Dr Janusz Sibora. Macron to pragmatyk. Dogada się z Dudą
Rozmowa z dr. Januszem Siborą, specjalistą ds. dyplomacji i protokołu dyplomatycznego.
Prezydent Francji odwiedzi niebawem kraje Europy Środkowo-Wschodniej, ale z pominięciem Polski i Węgier. Niektórzy komentatorzy widzą w tym policzek wymierzony Warszawie i Budapesztowi w związku z nieprzestrzeganiem standardów demokratycznych.
Wydaje mi się, że ta trzydniowa podróż Emmanuela Macrona budzi w Polsce zainteresowanie niewspółmierne w stosunku do tego, jaka jest potrzeba. Ta podróż ma trzy płaszczyzny. Pierwsza to spotkanie w Salzburgu z kanclerzem Austrii, druga - spotkanie z premierami dwóch krajów Grupy Wyszehradzkiej i wreszcie wizyta w tzw. krajach zapomnianych, czyli Rumunii i Bułgarii, które stanowią bardzo dobry i niewyeksploatowany rynek zbytu.
No właśnie, dlaczego z Grupy Wyszehradzkiej do Salzburga zaproszono tylko dwóch premierów?
Czechy i Słowację doproszono - nawiasem mówiąc, dość późno, co jest nieco upokarzające - by przedyskutować z nimi kwestie tzw. dumpingu socjalnego. Stanowisko Polski w tej sprawie jest akurat dobrze znane. A z Czechami i Słowakami Macron może jeszcze coś ugrać. Poza tym z prezydentem Dudą spotka się niebawem w Paryżu podczas szczytu Trójkąta Weimarskiego. Po wielu wahaniach Angeli Merkel ustalono wreszcie, że odbędzie się pod koniec sierpnia. Do Paryża dojadą też premierzy Włoch i Hiszpanii.
Czy na decyzję w sprawie wpłynęły dwa prezydenckie weta?
Ja bym tego nie łączył z wetem. Macron jest bardzo pragmatycznym politykiem. Potrafił się zdobyć na bardzo pompatyczne przyjęcie Trumpa, co jest mu teraz wytykane. W ubiegłym tygodniu odbył godzinną rozmowę telefoniczną z Andrzejem Dudą. Według komunikatu kancelarii prezydenta, rozmawiano m.in. o: systemach obrony powietrznej, projekcie okrętu podwodnego, śmigłowcach dla Marynarki Wojennej, pociskach przeciwpancernych, pociskach do czołgów Leopard 2 i przypomniano polsko-francuską umowę o współpracy obronnej.
Czyli Francja zapomniała już o afroncie w sprawie caracali?
W komunikacie jest też mowa o „potrzebie konsultacji, aby uniknąć nieporozumień”. Francuzi sparzyli się w sprawie caracali, ale dalej chcą robić z nami biznes, a ich prezydent poświęca godzinę na rozmowę z naszym, bo po prostu załatwia kontrakty.
A co z główną sprawą negocjacji, czyli płacami pracowników delegowanych, a więc np. polskich kierowców tirów, jeżdżących na Zachód? Francja, a także Niemcy i Belgia chcą, żeby polscy pracodawcy płacili im takie same stawki, jakie obowiązują na Zachodzie. Polskie firmy przewozowe twierdzą, że wtedy ten biznes stanie się dla nich nieopłacalny. Polski rząd staje po ich stronie.
Nawiasem mówiąc, chciałbym poznać stanowisko polskich związków zawodowych, bo nic na ten temat nie mówią. Po której one stoją stronie? Wracając jednak do meritum - powstaje pytanie, na ile ta dyrektywa o dumpingu socjalnym była skierowana na rynek wewnętrzny, a na ile jest kartą przetargową w rozmowach z nami? My coś od nich kupimy i wtedy być może okaże się, że dyrektywę można złagodzić. A swoją drogą to, analizując tę kwestię, nie potrafię powiedzieć, czy Macron jest liberałem, czy socjalistą. Czy walczy o prawa robotników, czy pracodawców? Mamy tu do czynienia z typowym protekcjonizmem.
A co z buńczucznymi zapowiedziami Macrona w sprawie karania Polski za łamanie reguł demokracji? Pójdą w niepamięć po podpisaniu kilku korzystnych kontraktów?
Pyta pan, na ile Macron jest wiarygodny w tym, co głosi? On walczy o jak najwięcej kontraktów dla kapitału francuskiego i jak najwięcej miejsc pracy. Myślę, że dla tego celu gotów jest złagodzić retorykę. Ale ma też inny cel: pogłębienie unii gospodarczej i walutowej. A na wejście do tego ekskluzywnego klubu raczej nie mamy co liczyć.