Dostali pół miliona na leśną szkołę. Bo wierzą w swoje marzenia

Dzieciaki myją okna, grabią podwórko... Te, którym znudzi się praca, włażą na drzewa, biegają, bawią się. Część jest oddelegowana do prowizorycznej kuchni. Kroją warzywa. Poczęstują ją nimi później wszystkich zziębniętych wolontariuszy. Wolontariuszy, którzy pomagają przy ostatnich pracach przy budynkach leśnej szkoły. Jedynej w Polsce.

Budynki już stoją. Cztery drewniane kompleksy, na szkieletowej konstrukcji. W każdym z nich znajdzie się miejsce do nauki i maleńki składzik. W jednym powstanie nawet prawdziwa kuchnia - tak, by można było tu prowadzić warsztaty kulinarne. W czwartek przyszły tu dzieciaki z leśnego przedszkola, harcerze, pracownicy Budimeksu, rodzice, okoliczni mieszkańcy. I wspólnie szykowali budynki do tego, by już wkrótce można było rozpocząć tu naukę. - Uroczyste otwarcie już 12 grudnia - zapowiada Agnieszka Kudraszow, jedna z założycielek.

Spełniają marzenia

To właśnie Agnieszka Kudraszow wraz z Dorotą Zaniewską kilka lat temu założyły Puszczyka - leśne przedszkole. Przyznają: zrobiły to z myślą o swoich dzieciach. Wtedy sporo ludzi pukało się w głowę. No, bo jak tak? Bez budynku, w lesie, nawet w mróz i deszcz? A kiedy leżakowanie, a gdzie obiadek, a jak zmienić przemoczone ubranka?

Dziś do Puszczyka jest długa lista oczekujących. Dzieciaki doceniają zabawy w lesie. Nie potrzebują zabawek. Mają opony, zabawową kuchenkę zbitą z desek i zasłoniętą kotarą, patyki i liście, z których każdego dnia można samodzielnie wykonać inną zabawkę... Wyobrażony parking i wykopaną w ziemi nieckę, którą pani wychowawczyni czasem pozwala napełnić wodą. Bo nogi całe w kurzu czy ubłocone ubranko to tutaj żaden problem! Przedszkole się rozwija, pod opieką ma już 25 dzieci.

A córeczki założycielek dorosły do szkoły. Czas więc, by założyć podstawówkę - postanowiły.

Jak postanowiły, tak zrobiły. Leśna szkoła działa już od września. Uczy się tu już ośmioro dzieciaków.