Dr Nawrocki: W opowieściach o muzeum jest wiele histerii i dezinformacji [ROZMOWA]
- Jeśli ktoś twierdzi, że jestem politykiem albo kosmonautą, to powinien to wykazać. W obu przypadkach miałby z tym problem. Konkursu na moje stanowisko nie wymaga ustawa, nie z konkursu, a z nominacji swoje stanowisko objął mój poprzednik - mówi Karol Nawrocki. Z nowym dyrektorem MIIWŚ rozmawia Marek Adamkowicz.
Kierowanie tak dużą placówką jak Muzeum II Wojny Światowej to nie lada wyzwanie, ale w Pana przypadku sytuacja jest tym trudniejsza, że przejęcie obowiązków odbywa się w atmosferze konfliktu, jaki wywołała decyzja ministra kultury o połączeniu Muzeum II Wojny Światowej z Muzeum Westerplatte i Wojny 1939.
Decyzję o połączeniu tych instytucji od początku uważam za dobrą. Mówimy przecież o scaleniu dwóch muzeów istniejących w tym samym mieście i opowiadających o historii tego samego czasu. Musimy tylko uważać, żeby z edukacyjnego przekazu nie zniknęła nam gdzieś symbolika Westerplatte.
Konflikt jest jednak faktem. Były protesty, a nawet utrzymujący się przez wiele miesięcy swoisty klimat „oblężenia”, gdzie dopiero po środowej decyzji Naczelnego Sądu Administracyjnego reduta, za jaką uchodziło Muzeum II Wojny Światowej, ostatecznie padła.
Po dwóch dniach dyrektorowania mogę powiedzieć, że rzeczywistość w muzeum wyglądała inaczej niż w internecie. Przejęcie muzeum odbyło się w sposób cywilizowany. Wsłuchałem się w głos kierowników poszczególnych działów oraz przedstawicieli licznej Solidarności (20 spośród 70!). Oczywiście było też mnóstwo pracy formalno-administracyjnej. Myślę, że paliwo do konfliktu politycznego już się skończyło. Muzeum, wbrew dezinformacji niektórych środowisk, działa, a na jego czele stoi zawodowy historyk, nie polityk. Najważniejsze jednak, że formuła muzeum wzbogaciła się o szczególne miejsce w najnowszej historii Polski, jakim jest Westerplatte.
Pana wejście do muzeum siłą rzeczy oznacza odejście poprzedniego dyrektora, czyli prof. Pawła Machcewicza.
W monarchiach, ale też w firmach rodzinnych, najwyższe funkcje sprawuje się najczęściej dożywotnio, wskazując jeszcze za życia następcę. Myślę, że każdy urzędnik wysokiego szczebla czy dyrektor placówki kulturalnej, muzeum etc. liczy się z końcem swojej misji na danym stanowisku. Zarządzanie publicznym majątkiem, należącym przecież do wszystkich Polaków, wymaga poszanowania decyzji suwerena, następnie konstytucyjnego ministra. Instytucje działają, dyrektorzy się zmieniają. To stara i niebudząca emocji pragmatyka.
Nie brakuje jednak osób, które krytykują Pańską kandydaturę. Przejrzałem listę zarzutów, na której mamy m.in. twierdzenia, że: nominacja jest polityczna, że objął Pan stanowisko bez konkursu, że ma Pan skromny dorobek naukowy, wreszcie, że nie jest Pan specjalistą od II wojny światowej...
Jeśli ktoś twierdzi, że jestem politykiem albo kosmonautą, to powinien to wykazać. W obu przypadkach miałby z tym problem. Konkursu nie wymaga ustawa, nie z konkursu a z nominacji stanowisko objął także mój poprzednik. Zresztą podobnie, w momencie objęcia funkcji nie był również specjalistą od historii drugiej wojny światowej. W tym względzie ciągłość jest zachowana. Stopień naukowy doktora, kilka książek o różnej tematyce z najnowszej historii Polski, kilkadziesiąt artykułów naukowych, wiele doświadczeń organizacyjnych, konferencyjnych, społeczna walka o pamięć w przestrzeni publicznej itd. to nie jest słaby dorobek. A w ustach człowieka [chodzi o prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza- dop. red.], który z dorobkiem jednego strajku, w wieku 25 lat, został rektorem poważnej uczelni, a gdy był rok młodszy ode mnie z przerażeniem w oczach odbierał klucze do półmilionowego miasta, taki zarzut brzmi wręcz groteskowo.
Głównym argumentem przemawiającym za niełączeniem muzeów, tak jak przedstawiali to przeciwnicy tej decyzji, była groźba zmiany czy wręcz likwidacji obecnej ekspozycji. Pan zdążył już zapowiedzieć, że wystawa zostanie w dotychczasowym kształcie.
Nieco inaczej to sformułowałem. Nie przychodzę z planem konkretnych, szczegółowych zmian w wystawie. Nie zgadzam się jednak na formę, w której nic nie można zmieniać w dziele naukowym, edukacyjnym stworzonym za ogromne publiczne pieniądze. Badania naukowe idą do przodu, słyszymy krytyczne głosy uznanych historyków, w końcu niebawem wyłoniona zostanie Rada Programowa Muzeum II Wojny Światowej złożona z wybitnych specjalistów. Jeśli uznam, że wystawa powinna w jakimś fragmencie zostać uzupełniona czy zmieniona i pozwala na to formuła prawna, co wydaje się oczywiste, to podejmę taką decyzję.
