Dr Anna Prokop-Staszecka: Głupota jest równie zakaźna jak koronawirus

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz
Jolanta Tęcza-Ćwierz

Dr Anna Prokop-Staszecka: Głupota jest równie zakaźna jak koronawirus

Jolanta Tęcza-Ćwierz

- Jestem przeciwnikiem przymusu. Uważam, że każdy powinien świadomie podejmować decyzje. Ale zmieniłam zdanie, jeżeli chodzi o dobrowolność szczepień przeciw covid-19, ponieważ uważam za nieetyczne to, że ludzie, którzy mogą się zaszczepić, nie robią tego. W ten sposób pandemia nigdy się nie skończy - mówi dr Anna Prokop-Staszecka, mikrobiolog, pulmonolog, serolog ze szpitala Jana Pawła II w Krakowie.

Na mój oddział każdego dnia trafiają pacjenci. Pytam: był pan szczepiony? Zaszczepiła się pani? I słyszę: nie, bo nie. Wymazu nie chcą zrobić, bo żyją w demokratycznym kraju, szczepić się nie będą, bo żyją w demokratycznym kraju, wszystko zasłaniają demokracją. Głupotę i ignorancję ubierają w dostojną demokrację. Dlatego uważam, że szczepienia powinny być obowiązkowe. I to są moje poglądy.

Pokora

Wirus nauczył nas wszystkich ogromnej pokory. Jeszcze półtora roku temu wydawało nam się, że potrafimy wszystko. Tymczasem pandemia pokazała, jak bardzo się myliliśmy.

Od października 2020 do maja bieżącego roku pracowałam na oddziale covidowym. Na pierwszej linii frontu. Przez siedem miesięcy wraz z całym zespołem byliśmy zmotywowani i zmobilizowani do walki z koronawirusem. I gdy ktoś mnie pyta, w jaki sposób pandemia wpłynęła na mnie jako na lekarza, odpowiadam: przygnębiająco.

Dziś, kiedy patrzę na statystyki dotyczące szczepień, jestem zniechęcona i smutna, bo słyszę od pacjentów, że nie szczepią się, ponieważ mogą im wszczepić czipa. Dla mnie to jakieś kuriozum. Nie mogę się w tej sytuacji odnaleźć jako lekarz.

Zawsze uważałam, że mój zawód to najpiękniejsze, co mogło mi się w życiu przydarzyć. Kiedy wybuchła pandemia, wiele osób mi mówiło: po co ci to? Przecież możesz odejść na emeryturę. Odpuść. Pytałam: mam uciekać?

A dziś pierwszy raz w życiu zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego.

Skoro jako lekarz z 40-letnim stażem nie mogę przekonać ludzi do tego, by się szczepili, to widocznie mój głos jest nieważny. I moja praca jest nieważna. Każdego dnia, gdy wychodzę ze szpitala, myślę: Boże, to chyba jakiś zły sen, że ludzie nie chcą się szczepić, a ich jedynym argumentem jest stwierdzenie: nie, bo nie.

Współpracownicy proponowali, abyśmy zorganizowali spotkania w kościołach, w urzędach, żebyśmy przekonywali do szczepień, mówili o ich konieczności, o korzyściach. Żebyśmy wszem i wobec ogłaszali, że zaszczepieni nie umierają na covid, a jeśli zachorują, choroba ma łagodniejszy przebieg. Myślę jednak, że to zadanie rządzących. To oni powinni zachęcać społeczeństwo, ale nie obietnicami udziału w loterii, tylko podejmując mądre decyzje.

Zagrożenie

Mam na oddziale młodą kobietę, która cudem wyszła z zakażenia koronawirusem, ponieważ jednocześnie ma chorobę nowotworową. Robiliśmy wszystko, aby jej pomóc. Pacjentka ma bardzo niski poziom przeciwciał, prawie śladowy, mimo tego że przeszła covid, mimo podanej szczepionki. Mam jej powiedzieć: niech pani unika kontaktu z ludźmi, bo mogą panią zarazić? Ona chce żyć. Ma dwoje dzieci. Tymczasem kontakt z osobami niezaszczepionymi naraża jej zdrowie i życie.

Na oddziale mamy wielu chorych. Niektórzy są po przeszczepach narządów, inni mają cukrzycę albo biorą sterydy, które działają immunosupresyjnie. Ci pacjenci nie mogą wytworzyć odporności. Dlatego ci, którzy się nie zaszczepili, będą dla nich nieustannym zagrożeniem.

