Dopuszczą do matury rzutem na taśmę
Z profesorem Lechem Witkowskim, filozofem, pedagogiem, o tym, co zmieni strajk nauczycieli i czy słusznie byłoby go przerwać na czas matur.
Poruszył pana strajk nauczycieli?
Trudno być obojętnym czy neutralnym i to nie dlatego, że moja córka też zdaje maturę i przeżywa niepokoje. Powtarza się grzech nieuctwa każdej władzy robiącej reformę oświaty, która nie rozumie, że punktem wyjścia jest pozyskanie nauczycieli do współdziałania, a bez poważnych nakładów to się nigdy nie uda. Od początku jestem zażenowany poziomem kalkulacji i argumentacji władzy.
Niektórzy rodzice, nawet ci, co popierają strajk, mówią, że nauczyciele powinni go przerwać na czas matur, bo mogą stracić w oczach reszty społeczeństwa, a więcej od obecnej władzy nie zyskają.
Władzę stać na wszystko, ustawowo mogą przeforsować znowu jakieś nadzwyczajne i doraźne rozwiązania. Obie strony są pod ścianą, ale prymitywne podejście rządu (udawane i cyniczne, czy z ograniczeń perspektywy kulturowej i braków w kompetencjach, czy wiedzy pedagogicznej) zmusi kierownictwo protestu nauczycielskiego do zmiany strategii. Młodzież zostanie dopuszczona do matury rzutem na taśmę, z ewentualnością przesunięcia terminu egzaminu maturalnego.
Rząd zaproponował okrągły stół. Liczyłby pan na to, że przyniesie to jakieś efekty?
Hasło „okrągły stół” to jakiś absurd w tym kontekście. Raczej chodzi o spektakl udawanej troski o edukację, przy zerowej szansie na ustępstwa obecnej władzy. Jakiś komunikat medialny do własnego elektoratu się tu szykuje, eskalujący napięcie i pozorujący dobrą wolę. Znowu dają o sobie znać braki edukacji i kultury historycznej. Przykro mi to stwierdzać, ale to stało się już notoryczne, gdy rządowe kręgi wypowiadają się o reformie oświaty, sytuacji nauczycieli czy propozycjach rozwiązywania tego ciągle nabrzmiewającego i pogłębianego kryzysu. W końcu „świetne rozwiązania” jednych są odbierane jako „prowokacja” w perspektywie drugich. Jak słucham pani Szydło, to jest mi po prostu wstyd.