Doradcy ZUS będą zniechęcać do wcześniejszej emerytury
ZUS będzie przekonywał Polaków, chcących odejść na wcześniejszą emeryturę, żeby to dobrze przemyśleli.
Pan Adam z Opola w listopadzie kończy 65 lat. Miesiąc wcześniej w życie wejdą przepisy obniżające wiek emerytalny do 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Nasz czytelnik chciałby z tej ustawy skorzystać. - Na emeryturze wreszcie będę miał więcej czasu dla rodziny - mówi pan Adam.
Kiedy przyjdzie złożyć dokumenty do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, spotka się jednak najpierw z doradcami, których wyznaczenie zapowiedziało właśnie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
- Doradcy będą dedykowani do osób, które będą chciały skorzystać z przejścia na emeryturę. Będą służyli radą, informacją, jak są liczone emerytury. Mają tak naprawdę uczynić decyzję ubezpieczonych bardziej racjonalną - tłumaczy Mariusz Kubzdyl z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
Nieoficjalnie wiadomo jednak, że rolą owych doradców będzie przekonanie pracownika do tego, aby nie przechodził na emeryturę. Koszty takiej ustawy są bardzo duże i państwa może być nie stać na to, żeby wypłacać świadczenia dla zbyt młodych emerytów.
Co więc usłyszą petenci od doradców? Przede wszystkim, że efektem opóźnienia przejścia na emeryturę o jeden rok jest świadczenie wyższe o ok. 8 proc. To ma być największa zachęta do nierezygnowania z pracy. Doradca poinformuje również o trwającej kampanii „Bezpieczny i aktywny senior”, która również zachęca do aktywizacji zawodowej. Niewykluczone, że pracownik ZUS pomoże w znalezieniu pracy. Nieoficjalnie mówi się też, że ministerstwo liczy, iż znajdą się pieniądze na prace interwencyjne dla seniorów.
Resort zapewnia jednak, że jest gotowy na to, iż jakaś część Polaków z nowej ustawy skorzysta. Wypłacalność Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nie jest - zdaniem MPiPS - zagrożona. Zabezpieczono pieniądze na 331 tysięcy dodatkowych świadczeń.
- Zakładając, że moja emerytura wyniesie około dwóch tysięcy złotych, to te 8 procent więcej to 160 złotych w łącznym rozrachunku. Jest to jakaś propozycja do rozważenia - uśmiecha się pan Adam.
Ten, kto nie przejdzie na emeryturę po osiągnięciu ustawowego wieku i przepracuje jeszcze minimum dwa lata, dostanie ekstra 10 tys. zł. Między innymi takim bonusem rząd chce zachęcić do pozostania na rynku pracy. Niezależnie od rządu eksperci przekonują jednak, że obniżenie wieku emerytalnego nie było dobrym rozwiązaniem.
- Rząd nie chce przyznać się do błędu, jakim było obniżenie wieku emerytalnego i próbuje teraz za wszelką cenę zniechęcić ludzi do przechodzenia na emeryturę i zatrzymać ich na rynku pracy. Ale to nie rozwiąże problemu. Spowoduje tylko wzrost wydatków publicznych - uważa Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
Mordasewicz krytykuje nie tylko samą ideę obniżenia wieku, ale również zapowiedź wprowadzenia zachęty do pozostania w pracy poprzez wypłatę wspomnianych 10 tys. zł. - Ta propozycja narusza podstawową zasadę obecnego systemu emerytalnego, zgodnie z którym osoba przechodząca na emeryturę otrzymuje świadczenie w wysokości uzależnionej od kwoty zgromadzonych przez lata składek - mówi ekspert Konfederacji Lewiatan. - Wypłacanie bonusu zwiększy wydatki i pogłębi deficyt finansów publicznych. Za dodatkową premię zapłacą wszyscy podatnicy.
Wypłacanie bonusu zwiększy wydatki i pogłębi deficyt finansów publicznych. Za dodatkową premię zapłacą wszyscy podatnicy
Jak usłyszeliśmy w kilku opolskich urzędach pracy, rządowi w rozwiązaniu problemu wypłat świadczeń dla zbyt młodych emerytów mogą jednak pomóc nie tyle finansowe zachęty, co zachodzące zmiany na rynku pracy. Czyli przede wszystkim niskie bezrobocie i rosnące pensje. To właśnie one sprawiają, że coraz więcej osób w wieku przedemerytalnym szuka pracy. W 2016 bezrobotni w wieku powyżej 60 lat stanowili aż 8 procent ogółu wszystkich Opolan którzy nie mają zatrudnienia. Odsetek ten rósł od kilku lat.