Dostaniemy 10 kilometrów ekspresówki. Domykanie obwodnicy Lublina
Na pewno w grudniu, a może nawet już za kilka dni, pojedziemy nowo wybudowanym konopnickim odcinkiem obwodnicy. W piątek pozwolenie na użytkowanie trasy ma trafić do GDDKiA. Kierowcy liczą na radykalne zmniejszenie korków na al. Kraśnickiej.

Gdyby wszystko szło normalnie, to ten fragment obwodnicy byłby wybudowany jako pierwszy, a nie jako ostatni - twierdzi Krzysztof Nalewajko, rzecznik lubelskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Nowy fragment obwodnicy Lublina - w nomenklaturze drogowców trasa S19 - ma 9,8 km. Pozwala na ominięcie od zachodu miasta. Koszt powstania trasy to 620 mln zł, z czego 423,9 mln zł pochłonęły roboty budowlane wykonywane przez Budimex.
Przecięcie wstęgi będzie… no właśnie - kiedy?
- Główne roboty przy budowie zachodniej części obwodnicy Lublina są już wykonane - poinformował Nalewajko.
To teoretycznie oznacza, że trasa jest gotowa do tego, aby wjechały na nią samochody. Teoretycznie. Bo jakość wykonanych robót muszą ocenić eksperci z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego.
- Dla nas najważniejsze jest bezpieczeństwo przyszłych użytkowników drogi - tłumaczył Wojciech Boryc, z-ca dyrektora WINB.
- Trwają odbiory techniczne. Czekamy na zezwolenie WINB na dopuszczenie trasy do ruchu. Dopiero wówczas będziemy mogli odpowiedzialnie wskazać termin otwarcia trasy - przekonuje Nalewajko.
Tymczasem okazuje się, że kontrola już się zakończyła. Jest podpisany protokół. Stwierdza on, że droga spełnia wymogi i może być użytkowana. Protokół to jednak nie decyzja. - Jesteśmy już na końcowym etapie formułowania decyzji o pozwoleniu na użytkowanie - dodał Boryc.
Decyzja ma trafić do GDDKiA jeszcze w piątek. - Nie będziemy zwlekać z uruchomieniem drogi. Ale pamiętajmy, że np. w przypadku przedłużenia al. Solidarności lubelski ratusz otworzył drogę dopiero po uprawomocnieniu się pozwolenia na użytkowanie, czyli dwa tygodnie po jego uzyskaniu. My najczęściej nie czekamy na uprawomocnienie się takiej decyzji - zastrzegał Nalewajko.
Podsumowując: niemal na pewno zachodnią częścią obwodnicy Lublina będziemy mogli pojechać przed nachodzącymi świętami Bożego Narodzenia. A niewykluczone, że nawet zaczniemy z niej korzystać w ciągu kilku najbliższych dni.
16 kilometrów, 11 sygnalizacji świetlnych
Trasa zaczyna się przed lasem w Konopnicy i łączy w węźle Sławinek z użytkowanymi już przez kierowców fragmentami północnej i wschodniej obwodnicy miasta.
Z początkowego fragmentu drogi od strony Kraśnika - o długości ok. jednego kilometra - kierowcy korzystają od października. Przy czym zjeżdżają z niej na węźle Lublin Węglin (tu obwodnica przecina się z przyszłym przebiegiem drogi wojewódzkiej 747 w kierunku Opola Lubelskiego) i wracają na „stary” przebieg „dziewiętnastki”, która w Lublinie pokrywa się z al. Kraśnicką.
Po otwarciu obwodnicy na węźle Węglin będziemy mogli pojechać na wprost. Pojazdy zmierzające od strony Rzeszowa w kierunku Warszawy, Białegostoku, Zamościa będą mogły tym samym ominąć miasto, korzystając z drogi ekspresowej.
Natomiast jadący do Lublina będą mieli wybór. Mogą jeździć tak jak obecnie - przez al. Kraśnicką. Aby przejechać od Konopnicy do np. skrzyżowania Solidarności - Sikorskiego, czyli pokonać ok. 7,5 kilometra, trzeba się teraz liczyć z koniecznością spędzania w korkach nawet 40 minut. Po drodze kierowcy mijają 11 skrzyżowań z sygnalizacją świetlną.
Alternatywną trasą dla dotarcia do skrzyżowania Sikorskiego - Solidarności będzie obwodnica i al. Solidarności. - Niemal 10-kilometrowy odcinek nowej części obwodnicy można będzie pokonać w ciągu 5 minut, później kolejnych ok. 6 minut zajmie przejazd sześciokilometrowym odcinkiem al. Solidarności. Korzystając z trasy ekspresowej do skrzyżowania Sikorskiego - Solidarności, dotrzemy w ciągu 11 - 12 minut i nie trafimy przy tym na żadną sygnalizację świetlną - wskazywał Nalewajko.
Na nowej części obwodnicy są trzy węzły: Lublin - Węglin i Lublin - Sławinek, z których kierowcy już częściowo korzystają. Uzupełnia je węzeł Lublin - Szerokie w miejscowości Płouszowice. Można z niego zjechać na drogę 830, która umożliwia podróż w kierunku Nałęczowa i dotarcie do ul. Nałęczowskiej.
Na węźle Sławinek kierowcy jadący od strony Kraśnika aby wjechać do Lublina będą musieli skorzystać z pierwszego zjazdu (poprowadzi w al. Solidarności). Jadąc na wprost pozostaniemy na drodze w kierunku Białegostoku i Zamościa. Korzystając z drugiego zjazdu (po minięciu tego do Lublina) trafimy na drogę w stronę Warszawy.
- Liczymy, że nowa część obwodnicy wyprowadzi cały ruch tranzytowy z al. Kraśnickiej, co spowoduje znaczący spadek liczby aut na tej ulicy - dodał Nalewajko.
Nowa część obwodnicy Lublina - w przeciwieństwie do jej pozostałych fragmentów - będzie bezpłatna dla samochodów ciężarowych. Przynajmniej na razie. W przypadku północnej części obwodnicy taki bezpłatny okres trwał przez osiem miesięcy.
Mieszkańcy protestowali
Umowę na budowę drogi podpisano 29 listopada 2014 r. W połowie 2015 r. na placu budowy codziennie było 400 - 450 pracowników i 150 - 200 pojazdów różnego typu: koparek, ciężarówek. Trasa przypominała wówczas wielki rów. I nie było w tym nic dziwnego. Dwie trzecie drogi przebiega w wykopie. Podczas budowy wywiezionych zostało ok. dwóch milionów metrów sześciennych ziemi. Pod koniec ub. roku zaawansowanie robót sięgnęło 40 proc.
Nad trasą - w lesie konopnickim - powstało przejściu dla zwierząt. Ma 96 metrów długości i 30 metrów szerokości. - To jedyna taka kładka w województwie - przypominał Nalewajko.
Kolejną ciekawostką była metoda umieszczenia wiaduktów, po których miały biec tory kolejowe. Wiadukty - każdy ważył po ok. tysiąc ton - zostały wykonane obok miejsca, gdzie miały stanąć, a dopiero później zostały wepchnięte pod tory. To pozwoliło utrzymać przez cały czas ruch pociągów. - Wcześniej ten sposób wykonania wiaduktów wykorzystano na terenie Polski tylko dwukrotnie - mówił Nalewajko.
Trasa składa się z dwóch jezdni, każda z dwoma pasami ruchu. Przy czym została zostawiona rezerwa pod poszerzenie jezdni. Kierowcy zobaczą ją w postaci wysypanego kruszywem pasa wzdłuż jezdni. W przyszłości żwir będzie można usunąć i od razu przystąpić do prac przy układaniu asfaltu.
Historia budowy „konopnickiego” odcinka obwodnicy sięga 1998 r. W 2005 r. wojewoda lubelski wydał decyzję lokalizacyjną dla trasy. Zastała ona oprotestowana przez mieszkańców. Sprawy sądowe zajęły siedem lat. W 2013 r. ogłoszono przetarg na budowę trasy.
Wyrzucą tiry z miasta?
Będzie obwodnica, to nie będzie potrzeby, aby tiry wjeżdżały do miasta - uznali w październiku miejscy radni. Jednogłośnie poparli stanowisko w sprawie zakazu wjazdu do Lublina samochodów ciężarowych o masie powyżej 16 ton.
- Ciężarówki wjeżdżają do miasta, bo ich właściciele chcą oszczędzić 5 - 6 zł na opłatach za przejazd obwodnicą - tłumaczył podczas sesji Mariusz Banach, radny Wspólnego Lublina.
Zakaz ma obowiązywać od 1 stycznia. Będzie dotyczył ruchu tranzytowego tirów (ciężarówki dowożące towary do Lublina otrzymywałyby specjalne przepustki na wjazd). Podobne rozwiązania stosuje m.in Warszawa, Wrocław czy Ełk.
3,4 mld zł kosztowała budowa ekspresówki z Kurowa do Piask, wraz z północnym i wschodnim odcinkiem obwodnicy Lublina. Trasa ma łącznie ok. 70 kilometrów. Kolejnych 620 mln zł pochłonęła budowa konopnickiego fragmentu obwodnicy o długości 9,8 km.
Samo stanowisko radnych to za mało. Trzeba jeszcze przygotować niezbędną organizację ruchu i postawić znaki. Ratusz twierdzi, że nie może tego zrobić poza terenem Lublina i dlatego zwrócił się o to do zarządców pozamiejskich dróg. - To ten, kto wnioskuje o zmiany, powinien nam przedstawić projekt do zaopiniowania. I to po stronie zgłaszającego jest wykonanie i sfinansowanie zmian - tłumaczył Nalewajko.
Oznacza to, że GDDKiA nie będzie zajmowała się stawianiem znaków zakazu wjazdu tirów do Lublina.
Jeszcze większy kłopot jest z ustawieniem „szlabanu” dla tirów na wjeździe od strony Biłgoraja. Tam nie ma obwodnicy, a ciężarówki jadące drogą wojewódzką 835 docierają do ul. Abramowickiej i dalej jadą przez miasto. Ratusz chciałby, aby tiry w Piotrkowie były kierowane w stronę węzła Piaski Zachód. - Nie da się - nie ukrywał Andrzej Gwozda, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich. I argumentował: - Wskazana trasa ma ograniczenie do 8 ton. Poza tym nie możemy zmienić organizacji ruchu na drodze 835, bo jej przebudowa była i jest współfinansowana z funduszy unijnych. Obowiązuje nas tzw. okres trwałości projektu i jeśli go nie zachowamy, to trzeba będzie zwrócić dofinansowanie, a koszty inwestycji już przekroczyły 150 mln zł.
- Nasze stanowisko się nie zmienia. Chcemy, aby tiry były kierowane na obwodnicę miasta - podkreślała Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina.
Ratusz twierdzi, że może poradzić sobie z tirami nawet bez znaków na „zewnętrznych” drogach. - W Łodzi np. postawiono przy wjeździe do miasta Inspekcję Transportu Drogowego i policję, które zawracały samochody ciężarowe na obwodnicę - mówi Kazimierz Pidek, dyrektor Zarządu Dróg i Mostów w Lublinie. I zastrzegł: - Wolałbym jednak, aby do tego nie doszło.
- Ciekawe, jak i gdzie te tiry będą zawracały? Bo przecież nie zrobią tego na skrzyżowaniu - dociekał Gwozda.
Południowa obwodnica na papierze
Obwodnica - po otwarciu konopnickiego odcinka - będzie otaczała Lublin z trzech stron: od zachodu, północy, wschodu. Nie będzie połączenia „domykającego ring” od południa.
Trasę łączącą węzły Węglin oraz Felin planuje miasto. Na razie została wstępnie wytyczona w opracowywanym Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Droga miałaby przebiegać od Konopnicy, za lasem Stary Gaj, obok Zalewu Zemborzyckiego, a następnie po przekroczeniu ul. Abramowickiej kończyć się w węźle Felin, na wschodnim odcinku obwodnicy Lublina.
- Nie byłaby to obwodnica południowa, a droga, która połączyłaby już istniejące części obwodnicy - stwierdziła Krzyżanowska. I dodała, że to „tylko” dokument planistyczny: - Na razie nie ma planów realizacji, jest to perspektywa kilkunastu lat. Nie jest także przesądzone, czy droga powstałaby dokładnie po tym śladzie.
Umieszczenie drogi w dokumentach planistycznych to jednak jasne stwierdzenie, iż kiedyś zostanie ona zrealizowana. A tego boi się m.in. Rada Kultury Przestrzeni. I zaprotestowała już przeciwko zaplanowanemu przebiegowi trasy.
- Bezpowrotnie zniszczy jedną z najbardziej atrakcyjnych przestrzeni wypoczynku i rekreacji lublinian - nie miał wątpliwości Jan Kamiński, przewodniczący RKP.
RKP chciałaby, aby nowe połączenie zostało przesunięte poza granice Lublina i biegło po południowej stronie Zalewu Zemborzyckiego.
Koszt budowy trasy jest wstępnie szacowany na 600 mln zł.