedstawiają się współczynniki śmiertelności, zależnie od grupy wiekowej?
Śmiertelność zależna od wieku określana jest w przedziale zależnym głównie od metodologii prowadzenia badań i opiera się się przede wszystkim na badaniach prowadzonych w czterech krajach: Korei Południowej, Hiszpanii, Chinach i Włoszech. Uzyskano w nich następujące wyniki:
- wiek 0-9 lat: 0 proc.
- wiek 10-19 lat: 0-0,2 proc.
- wiek 20-29 lat: 0,2 proc.
- wiek 30-39 lat: 0,1-0,3 proc.
- wiek 40-49 lat: 0,08-0,3 proc.
- wiek 50-59 lat: 0,4-1,3 proc.
- wiek 60-69 lat: 1,8-3,6 proc.
- wiek 70-79: 4,8-13 proc.
- wiek 80+: 13-20 proc.
Jak powinniśmy się więc zachowywać teraz, w czasie „odmrażania”?
W sytuacji odblokowania społeczeństwa najważniejszymi działaniami będzie ochrona osób narażonych na ciężki przebieg, przynajmniej aż do momentu wynalezienia szczepionki lub skutecznego leczenia. Ochrona powinna dotyczyć głównie osób powyżej 60. roku życia, u których stwierdzone są schorzenia narażające na ciężki przebieg. Wszyscy powinniśmy dołożyć starań, aby wspomagać te osoby w utrzymaniu bezpiecznego trybu życia i w taki sposób, by nie były skazane na domowe więzienie.
---------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień