Dr Tomasz Dubowski: Wybór Polaka na szefa RE miał niebagatelne znaczenie
Byłaby to nietypowa w Unii sytuacja, gdyby państwo członkowskie nie poparło swojego obywatela - uważa prawnik z UwB.
Donald Tusk, co już zapowiedział oficjalnie, będzie kandydował na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej. Ma szansę na kontynuowanie tej prezydencji?
Dr Tomasz Dubowski z Katedry Prawa Międzynarodowego na Uniwersytecie w Białymstoku: Myślę, że szanse ma, choć dziś nie ryzykowałbym tezy, iż druga kadencja Donalda Tuska na pewno stanie się faktem. Jest kilka czynników, które będą miały na to wpływ. Przykładowo - jeszcze pod koniec stycznia pojawiały się spekulacje, iż - wobec braku starań o reelekcję - kandydatem na przewodniczącego Rady Europejskiej mógłby być prezydent Francji, Francois Hollande. To z kolei mogłoby wpłynąć na szanse Donalda Tuska, m.in. dlatego, że obaj reprezentują inne opcje polityczne, co przy obsadzie kluczowych unijnych stanowisk ma znaczenie. Z drugiej jednak strony, po szczycie Unii Europejskiej na Malcie, wszelkie doniesienia wydają się wskazywać, iż Donald Tusk może liczyć na szerokie poparcie wśród przywódców państw członkowskich. Pozostaje zatem liczącym się kandydatem.
Pytam o to nieprzypadkowo, bo wygląda na to, że nasz rząd tej kandydatury nie poprze. Czy takie stanowisko Polski może zablokować wybór Donalda Tuska?
Stanowisko polskiego rządu w tej sprawie rzeczywiście nie zostało chyba dotąd jasno wyrażone. Być może pewnym impulsem w tej mierze stanie się wtorkowa wizyta kanclerz Angeli Merkel w Polsce i jej rozmowy z polskimi liderami. Wątek wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej z pewnością się w nich pojawi, stąd warto ich atmosferę i rezultaty obserwować. Formalnie można sobie oczywiście wyobrazić, iż Donald Tusk zostaje wybrany bez poparcia Warszawy. Traktaty mówią jasno, iż przewodniczący wybierany jest na dwa i pół roku większością kwalifikowaną.
Czyli do ewentualnej blokady trzeba namówić inne państwa?
W dużym uproszczeniu tak to mniej więcej wygląda. (Ewentualna blokada tej kandydatury musi zakładać, że nie uda się zebrać niezbędnej liczby głosów). Natomiast gdyby doszło do sytuacji, że państwo członkowskie jest przeciwko wyborowi swojego obywatela na jedno z bardziej eksponowanych stanowisk, mielibyśmy pewien precedens w Unii Europejskiej. Ale to tylko rozważania techniczne. Pytaniem jest chociażby, czy wbrew stanowisku polskiego rządu inne państwa faktycznie zechcą kandydaturę Donalda Tuska forsować. Z pewnością znaczenie mieć będą rozmowy między przywódcami Polski i Niemiec, które właśnie się odbyły. Nie można wykluczyć, iż rząd polski ostatecznie kandydaturze Tuska się nie sprzeciwi a wówczas szanse na jego wybór wydają się duże.
Czy Polska korzysta na tym, że szefem Rady Europejskiej jest nasz rodak?
To dość częste pytanie - co mamy z tego, że np. Donald Tusk sprawuje bardzo ważny unijny urząd? Jakie mamy z tego realne korzyści? To nie do końca właściwa perspektywa. Traktaty jasno określają zakres zadań i kompetencji zarówno Rady Europejskiej, jak i jej przewodniczącego. Zasadniczo nie polega ona na promowaniu interesów konkretnego państwa bądź grupy państw. Oczywiście, każdorazowy przewodniczący Rady Europejskiej jest obywatelem jednego z państw członkowskich i w czysto ludzkim wymiarze nie można wykluczyć, że jego aktywność, między wierszami, dobro własnego państwa będzie uwzględniała. To są jednak rzeczy wymykające się jednoznacznym ocenom i trudno tu o bilans zysków i strat z perspektywy jednego państwa. Nie ulega jednak wątpliwości, iż sam wybór polskiego obywatela na przewodniczącego Rady Europejskiej miał niebagatelne znaczenie „prestiżowe” dla naszego kraju. Wiem, że ta opinia bywa krytykowana, uważam jednak, że był to nasz sukces i nie warto go nie doceniać.
Jaki realny wpływ na politykę Unii ma przewodniczący Rady Europejskiej?
Rada Europejska jest instytucją programującą rozwój Unii Europejskiej. Efekty jej prac wyznaczają kierunek działań innych unijnych organów, w tym także tych odpowiedzialnych za tworzenie unijnego prawa. Zadaniem przewodniczącego Rady jest - pomijam tutaj kwestie czysto organizacyjne - wspomaganie spójności i kompromisu w Radzie Europejskiej. To od jego propozycji, zdolności negocjacyjnych, znajomości problemów, zależeć mogą polityczne decyzje Rady Europejskiej. W tym upatrywałbym realny wpływ jej przewodniczącego na unijna politykę.
Jak Pan ocenia dotychczasową pracę Donalda Tuska?
Myślę, że sprawnie wywiązywał się ze swych zadań. Ale to tylko opinia zewnętrznego obserwatora. Ważniejszą chyba rzeczą jest to, w jaki sposób do pracy Donalda Tuska odnoszą się współpracujący z nim przywódcy państw członkowskich. Ich ocena wydaje się pozytywna.
Na pewno jego najtrudniejszym zadaniem byli uchodźcy. Czy z tym problemem można było poradzić sobie lepiej?
Prawdopodobnie można było poradzić sobie lepiej, ale też nie poradzić sobie wcale. Działania Unii w tej mierze są często krytykowane. Zauważyć jednak warto, że osiągnięcie kompromisu w tak trudnej kwestii w gronie 28 państw członkowskich nie jest rzeczą łatwą. Przewodniczący nie może państwom członkowskim niczego nakazać, może proponować pewne rozwiązania i przekonywać do ich akceptacji. W tym znaczeniu efektywność samego przewodniczącego wyznaczana jest wolą kompromisu po stronie państw członkowskich. I to chyba okazało się główną trudnością.