Dorota Kolak: Jestem aktorską szczególarą, lubię na scenie harmonię
Dorota Kolak znana i lubiana aktorka teatralna i filmowa, w Teatrze Muzycznym w Gdyni wyreżyserowała przedstawienie muzyczne „O czułości. Piosenki Kurta Tucholsky’ego”. Premiera odbyła się w piątek
Czy zamierzam wyreżyserować kolejny spektakl? Coś mi tam za uszami dzwoni, ale jest to dość daleka przyszłość - zapewnia aktorka Dorota Kolak. - Tak się zdarzyło w moim życiu, że wkrótce będę zajmować się mniej teatrem, a bardziej filmem. Na razie teatr musi chwilę poczekać. Właśnie skończyłam cztery filmy, dwa z Kingą Dębską, a z Bartkiem Prokopowiczem komedię romantyczną („Narzeczona na niby”), pierwszą w moim życiu, bardzo to jest zabawne. Skończyłam też taki dziwny film z Michałem Rogalskim, który nazywa się „Exterminator”. Dostałam w nim rolę charakterystyczną. Bardzo mi to było potrzebne po tych wszystkich dramatach, które gram o pokręconych, ciemnych stronach życia kobiety.
Kurt Tucholsky - niemiecki dziennikarz i pisarz. Pisywał też pod pseudonimami Kaspar Hauser, Peter Panter i Ignaz Wrobel
Dorotę Kolak zobaczymy w tym filmie jako liderkę lokalnego zespołu Wisienki. Przypomnijmy, że w filmie zadebiutowała ona dopiero po pięćdziesiątce i okazało, że kamera lubi ją - tak jak lubi scena. I nie bez powodu mówią o niej: specjalistka od scen trudnych i odważnych.
Operowe dyplomy
Aktorka od lat reżyseruje też spektakle muzyczne, ale - jak zapewnia: - Nie jest ich dużo. Biorąc pod uwagę moją pracę w Akademii Muzycznej i operowe dyplomy, może by się uzbierała dziesiątka. Nie jest to jakiś bardzo imponujący dorobek, ale powiem szczerze, coraz bardziej mnie to ciekawi. Zobaczymy, co będzie dalej.
Pytana przed premierą „O czułości...”, co stanowiło największą trudność podczas pracy nad tym przedstawieniem, powiedziała: - Scenariusz, bo jednak chciałam, żeby to była spójna opowieść. Czyli odpadły teksty stricte polityczne.
Sam pomysł wystawienia spektaklu „O czułości...” pojawił się w ubiegłym roku, kiedy to Dorota Kolak, jako wykładowca w gdańskiej Akademii Muzycznej, szukała piosenek dla swoich ośmiu studentek na przedstawienie dyplomowe. Wówczas przypomniała sobie o tekstach Kurta Tucholsky’ego.
Na przedstawienie dyplomowe swoich studentek zaprosiła męża Igora Michalskiego, dyrektora Teatru Muzycznego w Gdyni, który od razu powiedział: - Słuchaj, to jest fantastyczny materiał dla aktorek w teatrze.
Lubię na scenie harmonię
Mówiąc o swojej pracy reżyserskiej nad przedstawieniem, przyznała, że przyświecają jej słowa Krzysztofa Nazara o tym, że „dyscyplina jest matką wolności”. - Jestem aktorską szczególarą, lubię na scenie harmonię - zapewnia.
Osiem aktorek w jednym spektaklu
- W pracy z aktorkami były same przyjemności, bowiem bezmiar zaufania, którym mnie obdarowały, był taki, że w tych „zaprzęgach” dwójkowych, trójkowych, pojedynczych biegłyśmy razem.
Zaprosiła do pracy w spektaklu osiem aktorek, ponieważ - jak przyznaje - jej rozmowy z mężem nieustająco oscylują wokół tego, że życie aktorek, a zwłaszcza aktorek teatrów muzycznych jest krótkie, a ich możliwości coraz większe.
- A przecież są to aktorki z niewiarygodnym potencjałem, z możliwościami, wspaniałym aktorskim doświadczeniem - zapewnia Dorota Kolak.
Pytana, dlaczego wybrała właśnie piosenki Kurta Tucholsky’ego, mówi: - Jest taki wiersz Gałczyńskiego „Inge Bartsch”. To wiersz o aktorce, która po przewrocie w Niemczech zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. W tekście pada zdanie, że Inge Bartsch śpiewała w kabarecie piosenki Kurta Tucholsky’ego. Bardzo mnie to zaintrygowało. Poza tym kocham dwudziestolecie międzywojenne. To coś niewiarygodnego, że niemiecki Żyd tak niezwykle rozumiał duszę kobiety, jej problemy i potrafił je wspaniale opisać, to było dla mnie absolutnym zaskoczeniem. Publiczność usłyszy fantastyczne teksty, piękne i mądre, a jednocześnie zabawne. Mam nadzieję, że także wzruszające.