Jeden z głosów sugerujących czy wręcz domagających się zmian w ekspozycji, wypłynął od prof. Jana Żaryna, wedle którego na wystawie brakuje syntezy polskiego doświadczenia II wojny światowej, jej autorzy „unikają jak ognia jakichkolwiek odniesień do polskiego katolicyzmu, do autorytetu Kościoła katolickiego w kontekście wojny i okupacji ziem polskich”, no jeszcze uważa on, że słowa „nacjonalizm” i „Kościół” są „najbardziej obciążone przez autorów wystawy negatywną emocją i kontekstem”.
Podczas swojego pierwszego zwiedzania wystawy, w styczniu tego roku, również zwróciłem uwagę na brak zasygnalizowania wyjątkowości doświadczenia polskiego Kościoła katolickiego w czasie drugiej wojny światowej (były przecież diecezje ze stratami osobowymi na poziomie 50 procent!). Poza tym widziałem np. Donalda Trumpa, któremu z ekranu Czesław Niemen śpiewa „Dziwny jest ten świat”, nie wiem natomiast, czy była to integralna część wystawy. Widziałem też oczywiście wiele bardzo ciekawych rozwiązań multimedialnych i edukacyjnych. Dlatego uznaję, że wystawę należy jeszcze raz spokojnie obejrzeć, wyłonić Radę Programową, wsłuchać się w głos zwiedzających i dyskutować nad ekspozycją jak nad każdym dziełem z pogranicza nauki i edukacji. Decyzje o ewentualnych zmianach przyjdą na samym końcu tego procesu.
Poprzednia dyrekcja alarmowała, że brakuje pieniędzy na funkcjonowanie muzeum przez co może ono działać ledwie kilka miesięcy. Coś się w tej kwestii zmieniło?
Tutaj również wkradło się wiele histerii. Już pierwszego dnia pani główna księgowa przekazała mi, że sytuacja absolutnie nie jest dramatyczna. Środki na funkcjonowanie są zapewnione co najmniej do listopada. Oczywiście muzeum nie jest formalnie (regulamin), finansowo i kadrowo gotowe do optymalnego funkcjonowania w warunkach czynnej ekspozycji - informują mnie o tym kierownicy - ale przyczyną tego stanu rzeczy nie jest z pewnością postawa ministerstwa.
Rozmawiamy o Muzeum II Wojny Światowej, ale nie powinniśmy stracić z pola widzenia drugiej z połączonych placówek, czyli Muzeum Westerplatte i Wojny 1939. Co z planami badań i zagospodarowania terenu dawnej Wojskowej Składnicy Tranzytowej.
Westerplatte to jeden z fenomenów w polskiej historii. Tam w boju z niemieckim nazizmem wykuwał się archetyp postaw polskich żołnierzy w czasie II wojny światowej. Dlatego dla Muzeum II Wojny Światowej wielkim zaszczytem jest mieć swoją filię w takim miejscu. Muzeum Westerplatte znajduje się jednak w stanie organizacji - mimo to odbywają się badania archeologiczne i działania edukacyjne oraz żmudne i szalenie efektowne odtwarzanie szczegółowej topografii Westerplatte z września 1939 - z postępującymi śladami walk włącznie! Najważniejsze jest tam jednak uregulowanie prawa własności działek i rozpoczęcie procesu rekonstrukcji zabytkowej infrastruktury. Moim marzeniem byłoby, aby za kilka lat zwiedzanie Muzeum II Wojny Światowej zaczynało się na Westerplatte od opowieści w miejscu, gdzie unosi się historia, opowieści o pierwszych dniach wojny i całym tragicznym roku 1939. Potem z Szańca Mewiego rejs Martwą Wisłą i Motławą w okolice Mostu Wapienniczego. Po drodze Twierdza Wisłoujście, piękne gdańskie pobrzeża, na końcu mała marina przy Moście Wapienniczym i budynek naszego muzeum z dalszą częścią opowieści o doświadczeniach II wojny światowej. Jeden bilet, kilka modułów zwiedzania (również pojedyncze dla tych, co się spieszą). Wielka historia, piękne widoki plus nowoczesna technika spodobałyby się nie tylko miłośnikom wiedzy o przeszłości.
Historyk, społecznik, sportowiec
Dr Karol Nawrocki jest historykiem, absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego.
Od 2009 r. był pracownikiem gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, w którym od 2014 r. zajmował stanowisko Naczelnika Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej. Autor i redaktor książek oraz artykułów naukowych i publicystycznych z zakresu najnowszej historii Polski.
W 2016 r. był pełnomocnikiem prezesa IPN ds. pogrzebu Danuty Siedzikówny „Inki” i Feliksa Selmanowicza „Zagończyka”. To również sportowiec, uprawiający m.in. boks i futbol, oraz społecznik nagradzanym wieloma odznaczeniami środowisk kombatanckich i patriotycznych, przewodniczący Koalicji na rzecz Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Gdańsku.
Za zaangażowanie społeczne, działalność edukacyjną i charytatywną został głosami czytelników „Dziennika Bałtyckiego” wybrany Osobowością Gdańska i Pomorza roku 2016.