Odporność populacyjną uzyskamy, jeśli zaczepi się powyżej 70 proc. społeczeństwa. Tylko wtedy możliwość, że ktoś nas zarazi, będzie minimalna. W przeciwnym razie wirus nadal będzie wśród nas.

Nagradzanie za szczepienia, darmowy dostęp do szczepionek to nie jest dobra droga. A słowa pana ministra o odszkodowaniu za ciężkie uszkodzenia na zdrowiu na skutek szczepienia - to nieodpowiedzialność. Niektórzy, gdy to słyszą, myślą sobie: oho, widocznie szczepionki to trucizna.

A może robią na nas doświadczenia? A może chcą nam coś wszczepić? Albo chcą nas kontrolować?

To taka ludowa, obiegowa mądrość. Są jednak tacy, którzy mocno w to wierzą. W związku z tym nie godzą się na szczepienia. I jaki jest efekt? Taki że ktoś, kto się zaszczepił, będzie miał defekt odporności i nie wytworzy przeciwciał. Osoba niezaszczepiona stanowi zagrożenie. Robi także krzywdę samej sobie. Wirus cały czas mutuje. Może być tak, że szczepionki przestaną za nim nadążać. Chociaż obecnie spada liczba zakażonych oraz zgonów z powodu covid-19, to wirus nie zniknął. I już prognozują, że jesienią będzie czwarta fala.

Nie wyjdziemy z tego, jeśli nie będziemy mądrzejsi i zdyscyplinowani w kwestii szczepień.

Ogniwo

Jeszcze w maju, kiedy zlikwidowaliśmy nasz oddział covidowy, miałam nadzieję, że wszyscy nadal będą pędzić do punków szczepień. Tymczasem mija drugi miesiąc i widzę, co się dzieje: szczepionki są dostępne, punkty szczepień działają niemal całą dobę, a do mnie nadal trafiają pacjenci w wieku 60, 65 lat, którzy powinni być dawno zaszczepieni, ale z tego rezygnują. To bardzo przygnębiające.

Może ukazujemy za mało korzyści płynących ze szczepień, a za bardzo koncentrujemy się na działaniach ubocznych? Przeciętny Polak myśli wtedy, że ta szczepionka to jakiś chory eksperyment. A przecież każdy lek ma działania uboczne. Mówią o tym dołączone ulotki. Kiedy się zaszczepiłam, gorączkowałam. I nawet się z tego cieszyłam, bo to oznaczało, że mój organizm reaguje. A po 24 godzinach wszystkie niepożądane odczyny poszczepienne ustąpiły.

Jestem przeciwnikiem przymusu. Uważam, że każdy powinien świadomie podejmować decyzje. Ale zmieniłam zdanie, jeżeli chodzi o dobrowolność szczepień przeciwko covid-19, ponieważ uważam za nieetyczne to, że ludzie, którzy mogą się zaszczepić, nie robią tego. Mogą nie przenosić wirusa, mogą nie być ogniwami w łańcuchu zakażeń, ale nie decydują się na to z przyczyn czasami śmiesznych, czasem banalnych albo głupich. Nie zdają sobie sprawy, że pandemia nigdy nie ustanie, wciąż będzie się tliła. Ciągle za plecami będziemy mieli ryzyko choroby, która może skończyć się śmiercią.

Dziś popieram obowiązek szczepień. Dlaczego zmieniłam poglądy? Ponieważ zobaczyłam, że w niektórych miejscowościach mamy po 10-30 proc. zaszczepionych ludzi. I nie mogę uwierzyć, że Polacy są tak nieodpowiedzialni. Coś jest nie tak z naszym społeczeństwem, jeżeli wiemy o tym, że wirus może być groźny, że w niektórych przypadkach zabija, a mimo to nie chcemy zapobiegać jego transmisji.

Mamy dopiero roczne doświadczenie w tej walce, ale wiemy, że u 25 proc. osób, które przebyły ciężkie zakażenie koronawirusem mogą wystąpić różnego rodzaju powikłania. Nie wiadomo natomiast, jak będą one ewaluować w ciągu następnych lat.

Obowiązek

W wielu momentach historii jako naród potrafiliśmy się jednoczyć w imię wyższego celu. Także współcześnie w wypadku zagrożenia stajemy ramię w ramię i mobilizujemy wszystkie siły. Zbigniew Wodecki ujął to poetycko w jednej z piosenek: „Trzeba nam wyznaczyć wroga, bo inaczej, panie, pany same się powyrzynamy”.

Jeszcze w marcu możliwość zaszczepienia się była czymś ekskluzywnym. Kolejne roczniki czekały z niecierpliwością na swoją kolej, wiele osób z goryczą odbierało wiadomość, że ich termin został przesunięty z powodu braku szczepionek. Przed świętami wielkanocnymi wszyscy biegali do szczepienia. Byłam taka dumna, że żyję wśród mądrych, odpowiedzialnych ludzi. Dzisiaj to się zmieniło. Prowadzę oddział i marzę, aby wszyscy pacjenci, którzy tu trafiają, byli zaszczepieni dwa razy. Tak nie jest. W tej chwili na oddziale przebywa 50 proc. osób niezaszczepionych na 30 pacjentów.

Chociaż szczepionki mamy podane na tacy, nie potrafimy się zjednoczyć w walce z koronawirusem. A przecież gdybyśmy wszyscy się zaszczepili, bylibyśmy bezpieczni. Nasze dzieci i wnuki nie byłyby narażone na zakażenie covid-19.

Jakie są moje postulaty? Uważam, że szczepienia powinny być obowiązkowe dla wszystkich od 18 roku życia. Jeżeli będziemy zachęcać do szczepień ustami celebrytów, organizować loterie dla zaszczepionych czy proponować kino - nic z tego nie będzie. Społeczeństwo będzie się obawiało, że skoro coś dają za darmo, to znaczy, że to nie jest dobre. Kiedy był wróg, walczyliśmy. A gdy mamy szczepionki, nie korzystamy z nich. W ten sposób nigdy nie pokonamy pandemii!

Uważam również, że szczepionki powinny być odpłatne. To, co kosztuje, ma wartość. To się ceni. Może gdyby trzeba było zapłacić za szczepienie, byłoby więcej chętnych?

Życzliwość

Nie podoba mi się, że wokół coraz więcej agresji. Wszyscy to obserwujemy i wszyscy na to się skarżymy. Nie wiem, do czego to doprowadzi. Przykład niestety idzie z góry: jeden na drugiego krzyczy, zarzuca kłamstwo. Dawniej panował powszechny szacunek do człowieka starszego, lekarza, nauczyciela. W tej chwili takie zachowania zanikają, a w ich miejsce pojawia się brak kultury i chamstwo. Jak w tej historyjce o czworonogu. Gdy groźny pies zobaczył w lustrze swoje odbicie, zaczął szczekać. Im głośniej szczekał, tym agresywniej odnosił się do niego pies, którego widział po drugiej stronie. W końcu padł od tego szczekania. A co by było, gdyby podszedł do lustra, przyjaźnie merdając ogonem? W naszej pracy jest podobnie. Jak wspaniała atmosfera byłaby w szpitalu, gdyby lekarze i pacjenci odnosili się do siebie z życzliwością, rozmawiali z uśmiechem, byli empatyczni?

Coraz częściej jako lekarz spotykam się z agresją, słyszę obraźliwe słowa, jestem świadkiem zachowań, z jakimi nie spotkałam się w ciągu 40 lat pracy. Powód? Ludzie chcą, żebym robiła tak, jak oni sobie życzą. Oto przykłady.

Pacjentka przyprowadza męża. Chce położyć go do szpitala, ponieważ na skutek przebytego zakażenia koronawirusem mężczyzna ma zespół hiperwentylacji - panikę oddechową. Zbadałam pacjenta i uznałam, że nie ma powodu, aby trafił na oddział. Gdy żona usłyszała diagnozę, publicznie mnie zwymyślała. Straszyła telewizją.

Inny pan chciał, abym przyjęła do szpitala jego teścia. Nie było wskazań medycznych do hospitalizacji. Wówczas mężczyzna odezwał się do mnie w bardzo obraźliwych słowach.

Czasem odnoszę wrażenie, że rodziny pacjentów myślą, że jako lekarz mogę wszystko znieść. Jednak akcja rodzi reakcję. Obawiam się więc, że nieuprzejmość pacjentów względem lekarzy może wywołać brak szacunku lekarzy względem pacjentów. Przychodzę rano do pracy z uśmiechem na ustach. Witam się z pacjentami. A potem spotyka mnie jedna, druga, trzecia przykra sytuacja i nawet nie mam ochoty wychodzić z gabinetu, rozmawiać i uśmiechać się. Pracuję z poczucia obowiązku. To przykre.

Bez prawa

Nigdy w życiu nie miałam wrażenia, że jestem obrażana przez pacjenta. Człowiek chory jest usprawiedliwiony. Może cierpieć, odczuwać ból, może mieć zmiany psychotyczne albo neurologiczne. Jest chory, ma prawo do niestandardowych zachowań. Dlatego nigdy nie skarżyłam się na pacjentów. Nigdy nie powiedziałam, że pacjent mnie obraził. Natomiast to, co rodziny robią z lekarzami, zawsze przyprawia mnie o ból głowy.

Praktyka podrzucania osób starszych i schorowanych do szpitala jest znana nie od dziś. Nie wszyscy wytrzymują wielomiesięczną opiekę nad rodzicami i dziadkami. Święta, Sylwester, okres urlopów - to czas, kiedy szpitale zapełniają się osobami starszymi. Nie dlatego że ich stan zdrowia nagle się pogorszył. Niektóre rodziny w ten sposób rozwiązują problem opieki nad seniorami. Kiedyś na stronie internetowej ktoś napisał, że jestem katem, bo nie chciałam zatrzymać na oddziale dziadziusia. W szpitalu wnuczka tego pana krzyczała na nas i obrażała. Nie ma we mnie zgody na takie zachowania. Rodzinom pacjentów odbieram prawo bycia chamskim. Mamy na oddziale różnych chorych, z różnymi problemami, też psychiatrycznymi, ale zdecydowanie więcej kłopotów przysparzają ich rodziny. To narasta.

Jest mi bardzo przykro, ponieważ uwielbiam ludzi. Zawsze cieszyło mnie, jeśli mogłam komuś pomóc. Kiedy robiłam więcej niż wynikało z obowiązku lekarza, czułam się lepsza. Dzwoniłam gdzieś, o coś poprosiłam, coś załatwiłam. Kiedyś kolega zwrócił mi uwagę, że to nie jest mój obowiązek. To prawda. Jednak lubię mieć świadomość, że zrobiłam dla pacjenta wszystko.

Wystarczy się zaszczepić

Na oddziale covidowym nie brakowało sytuacji, w których nie umieliśmy pomóc pacjentowi, ponieważ trafiał do nas w stanie zaawansowanej choroby albo koronawirus błyskawicznie czynił spustoszenie. Bywały chwile, że modliliśmy się o cud. Tak było wtedy, gdy umierał mój przyjaciel. Znaliśmy się 38 lat. Nie mogłam mu pomóc. Zmarł z powodu koronawirusa. Płakał przed śmiercią. Nigdy tego nie zapomnę.

Jesienią ubiegłego roku modliliśmy się o lek, o szczepionkę, o coś, co pomoże nam leczyć pacjentów. O coś, co sprawi, że zdrowi nie będą się zakażać. I stało się. W grudniu pierwsze szczepionki trafiły do pacjentów. Początkowo była euforia. Nie brakowało chętnych, ale z każdym tygodniem zainteresowanie malało i tak jest do tej pory. Ludzie rejestrują się, a potem nie przychodzą. Umawiają termin i nie odwołują. Wielu nie chce się szczepić. Nie pomagają zachęty ze strony rządu, kampanie promocyjne, sprowadzanie preparatu jednodawkowego na rozmaite imprezy. Ciągle daleko nam do osiągnięcia poziomu, który w ocenie epidemiologów zagwarantowałby odporność populacyjną. A tylko ona może nas uchronić przed konsekwencjami czwartej fali.

Tak sobie czasem myślę, że nie tylko koronawirusem możemy się zakazić. Głupota ludzka jest równie zakaźna: gdy jeden mówi, że się nie zaszczepi, reszta też nie chce. A przecież tylko szczepienia uchronią nas przed ciężkim przebiegiem choroby i śmiercią. Nie wspominając o kolejnym lockdownie, który uderzy nawet w zaszczepionych.

Jestem lekarzem i zgodnie z przysięgą Hipokratesa mam leczyć ludzi, ale pacjenci też powinni znać swoje obowiązki. Może powinniśmy wprowadzić odpłatne leczenie powikłań pocovidowych? Może finansowe konsekwencje niefrasobliwości przemówią ludziom do rozumu?

Ktoś zapyta, dlaczego mówię o konieczności szczepień?

Odpowiadam więc: jestem to winna tym, którzy umarli na covid. Oni stracili życie. My możemy ratować swoje. Wystarczy się zaszczepić.

Poglądy prezentowane w materiale dotyczące obowiązkowości szczepień są poglądami własnymi dr Anny Prokop-Staszeckiej, a nie instytucji, w której pracuje.

Jolanta Tęcza-Ćwierz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.